Film ogólnie ogląda się przyjemnie, ale błędów... ogrom. Nie potrafili nawet ograć lotniska Chopina, tylko wykorzystali inne, wąskie kadry i jakaś naklejka na ścianie Welcome to Warsaw. A najlepsze jest ujęcie, jak bohaterowie wsiadają do starego pociągu elektrycznego, jakie jeżdżą po lokalnych trasach, po czym znajdują się w korytarzu pociagu InterCity, chyba Stadlera, z naklejkami IC. Dworzec w Kraśniku pokazują tak, jakby właśnie skończyła się wojna, Warszawę, dla kontrastów, podobnie w zbiciu z nowoczesnymi wieżowcami, ale jest to zrobione tak nieudolnie, że zagraniczny widz odniesie wrażenie, że w mieście na każdym kroku są stare rozwalające się kamienice. Polskich widzów takie elementy mogą razić.