są sceny na które trzeba patrzeć przez palce, albo wyjść na chwilę by zajrzeć do lodówki. Jak na przykład ta słynna scena ataku na bazę żółto-czerwonych. Kiedy to Arniemu pod lufę wybiegają rzędami by ginąć z głupimi wyrazami twarzy. Wyśmiana w Hot Shots jak dobrze pamiętam. Element "akcji" typowy dla tamtych czasów zupełnie jak z Commando (to to już komedia jest).
Wielkie plusy za scenariusz, muzykę, dobrze dobranych aktorów (Indianin, czy koleś od miniguna zapadają w pamięć) i ogólnie klimat. Wiele osób ma sentyment do tego filmu bo jak ja obejrzeli go za młodu z opadniętą szczęką. Bardzo dobry film SF jednak wyżej niż 8 ocenić nie da rady.
W sumie, to aktorsko najlepiej wypadła KOSIARA :-)
Dla mnie ten film to kwintesencja kina z Arnoldem - i to jest chyba największy komplement ;-) Do dziś pamiętam, jak za dzieciaka się tym jarało z kumplami.
Pomysł jest bardzo dobry, może nawet genialny jeśli chodzi o scenariusze filmowe. Reguły kina akcji, bo niewątpliwie to kino gatunku, musiały zostać spełnione, księgowi kasę podliczyli, ale ... wyobrażam sobie jaki mógłby być ten film gdyby podwładnym Arnolda zabrać połowę, chociaż, tego żelastwa, którym bez umiaru rozporządzali!
Good night, and good luck, esforty.
6/10