Wspaniała historia. Aż trudno uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę.
W roli głównej Anthony Hopkins. Chyba nikt inny nie zagrał by tego tak dobrze.
Rewelacyjny scenariusz. Głębokie, kryjące wiele prawdy cytaty.
Humor. Rzadko zdarza mi się śmiać na głos podczas oglądania nawet najlepszej komedii. "World's Fastest Indian" zmusił mnie do tego w (aż) kilku scenach.
Klimat. Jest to film dla każdego. Jednocześnie nie jest to typowe kino familijne. "World's Fastest Indian" niesie ze sobą wielką dawkę siły, determinacji, po jego obejrzeniu wszystko wydaje się prostsze (ale i tak nie jest ;)).
Emocje. Wspaniale oddana prędkość w scenach z motocyklem. Zwłaszcza w Bonneville. Oglądając pędzącego Burta sam przyjmowałem aerodynamiczną sylwetkę ;)
Rewelacyjne zdjęcia, ciekawa muzyka i niezła obsada (choć poza Hopkinsem chyba tylko mały Tommy grany przez Aarona Murphiego wybił się ponad przeciętność).
Zakończenie. No cóż, z jednej strony wolałbym, żeby film skończył się nieco wcześniej, a z drugiej... główny bohater w jednej ze scen wspomniał, że wszyscy chcieliby widzieć starych ludzi w grobach (może nie tak dosadnie, ale jednak). A tu proszę. To nie było ani ostatnie, ani nawet przedostatnie słowo Burta Munro. 9+/10
Zgadzam się z Tobą, ale dodam jeszcze, że oprócz tego, że film był familijny, jasny, barwny i powodował wiele uśmiechów w różnych sytuacjach, trzymał w napięciu jak niejeden triller. Dlaczego? Śmialiśmy się z naiwności Burta (np. kiedy poznał recepcjonistę/kę), kiedy naiwnie wierzył w spełnienie swoich marzen, ale jednocześnie oczekiwaliśmy momentu, w którym w końcu coś pójdzie nie tak, prawda? Wątek z chorobą i zażywanymi w ostateczności lekami, nienajmilsze gęby kolegów z wyścigu (grubas w kapeluszu i gość z wąsikiem) sprawiały, że każdy czekał na to, że w końcu ktoś Burta oszuka, zrobi mu krzywdę w on w końcu zejdzie na zawał... A tymczasem wszystko skończyło się pięknie i przez to.. zaskakująco! Naprawdę wyjątkowy i godny polecenia film.
Gry Hopkinsa raczej nie ma co komentować, ale miałam wrażenie, że on tą historię sam rzeczywiście przeżył a przynajmniej przyjaźnił się z prawdziwym Burtem. Coś wspaniałego! Film jest cudowna mieszanką wzruszenia, emocji, śmiechu i oczekiwania na wyniki biegu... No łał!