PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10078377}

Predator: Pogromca zabójców

Predator: Killer of Killers
2025
6,7 1,3 tys. ocen
6,7 10 1 1306
6,6 7 krytyków

Predator: Pogromca zabójców
powrót do forum filmu Predator: Pogromca zabójców

Są tematy, które po udanym debiucie eksploatuje się aż do dna... niejednokrotnie to dno przebijając w kolejnych sequelach, prequelach itp... To zaskakujące, jak splątane niegdyś w AvP uniwersa Predatora i Obcego zmierzają razem (choć teraz każde z osobna) w podobnym kierunku. Po premierze "Romulusa" próbowałem obejrzeć ten film po raz drugi, ale nie wytrwałem do końca; z tym większym zaciekawieniem podszedłem do "pogromcy zabójców" (bo ostatni "Predator" z 2018 r. właśnie "przebił się przez dno"). Trochę mnie zniechęcała formuła animacji, znałem też wczesne zapowiedzi, wiedziałem, że będzie to tryptyk - w każdym razie rozpocząłem seans z rezerwą, ale też obdarzając film dużym kredytem zaufania.
Muszę przyznać, że początkowo wyglądało to całkiem obiecująco. Pierwsza część tryptyku rozwija się w świecie Wikingów. Szlaki przetarły już takie produkcje jak "13 wojownik", "Outlander" (pomijam inne, zwłaszcza serialowe uniwersa - raczej historyczne niż SF) czy w świecie komiksów - "Thorgal". Było zatem na czym budować. W pewnym momencie zaczynałem nawet żałować, że nie jest to film fabularny. Według mnie, ta część była najlepsza, niestety w najbardziej interesującym momencie się urywa! (dalej musiałbym spoilerować..). Kolejna odsłona przenosi nas do XVII - wiecznej Japonii. Co ciekawe, przez większą część tego epizodu, główni bohaterowie prawie się nie odzywają (co jak jak dla mnie było in plus). Trzeci epizod toczy się w czasie II wojny światowej. Jeśli epizod japoński był trochę dziwny, to w tym trzecim twórcy zupełnie odlecieli. Jedyne, do czego można to porównać to stara produkcja Spielberga z lat 80. - "1941" (która sama w sobie była udaną i przezabawną satyrą wojenną). Tu niestety nie ma się nawet z czego śmiać... Jeśli w epizodzie japońskim narzekałem na brak dialogów, to w epizodzie wojennym, główny bohater gada jak najęty, w dodatku najcześciej o niczym. Nie da się w zawoalowany sposób powiedzieć inaczej - to jest po prostu dziecinne (w stylu Scoobie Doo - a film +18). Na korzyść można przytoczyć dbałość o pewne detale. Samoloty, to w miarę wiernie odwzorowane maszyn F4F4 Wildcat, czy Dewoitine d 520.
Wszystkie trzy epizody znajdują swoje zwieńczenie w ostatniej - czwartej części. NIestety w swojej absurdalności, idzie ona jeszcze dalej niż trzecia. A teraz najlepsze... dodajcie do tego polski dubbing... i wychodzi taki trochę "Predator" a'la Monte Python (nie ujmując nic temu ostatniemu).
Film jest bardzo nierówny. Pierwsza część - dobra (niestety z niewykorzystanym potencjałem). druga ujdzie - i w zasadzie na tym koniec,
Pomijając drobne złośliwości, nie sposób nie odnieść się do ostatniego filmu - PREY (który jednak był nieporównanie lepszy). Był już Predator w dżungli, był w miejskiej dżungli, był w dżungli na innej planecie... PREY lokuje PREDATORA w innej rzeczywistości historycznej i antropologicznej. Jakie to daje możliwości? Pokazali na m to twórcy "Pogromcy zabójców" - obok świata Wikingów, Samurajów czy pilotów (rodem z "Paragrafu 22") możemy się spodziewać wejścia PREDATORA w czasy np. Gladiatora, Robin Hooda, wypraw krzyżowych, a nawet swojskiego Potopu... i, jak się możemy spodziewać temat będzie trwać, oczym świadczy zakończenie prowokujące kontynuację...