Chciałem skupić się na sprawiedliwości w tych dwu obrazach.
Pierwsza pozycja, "Proces" w reż. Orsona Wellesa, oparta na powieści F. Kafki pod tym samym tytułem pozostawia zupełnie inne odczucie niż druga, "Dwunastu gniewnych ludzi" w reż. Sidneya Lumeta. Skorumpowany system "europejskiego" wymiaru sprawiedliwości i triumfujący amerykański. Nie chodzi mi tu w żadnym wypadku o polityczne aspekty, ale o Wasze odczucia do tych filmów - szczególnie pod zadanym kątem ;-)