Szału ni ma, zabrakło "brudu" jak np. w filmie "Zjawa". Indianie za bardzo wymuskani. Odgrzewany kotlet, standardowo ganiają się po lesie , tym razem łomot Predatorowi spuści kobieta i nie mam z tym problemu, jednak liczyłem na jakiś powiew świeżości, nowy zaskakujący pomysł, a tu jak zawsze to samo...
Jakieś połączenie etiudy studenckiej o Pocahontas, Ostatniego Mohikanina i Jawy.
Podzielam zdanie. Wszystko czyste, ładne, ciągle świeże. Nuda, dialogi debilne, bo nie można ich nazwać banalnymi, brak klimatu, napięcia.
Ale już motyw z umiejętnością obsługi pistoletu, tylko po tym jak konający gość jej to wytłumaczył głowę mi rozsadziło. No chyba że miała wczytanie programu w Matrixie. Lasce która od urodzenia posługiwała się, tylko łukiem, nożem i tomahawkiem.