Komiksy to rodzaj degeneracji intelektualnej, w opozycji do literatury. Komiksy to uproszczenia, to klipy, to rysunkowy analfabetyzm dla najmłodszych, jeszcze ledwo umiejących czytać i pisać. Obejrzałem ten film na razie do połowy i jest to straszliwie płytkie czyli komiksowe. Czyli odrażające, zwyrodniałe, hańbiące, idące w stronę zezwierzęcenia.

O dziwo lubię Reynolda, jego ekspresja aktorska mi nie przeszkadza, ale przeszkadza mi to, że gra w coraz głupszych filmach, coraz bardziej zdegenerowanych intelektualnie, które nie mają KOMPLETNIE żadnej wartości, również tej rozrywkowej. Pierwszy Indiana Jones był rozrywkowy w sensie pozytywnym, podobnie jak płyta In Rock zespołu Deep Purple. Teraz to mamy jakiś rodzaj pikowania kulturowego, w celu zniszczenia wszystkiego co ma jakikolwiek sens.

Wpływ na to ma fakt, że ludzie coraz mniej czytają, coraz bardziej głupieją, degenerują się, stają się coraz bardziej zezwierzęceni ze swoimi coraz mniejszymi wymaganiami "artystycznymi". Stają się coraz mniej wybredni, coraz mniej wymagający, a jednocześnie coraz mniej rozumiejący z otaczającego ich świata. Za chwilę kolejne pokolenia Hitlerów, Stalinów, Putinów dojdzie do władzy, bo rozszerzająca się głupota ludzi do tego doprowadzi. Przypominam, że głównym źródłem czystego Zła jest głupota.

Filmy szerzące debilizm i półanalfabetyzm są częścią szerszego zjawiska. Ludzie głupi albo bardzo głupi, szokująco bezwartościowi, uważają, że to tylko rozrywka, ale w układzie naczyń połączonych każde ogniwo ma znaczenie. Ten film sam w sobie nie jest groźny, mimo że jest niezwykle głupi, ale jako część większej całości stanowi ogniwo łączące coraz bardziej degenerującą się ludzkość z przyszłością, która przyniesie smutne dla wszystkich konsekwencje.
Ludzie coraz głupsi a nie coraz mądrzejsi nie tworzą dobrej perspektywy, tak to trzeba powiedzieć.