Niesamowity jest system wyparcia. Osobiscie mam okazję obserwować osoby, które w pewnym okresie życia skrzywdziły innych a chcą uchodzić za dobre. To cały proces. Tłumienie, zaprzeczanie, rozpraszanie, przenoszenie winy i wiele innych.
Oczywiście, masz racje. Ze swojej strony - ciągle nie mogę się doczekać, kiedy Hollywood nakręci film o podobnych (może i gorszych) zbrodniarzach komunistycznych. Ty piszesz o osobach, a przecież chronione są całe światopoglądy (lewą marsz!) i nacje (żydzi). Tu też zresztą działa system wyparcia.
Wiele wnosi do filmu postać reżysera. COSTA-GAVRAS, wywodzi się z greckiej rodziny komunistycznej. Przynależność jego ojca do stalinowskiej, Greckiej Partii Komunistycznej uniemożliwiła Costa-Gavrasowi studiowanie na uniwersytecie w Grecji i uzyskanie wizy do Stanów Zjednoczonych, więc po ukończeniu szkoły średniej osiadł we Francji. Gniot filmowy nakierowany na tezę, ze wszyscy, powojenni, antykomunistyczni emigranci to osobnicy co najmniej podejrzani jeśli nie naziści. Film ten można traktować jako zemstę reżysera na Ameryce która nie przyznała mu prawa wjazdu na swoje terytorium.
"Podczas pewnego seminarium filmowego w jednym z college'ów reżysera COSTĘ-GAVRASA zapytano, dlaczego jedna z postaci w "POZYTYWCE" zachowywała się tak, a nie inaczej.
-Zapytajcie Joego - odpowiedział Costa - to on napisał, jak się mają zachowywać bohaterowie.
Ale potem kolejny student, i kolejny, i jeszcze następny zadawał to samo pytanie.
-Zdałem sobie sprawę, że oni nie rozumieją - powiedział mi potem Gavras. - Mówiłem im tyle razy, że nakręciłem TWÓJ scenariusz i przełożyłem TWOJĄ historię i TWOJE postaci na ekran, a oni wciąż uważali MNIE za autora, zupełnie jak maszyny".
-
Joe Eszterhas, "Hollywoodzkie zwierzę"
U ciebie też to działa. U każdego.
Każdy człowiek jest zły z natury — tylko różni się stopniem świadomości tego faktu.
Polecam przejrzeć się sobie przez jeden dzień. Posłuchać każdego słowa, które wypowiadasz, każdego gestu, tonu, spojrzenia. Zastanów się, co naprawdę za nimi stoi. Bo nie istnieje coś takiego jak „neutralne” słowo. Każde jest obliczone — na korzyść, na sympatię, na władzę, na uwagę, na przewagę.
W głowie działa cichy głos — kalkulator udający sumienie. Podpowiada, co powiedzieć, jak się uśmiechnąć, kiedy przyznać komuś rację, żeby później móc użyć tego przeciwko niemu. Ten głos udaje, że go nie ma. Ale to on decyduje, co mówisz, jak mówisz i po co.
Każdy z nas cały czas gra rolę — człowieka normalnego, serdecznego, uczciwego.
Ale ta „uczciwość” to tylko strategia społeczna. Przykrywka dla instynktu przetrwania. Dla chęci dominacji. Dla pragnienia bycia kimś lepszym.
Każdy uśmiech ma drugie dno, każda pomoc ma ukrytą kalkulację, a każde słowo „przyjacielu” jest testem, czy ten drugi jeszcze wierzy w szczerość.
Spróbuj przeżyć choć jeden dzień, nie robiąc nic, co nie miałoby w sobie drugiego dna.
Nie dasz rady.
Bo ten głos — ten cichy, zimny głos, który podszeptuje, jak grać człowieka — to właśnie ty.
Każdy, kto odważy się obserwować swoje myśli, zobaczy w sobie potwora — i natychmiast spróbuje o tym zapomnieć. Nikt tego jednak nie zrobi — nie dlatego, że boi się prawdy, ale dlatego, że mu się nie chce, wszystko mu jedno jaki jest. Człowiek jest zajęty obsługą własnego ego, drobiazgami, które są dla niego ważniejsze. Dobry człowiek musiałby to sprawdzić; zły nie ma na to ochoty. I tym samym wszystko już wiadomo — bez żadnego eksperymentu.