Więc zgodnie z wszelkimi boskimi zasadami, trochę na przekór koślawej chodź na pewno zrobionej z sercem reżyseri, powstał film wielki. Obraz pełen ciepła, chumoru, mądrości i dystansu. Scenariusz napisany prosto, ale każdą sekundą trafiający w sedno. Świetne dialogi. No ale najważniejszy jest tu ON. Hopkins tworzy kreacje trochę autobiograficzną, mocno łamiącą wizerunek Anthonego-świrusa i oszałamiająco poruszającą. Szkoda tylko, że do jego poziomu daleko operatorowi i kompozytorowi. Ale wszystko to tylko u Morusa i/lub w Erze (Plusie?). 9/10 i polecam.
Całe szczęście że ta historia była prosta, bo gdyby zaczeli świrować z scenariuszem to sam Hopkins by nie wystarczył. Nie ma w tym filmie nic nadzwyczajnego, ale czar gdy Hopkinsa rekompensuje to wszystko. Gdyby nie on to ten film byłby nudny i niczym nie wybijający się ponad przeciętność. Bo te ciepło, te dialogi nie byłby takie gdyby nie on. Takie moje zdanie
Pozdro