To jak została przedstawiona załoga Prometeusza to jest pikuś przy tym co reprezentuje sobą Pani Elizabeth Shaw.
Jest to postać zwyczajnie nierealna. Dlaczego?
Jest to osoba wierząca. Wiemy w jakiego Boga wierzy, bo manifestuje to nosząc krzyżyk.
Jestem pewien, że to co niżej napiszę wie 99,9% czytających ten tekst.
Wiara chrześcijańska to w wielkim skrócie:
-Jezus Chrystus jako Syn Boga, który umarł za grzechy całej ludzkości na krzyżu (stąd symbol ten w wielu domach i na piersiach ludzi w tym Elizabeth Shaw). Dzięki jego śmierci mamy szansę trafić do nieba po własnej śmierci.
-Niebo to miejsce niematerialne, nie można tam trafić za życia. (ten punkt może być sporny, aspekt pochwycenia Kościoła, za dużo pisania jak na forum filmu, ale i tak ma się to odbyć drogą duchową)
-Bóg jest nieomylny, wszechmogący i nieśmiertelny. (bezspornie!)
Takie są podstawy religii chrześcijańskiej.
Wie o tym pełnoetatowy wierzący i ten co chodzi do kościoła tylko w święta, ateista też wie w co nie wierzy (przynajmniej powinien).
Jeżeli Elizabeth przedstawiająca się jako wierząca w Boga i nosząca krzyżyk jako manifestację swojej wiary (a nie ozdobę) mówi na początku filmu, że WIERZY, że leci się spotkać ze swoim stwórcą, statkiem kosmicznym na drugi koniec galaktyki, to ja się pytam jakich prochów zapomniał łyknąć ten co to napisał?
Wiara w to, że stworzyli nas kosmici jest OK. Nawet wiara w to, że Jezus był kosmitą jest OK (piszę to bo podobno do tego zmierza ten film). Ale wiara w nieśmiertelnego Boga i jednocześnie w stworzenie nas przez ŚMIERTELNĄ rasę będącą na wyższym poziomie technologicznym jest po prostu obłędem. NIE MA TAKICH LUDZI!!! Nie można wierzyć w obie te rzeczy jednocześnie.
Jak wierzę, że stworzyła mnie wyższa cywilizacja to krzyżyk leci do kosza, bez zastanowienia. Jak wierzę w Boga to nie zaakceptuję tego, że Bóg jest śmiertelny lub, że ktoś inny niż mój Bóg mnie stworzył.
Elizabeth Shaw reprezentuje człowieka wierzącego, że istnieje Bóg do którego powinniśmy się modlić i oddawać mu cześć i do którego można dolecieć statkiem kosmicznym. Tak została napisana główna bohaterka Prometeusza.
Jeżeli do kogoś jeszcze nie dociera absurd tej postaci, to wyobraźcie sobie, że ktoś przedstawia wam niezbite dowody na to, że was stworzył za pomocą technologii, którą jesteście w stanie zbadać i wytłumaczyć. I co? Padacie na kolana i nazywacie go Bogiem robiąc znak krzyża na klacie, czy może wasz światopogląd idzie do kosza?
Wartościowy wpis. Zgadzam się w 100% co do tez w nim zawartych. Na marginesie, ja jednak osobiście nie przywiązuję zbytniej uwagi do tych kwestii (wewnętrzna niespójność charakteru postaci, jej nielogiczność itp.), dla mnie to był jest i będzie tylko film rozrywkowy i zbytnie wchodzenie w szczegóły mija się z celem, a wytykanie takich błędów jest szukanie dziury w całym. Jak mówiłem, dla mnie to tylko film rozrywkowy bez głębszego przesłania. Osobiście jestem zdania że wmieszanie w fabułę obcego kwestii religijnych jest największą porażką tego filmu.
Ty wolisz "zamknąć" oczy i nie widzieć dziur w całym.Pogratulować takiej umiejętności.
Jest jednak pewna grupa widzów,którzy nie wmawiają sobie istnienia zwartej całości,gdzie jej nie ma.
I ta racjonalna i analityczna część mózgu nie daje się tak łatwo wyłączyć.
Żadna nadzwyczajna umiejętność. Wystarczy odpowiedni punkt wyjścia którym w moim przypadku jest - o czym pisałem powyżej dwukrotnie - traktowanie tego filmy jako formy rozrywki a nie źródła do górnolotnej polemiki i dogłębnej analizy. Nie wmawiaj mi rzeczy których nie napisałem (vide istnienia całości tam gdzie jej nie ma). To tylko film, i do tego z gatunku sci-fi. Jak byś chciał żeby ten film był wewnętrznie spójny był ową zwartą całością to pewnie trwałby z 10 godzin a nie 2 gdzie nie ma czasu na zbytnie rozwijanie szczegółów, a czas trwania filmu wymusza luki w fabule.
Ale napisałeś:"a wytykanie takich błędów jest szukanie dziury w całym" I tego ci nie wmawiam?
I zastanawiam dlaczego odmawiasz prawa do analizowania fabuły innym widzom.
Za to uważasz za jedynie słuszną postawę gdzie będą oni siedzieli przed ekranem z rozdziawionymi gębami i łykali każde goowno,które się z niego wyleje)))))))))))))
A może się mylisz...a może ten film nie miał być tylko rozrywką...i w ten ułomny ,karykaturalny i nieudolny sposób próbował pzrymycić jakieś treści.I za to zbiera własnie cięgi)))))))))))))))
Wiele filmów sf nie trwa 10h a są wewnętrznie spójne...o czym ty piszesz?))))Odrobina rozsądku i uczciwości w stosowaniu argumentacji w erystycznej obronie tego filmu by sie przydała.Chociaż erystyka i uczciwość to pojęcie sprzeczne z założenia))))))))))))))))
Nie chce mi się dalej wałkować w kółko jednego i tego samego. Krótko. Dla mnie punktem wyjścia o czym pisałem poprzednio jest twierdzenie, że to tylko film rozrywkowy. Mając to na uwadze dalsza dyskusja jest bezprzedmiotowa (stąd twierdzenie że analizowanie szczegółów jest szukaniem dziury w całym z wyraźnym zaznaczeniem, iż jest to osobiste zdanie wypowiadającego).Skąd wniosek że odmawiam komukolwiek dokonywania analizy tego filmu - twoja subiektywna, wypaczona nadinterpretacja na potrzeby prowadzenia dalszego sporu. Spójny film s-f? Poproszę przykład. Rozsądek i uczciwość? Nieumiejętne posługiwanie się pojęciami zupełnie nieadekwatnymi do naszej dyskusji (co jest nierozsądnego w tym co napisałem albo nieuczciwego - rozumiesz w ogóle pojęcia znaczeniowe słów których używasz w dyskusji ?).
To że to jest film rozrywkowy nie zwalnia go w takim stopniu z wymogu spójnej fabuły.Oczywiście moim zdaniem i pewnie dużej części oceniających.
Film pod tym względem jest pełen niedociągnięć i nie dziwi mnie fakt dyskutowania o tych licznych niedoróbkach.
O jednej z nich jest ten temat.
I to ty skomentowałeś ocene jednej z takich niedoróbek stwierdzeniem:""a wytykanie takich błędów jest szukanie dziury w całym"
A dalsze zdania to kuriozum ,w świetle powyższego:
"Skąd wniosek że odmawiam komukolwiek dokonywania analizy tego filmu - twoja subiektywna, wypaczona nadinterpretacja na potrzeby prowadzenia dalszego sporu"
Odwracasz sytuację...autor postu napisał analizę,Ty ją określiłeś przy pomocy pewnego zwrotu jako niepotrzebną.
Aby potem twierdzić,że przyznajesz prawo do analizy.Brawo.
Podaruj sobie takie komentarze. Weź udział w dyskusji ale nie dowódź jej bezsensowności z założenia.
Bo ty uważasz ten film z rozrywkowy...wypadałoby sie zastanowić jak głupia to rozrywka)))))))))
To tyle o znaczeniu słów używanych w dyskusji.
Jak zrozumiałeś to kiwnij głową.Jak nie to przeczytaj jeszcze kilka razy))))))))))))))))))))))))))))))
Spokojnie i na luzie muszę ci jedno przyznać. Twoje nieudolne próby argumentacji są bardziej rozrywkowe od tego filmu. Przeczytaj ZE ZROZUMIENIEM mój pierwszy wpis jeszcze raz. Moja uwaga odnośnie "szukania dziury w całym" której się czepiłeś jak rzep psiego ogona była napisana PRZY ZAŁOŻENIU że jest to tylko film rozrywkowy. Ile jeszcze razy mam ci to tłumaczyć?. Dalej jak widzę nie rozumiesz podstawowej sprawy, że dla osoby która traktuje ten film wyłącznie jako formę rozrywki (w tym przypadku JA) analizowanie niedorzeczności tego filmu jest bezcelowe i niepotrzebne. Taka jest teza mojego twierdzenia - a nie to jakbyś sobie pewnie tego życzył na potrzeby podtrzymania sporu, jakobym w ogóle odmawiał komukolwiek prawa do dyskusji/analizy. To jest twoja wypaczona brakiem umiejętności logicznego rozumowania nadinterpretacja rzeczywistości. Na siłę w wyniku niezrozumienia mojej wypowiedzi próbujesz wmówić mi coś czego nie powiedziałem, Dalej czekam na ten przykład spójnego filmu s-f, chociaż tak naprawdę to było pytanie retoryczne bo jakiegokolwiek przykładu byś nie użył, idąc tokiem myślenia czytelników którzy czepiają się szczegółów tego filmu rozwalę ten twój przykład w minutę (o ile go w ogóle oglądałem). O znaczeniu słów w dyskusji widzę że milcząco rakiem wycofałeś się z zarzucenia mi nieuczciwości i braku rozsądku bo jakoś dalej nie wiem "co autor miał na myśli" pisząc to - na marginesie, sam autor pewnie nie rozumie co napisał.
Ponadto, odnoszę wrażenie po sposobie twoich wypowiedzi (wzmianki o przemycaniu treści, - o używaniu "pewnych zwrotów"), że należysz do kategorii osób które maja z sobie tylko wiadomych względów problem z dosłownym rozumieniem wypowiedzi, doszukując się w nich dwuznaczności, mówiąc prościej (to tak żebyś zrozumiał) drugiego dna.
Zrozum to dosłownie...doszukujesz się dziury w całym.Przecież rozmową z tobą to czysta rozrywka.Jakie drugie dno........jakie zrozumienie swoich własnych wypowiedzi...jaka świadomość rozpoznania intencji w świetle takowych???)))))))))))))))
Zgadywanka)))))))))))))))))No i ta psychologia.Profesor)))))))))))))))))))))))))))))))))))))
"...świadomość rozpoznania intencji w świetle takowych???"....Że co?!. Autentycznie mnie rozbawiłeś własnoręcznie się pogrzebawszy. Dzięki za ten miły akcent na koniec dnia pracy. No cóż, w zasadzie ten cytat jest kwintesencją twoich umiejętności komunikacyjnych.
Ależ czego nie rozumiesz?))))))))))))
"Szukać dziury w całym" jak zwrot użyty w stosunku do adwersarza ma znaczenie pejoratywne...z pierwszym,drugim czy n-tym dnem.
I jedynym "namacalnym" dnem w tej dyskusji jest to że po takim stwierdzeniu nie potrafisz dojść do wniosku że tak to może być zrozumiane.W komunikacji zapewne jesteś świetny...pozawerbalnej)))))))))))))))
Dobra, przejdźmy dalej nad tym szukaniem dziury w całym bo widzę, że się w ogóle nie rozumiemy - dlaczego ignorujesz najistotniejszy fakt w tej dyskusji tj. że użyłem tego zwrotu przy założeniu że traktuję ten film wyłącznie jako film rozrywkowy (piszę to chyba już 5 raz i głupio się czuję bo nienawidzę się powtarzać w dyskusji ale wręcz wymuszasz to na mnie). Jakiego adwersarza????!!! Ty odniosłeś wrażenie, że ja potraktowałem autora tematu jako adwersarza? Kolejna nadinterpretacja z twojej strony, na dodatek potwierdzająca to co napisałem powyżej (doszukiwanie się przez ciebie dwuznaczności w wypowiedziach innych).
P.S. Nadal nie mogę przestać się śmiać z tego kwiatka cyt. "...świadomość rozpoznania intencji w świetle takowych". To jest HIT. Szkoda, że ja tak nie potrafię.
Uzupełniająco. Przeczytaj dwa pierwsze zdania mojej odpowiedzi na post autora i proszę cię wytłumacz mi na jakiej magicznej podstawie twierdzisz, że potraktowałem go jako adwersarza, w sytuacji jak przyznałem mu rację co do tez zawartych w jego wpisie? Reszta moich uwag, w tym ta cała twoja ukochana dziura w całym pisana była na marginesie powyższego, co zresztą jest wyraźnie napisane w mojej wypowiedzi...Ręce opadają.
I właśnie nie mogę się zdecydować co wybrać z twojej wypowiedzi...tkwi w niej pewien dysonans.Nie sądzisz?
Zakończmy tą dyskusję. Nowy dzień, szkoda energii, tym bardziej że ja osobiście dość gówniano go zacząłem (rozwalony zderzak w samochodzie). Co wybrać? Nie wiem, wybierz co tam chcesz, ja tam dysonansu żadnego nie widzę, wydaje mi się, że dość jednoznacznie wyjaśniłem swój punkt widzenia.
"Osobiście jestem zdania że wmieszanie w fabułę obcego kwestii religijnych jest największą porażką tego filmu."
W fabułę z Alienami lepiej nie mieszać, ale w Prometeuszu może być to bardzo ciekawe, jeśli prowadzić ten film w inną stronę, jako oddzielną historię, czyli bez nawiązywania do Alienów. Szkoda, że nie poszło to dokładnie w takim kierunku, czyli ostatnia scena filmu byłaby niepotrzebna.
dla mnie to jest strasznie naiwna analiza:
1) nie widziałem żeby modliła się chociaż przez chwilę, scena pod koniec filmu jak patrzy w niebo i mówi "Oh Good" płacząc, to nie modlitwa, tylko emocje wynikające z poczucia bezsilności jak np. ludzie jęczący w trakcie zamachów WTC
2) chęć odzyskania krzyżyka od Davida nie oznacza, że to jest dla niej wszystko i musi to przy sobie mieć, może po prostu ma taki komfort psychiczny jak żołnierze na wojnie z nieśmiertelnikami - nawet jak zginą ich ciało powróci do domu
3) jej wiara nie polegała na tym, że ponad wszystko wierzy w Jezusa, którego przysłał na Ziemię ponad 2000 lat temu Bóg (może i wierzyła, ale to nie ważne)... ale ten "TRUE BELIEVER" którego zatrudnił superstitious man - dziadek ojciec blondyny, to ktoś kto wierzy, że ta misja ma sens, że znajdą kogoś inteligentniejszego od nas, kto nas stworzył, to że się dowiedziała, ze mają taki sam materiał genetyczny jak my i że ktoś stworzył ich, a oni nas, wcale nie musi burzyć jej światopoglądu na stworzenie, darwinizm (chociażby częściowy - i wcale nie zakładam że w to wierzyła, bo z punktu widzenia poplątanej fabuły to nieważne), jedyne co się dowiedziała, że "inżynierowie" o których wiedziała jeszcze przed dotarciem na planetę lv-223 - są źli, że boją się, że ktoś będzie mądrzejszy od nich, boją się konfrontacji z czymś czego nie kontrolują, poza tym zakładając że odlatujący inżynier nie przekazał informacji żadnemu innemu statkowi ze śpiącym inżynierem - to Shaw lecąc do miejsca, skąd pochodzą inżynierowie chciała chronić ziemię, żeby nie przynieść na nią zagłady...... jej ukochany był martwy, jedyne co miała do stracenia to własne życie, a odkrycie prawdy o stworzeniu nas jej nie satysfakcjonowało, chciała poznać kto stworzył ich...
.. oczywiście film jest pełen niedorzeczności (więcej np. pod tematem Prometheus 2: Paradise), ale postać/osobowość Shaw wcale nie jest najsłabszą/najnierealniejszą częścią przedstawienia, mnie bardziej wkurzały niedorzeczne poczynania pozostałych bohaterów - wykształconych ludzi, którzy zachowywali się jak dzieci
Przecież to oczywiste że była głębokiej wiary. W ogóle całe założenie tego filmu polegało na tym że ludzie głębokiej wiary w Boga jak Shaw którzy są jednocześnie naukowcami oraz twardogłowi naukowcy uznający jedynie teorię darwinizmu jak biolog zderzają się z faktem że życie, że my zostaliśmy zasiani przez jakąś obcą, rozumną cywilizację pozaziemską. I tylko po to potrzebował tych ludzi Weyland. Tak więc nie była to wyprawa naukowa a ci ludzie zostali zrekrutowani jedynie z kaprysu z umierającego starca który chciał zobaczyć jak zareagują na spotkanie z czymś co zmusi ich do radykalnego zredefiniowania swoich poglądów na temat powstania życia.
Zgadzam się, najlepsza wypowiedź w tym wątku. Pomału się wyjaśnia, że Weyland sam nie wierzył w spotkanie "klasycznego Stwórcy" człowieka, tzn. "Boga" nadprzyrodzonego. obiektu kultu religijnego, "światłości wiekuistej" itp. Gdyby wierzył, lub choć wziął pod uwagę taką możliwość, że kosmici są dajmy na to, "aniołami", do których było by mu znacznie bliżej hehe. To wtedy wziąłby po jednym przedstawicielu najważniejszych religii na ziemi. W skrócie wziąłby zawodowych wyznawców religii bądź co najmniej 2 teologów. Ale Boga nie spotyka się na innej planecie, na co wskazywała zresztą mapa, więc w tym momencie było wiadomo iż jedynie co mogą odkryć to obcą cywilizację. Jedynie wierzącą, ale nie zakonnicą choćby, była Shaw, jej wiara zupełnie była obojętna dla SJ. Tendencją wyższego gatunku jest dominacja nad niższym, czego mamy przykłady choćby na ziemi, naczelne człekopodobne "małpy", nie są dobrym partnerem dla człowieka, nie chcielibyśmy z nimi obcować, bo nie widzimy w tym niższym gatunku żadnych korzyści, "murzyn chociaż pełnił rolę niewolnika", Indianie byli urodzonymi wojownikami, wolni i dumni, a z małpą już wcale nie pogadasz....
Scott nie chciał podawać dokładnej przyczyny jaka powodowała że inżynier chciał nas zniszczyć mimo że w dodatkowym materiale była jego przemowa która nadawała temu trochę sensu. Tak naprawdę to bez znaczenia, ważne jest tylko to że stworzyli nas a potem nienawidzili co było rzeczą druzgocącą dla wierzącej Shaw dla której jedyne słuszne było wyobrażenie Boga stwórcy który jest miłością i kocha wszystkich ludzi. Chciała koniecznie wiedzieć "dlaczego" nawet jeśli ten lot na planetę inżynierów był samobójstwem i oznacza to dla niej śmierć. Nie da się żyć ze świadomością że to co zapoczątkowało nasze życie pała do nas tylko nienawiścią i to kompletnie z niewiadomego powodu. Każdy rozumny człowiek na jej miejscu zrobiłby to samo. Tylko androidowi jest to obojętne. Jednak Shaw aby kompletnie nie zwariować zachowuje wiarę w jakieś wyższe dobro które jest ponad całym tym szaleństwem. Wszystkie te pomysły na papierze brzmią jak materiał na arcydzieło a w praktyce i tak wyszedł film klasy B.
Sprzeczności tu nie widzę.
Shaw wierzy w Boga przed wyprawą. Shaw w trakcie wyprawy dowiaduje się, że została stworzona przez kosmitów, lecz nie przestaje wierzyć w Boga, bo istnienie kosmitów nie wyklucza istnienia Boga, który mógł stworzyć i ich. Nie poległa więc wiara, ale braki w Biblii. Ponadto RS w kolejnym Promku na pewno nie przedstawi nam Boga takiego, jakiego znamy, bo to byłaby już klęska na całej linii, gdyby się okazało, że to archetypowy dziadek z brodą albo wszechpotęga gdzieś w środku galaktyki.
Tak btw.: Inżynierowie są ponoć nieśmiertelni (nie starzeją się), można ich tylko zabić/zniszczyć, co można zrobić z każdą materialą rzeczą.
A ja widzę sprzeczności i to olbrzymie, zwyczajnie to wszystko jest fikcją, jest to zbiór pomysłów artystów, speców od horrorów, pisarzy s-f, ostatnio nawet fanatyka mitów i kosmitów Danikena, którą chciała byś zamienić z ziemską rzeczywistością, oj dałaś się zbałamucić dziewczyno, gdyby Scott nakręcił film oparty na "baśni" to też uwierzyłabyś, że ludzi stworzyli "bogowie" bracia Grimm lub Andersen ?
Co do długowieczności/nieśmiertelności, trzeba mieć wątłe ciało, mózg odporny na brak tlenu, i inny system nerwowy, nawet rośliny tego nie wytrzymują. na ziemi mamy żółwie zyją ponoć 200 lat, dzięki odporności na brak tlenu i głód. Zresztą większą część życia spędzają w letargu, ich duża niezręczność i archaiczna budowa, przystosowała ten organizm na warunki w których jego niezdarny gatunek ma duże szanse przeżycia. Wszelkie bio-organizmy aktywne, muszą działać by utrzymać się przy życiu. Jako organizmy zmiennocieplne, jesteśmy podatni na temperatury, jak również potrafimy regulować temperaturę własnego ciała, w określonych granicach. Skoro zaś SJ to DNA całkiem zgodne z człowiekiem, co zresztą jest daleko posuniętą bzdurą, bo w takim przypadku musiałby dać życie całej ziemskiej florze i faunie, która jest całkowicie zgodna z naszym organizmem, krótko mówiąc musiałby stworzyć życie na ziemi od podstaw, co z biologicznego punktu widzenia jest sprzeczne z historią ziemskiej ewolucji. Ponad wszelką wątpliwość początki życia na ziemi zostały już udowodnione jako skutek sprzyjających warunków, praw chemii i fizyki. Jesteśmy częścią ziemi, pierwiastki, które wchodzą w skład naszego organizmu, da się bez problemu znaleźć w naturze (90% to woda) ;)) Natura przystosowała nie tylko ludzi, ale zwierzęta i owady. Takie organy jak płuca ssaków ewoluowały i pochodzą od aparatu hydrostatycznego polipów i meduz (komory powietrzne, rurkopławy). Budowa aparatu jest wspólną cechą łączącą gatunki wyższego rzędu, który z czasem ewoluował w bardziej zaawansowany organ płucny. Wiązało się to z zapotrzebowaniem na tlen (zwiększenie tempa metabolizmu) u zwierząt, które przystosowywały się do życia lądowego ;))
Nie wyznaję żadnej wiary, a wszystkie dyskusje toczę w konwencji filmu, który uważam w 100% za fikcję. Nie wierzę w żadnych bogów ani Inżynierów, bo to przecież fantastyka, tak jak każda religia świata.
Co do długowieczności: należy mieć bardzo prostą budowę ciała (stułbia jest praktycznie nieśmiertelna, szybko się dzieli i regeneruje). Złożony organizm nie ma na nią szans, chyba że jego komórki dzieliłyby się w nieskończoność, ale to także powodowałoby perturbacje, jak nowotwory.
A co ty na to, że fabuła prometheus została zmieniona ? Zmianie uległy potworki, co miało kluczowy wpływ na fabułę. Niejaki David mający iloraz inteligencji 350, daje wyrwać se głowę. Teraz wychodzą te kwiatki, zdradza nam to pisarz Jon Spaihts. Okazuje się też że inżynierowie stworzyli notatki, które zostały przetłumaczone przez Davida, wynikało z nich niezbicie iż "czarna maź" jest rodzajem broni, tłumaczenie zawierało wszelkie szczegółowe dane objaśniające np. różnice objawów miedzy zarażeniem przez powietrze, a połknięciem. Mimo tego wredny sukinkot David ani myślał ostrzec załogę. Najgorsze że mając 350 IQ nie przewidział że SJ może ich wymordować jak króliki
"A co ty na to, że fabuła prometheus została zmieniona ?"
Ponoć nawet kilka razy ;)
"Niejaki David mający iloraz inteligencji 350, daje wyrwać se głowę".
Inteligent + zirytowany mięśniak tuż obok = inteligent nie ma szans.
Jest gdzieś oficjalnie napisane, że to było 350, czy tak sobie po prostu piszecie? Wychodzi, że miał IQ jak człowiek, skoro popełniał te same co on błędy.
http://www.filmweb.pl/news/Scott+opowiada+o+sequelach+%22Prometeusza%22+i+%22Bla de+Runnera%22-89751
jego inteligencja była natury syntetycznej sztuczna brak wyobraźni
Sorki, ale muszę się wtrącić :-)
"Jako organizmy zmiennocieplne, jesteśmy podatni na temperatury" - jest DOKŁADNIE ODWROTNIE. Jesteśmy STAŁOCIEPLNI i odporni na zmiany temperatury zewnętrznej. Ssaki dzięki szybkiemu metabolizmowi są w stanie utrzymać stałą temperaturę ciała, co uniezależnia je od temperatury otoczenia. Dzięki temu funkcjonujemy i w Afryce, i na Antarktydzie (na przykład).
@lordbyron - stwierdzenie, że ludzie są zmiennocieplni zakrawa na "herezję" :-)))
Eee no tak, pomyliłem gatunki, miałem poprawić, ale było już po ptakach, więc olałem, to chochlik a nie moja świadoma herezja, ale dzięki za uważne przeczytanie i sprostowanie ;-P
Luzik :-) Przyznaję, że byłem w lekkim szoku ale skoro "to chochlik a nie moja świadoma herezja" - pryncypia się zgadzają :-)))
Pytanko do wszystkich.
Gdzie w trakcie filmu ktokolwiek dowiaduje się, że zostaliśmy stworzeni przez Inżynierów?
Anna oglądałaś ten film? Shaw już na początku filmu informuje wszystkich o celu misji, która polega na znalezieniu Inżynierów, którzy według niej stworzyli ludzi. Od początku wierzyła, że Inżynierowie nas stworzyli. Właśnie do tego się odniosłem, że Shaw wierzy w Boga przed wyprawą (w starego dziadka z brodą) i jednocześnie w stworzenie ludzi przez kosmitów. Wydawało mi się, że klarownie to wyjaśniłem. Nieważne jakiego boga przedstawi w drugiej części Scott, bo Shaw tego jeszcze nie zna. Na początku filmu (przed rozwinięciem fabuły) jest przedstawicielką Chrześcijaństwa i Scjentologii w jednym, a to jest nierealne.
Istnienie kosmitów wyklucza istnienie Boga. Może nie dla Ciebie, ale dla ludzi wierzących w Boga biblijnego nie istnieje (niestety) pojęcie braków w Biblii (podobnie jak dla niektórych fanów Prometeusza nie istnieją dziury w fabule) i to, że w Biblii nie ma nic o kosmitach, dla wierzącego oznacza, że ich nie ma. Nie chce mi się prowadzić dyskusji teologicznej. Rozejżyj się dookoła, poszukaj wierzących, pogadaj z księdzem, zobacz co ci powie na temat Boga i kosmitów w świetle wiary Chrześcijańskiej.
Przyznaję, że istnieje możliwość, że Shaw wcale nie wierzy w Boga, tylko nosi krzyżyk jako pamiątkę po ojcu, ale większość osób (nawet Ty) uważa ją jednak za Chrześcijankę i sądzę, że taka miała być jej rola - przeciwwaga dla naukowców. Jeżeli tak jest, to uważam Shaw za najgorzej napisaną, nieprzemyślaną i nierealną postać w tym filmie.
"Gdzie w trakcie filmu ktokolwiek dowiaduje się, że zostaliśmy stworzeni przez Inżynierów?"
Jest o tym kilka wątków. Np. początkowa scena, której znaczenie reżyser wyjaśnił, oraz badania DNA Inżynierów, po których naukowcy już wiedzą, że ludzie zostali stworzeni przez obcych.
Jesteś pewien, że chodziło Ci o scjentologię? Jest to nurt jak najbardziej religijny.
Braki w Biblii są możliwe. Może całość nie zachowała się do naszych czasów. Tak jak kalendarz Majów kończy się na roku 2012, który jest uważany za szczyt ewolucji... bo zachowały się tylko 3 kodeksy, a cała reszta dorobku Majów została spalona.
A w Biblii kosmici mogli być określeni aniołami.
Co do kosmitów w Biblii: http : //www . racjonalista . pl/kk.php/s,1010
Zadaj sobie pytanie po co mam ciągle bronić dennego filmu tylko dlatego że bardzo podoba mi się aktor występujący w jednej z głównych ról? Na dodatek Prometeusz ostatecznie wcale nie wskazuje na darwinizm, danikenizm czy ateizm, tylko wiarę w Boga i wyższe dobro które jest ponad tym wszystkim.
Eee to nie do końca tak, Shaw rozmawiała z Hollowayem, pokazując mu zgodność badania DNA, wtedy Holloway zasugerował jej, że może zrezygnować z noszenia "krzyża". Na co Shaw zaoponowała pytaniem, " co stworzyło inżynierów?" I miała rację, w samym filmie mamy inne "gatunki, które mogą być florą i fauną rodzinnej planety inżynierów. Tak naprawdę nie wiadomo, czy misja SJ, nie była "arką ocalenia", teoretycznie jest to możliwe. Ponieważ proces, jaki przechodzi kropla z wazonu" jest całkowicie pozbawiony chyba sensu i logiki, nazwijmy "nieprzewidywalny i chaotyczny", nierealnie błyskawiczny, ale uderzająco podobny pod względem ewolucji gatunków ziemskich. Kropla zmienia się w robaka, który finalnie czyni z Hollowaya mutanta, zarażona przez Hollowaya Shaw daje życie głowonogowi, który jednak nie powoduje u niej zmian mutacyjnych, dalej "głowonóg" gwałci oralnie "inżyniera", z którego wydostaje się xeno-podobny. Pytanie, jakie cechy DNA bezkręgowca, posiadała Shaw, że wyszedł z niej potomek mięczaków ? Nie mieliśmy w filmie "amonita", przodka "głowonogów". Zgodnie z resztą cyklu ewolucyjnego, narodziny "ślimaka" powinny poprzedzać "głowonoga". Pytanie, dlaczego pominięto ten cykl ewolucji, przynajmniej byłby konsekwentny i zarazem humorystyczny wątek ;-P
Nikt normalny wierzący w Boga nie będzie jednoczęśnie uparcie pragnął uwierzyć w to że stworzył go jakiś kosmita. Na dodatek Shaw miała być w filmie przciwwagą dla darwinisty biologa i nawiedzonego dziadka który liczył że stwórcy kosmici dadzą mu więcej życia. W dalszej części filmu jej wiara ma być wystawiona na ciężką próbę a gdy omawiany był cel lotu powiedziała że:
Nazwaliśmy ich Inżynierami.
Inżynierami?
Powiecie nam, cóż takiego skonstruowali?
Nas.
Bzdura.
Macie coś na poparcie swojej tezy?
Jeśli zamierzacie zdyskredytowa trzy stulecia darwinizmu, to...
Skąd macie pewność?
Ja nie mam.
Ale chcę w to wierzyć.
Tak więc jest tu jakiś absurd na miarę biologa zalecającego się do seksownej kobry a jednocześnie bojącego się zwłok kosmity. Twórca filmu zapewne chciał pokazać że biolog na fakt odkrycia żyjącej obcej formy życia wpadł w euforię tak bardzo że nie zwracał uwagi na względy bezpieczeństwa. Ten sam biolog na widok zwłok kosmity już wtedy powinien zareagować euforycznie i cieszyć się jak dziecko, powinien zapragnąć jak najszybciej je zbadać zamiast się ich obawiać.
Skąd tytuł "Prometeusz"? Tylko proszę nie pisać, że od nazwy statku. Próbuję wydumać w jaki sposób ten film nawiązuje do mitologii. Pewnie nie jestem pierwszym, który o to pyta, wybaczcie zatem i oświećcie błądzącego, bo drugi raz nie zdołam przejść przez kiszki bogów...
Po prostu posłuchaj co mówi stary Weyland na briefingu, wyjaśnienie masz w filmie, jeśli chcesz pogadać o filmie, najpierw obejrzyj go kilka razy, aż wszystko zrozumiesz i nie będziesz musiał zadawać tak prostych pytań, bo np. przekimałeś"dialogowe" sceny ;P
Nie kimałem na filmie, a mimo to niewiele zrozumiałem. Może dlatego, że nie wiem co to briefing.
Nie szkodzi, skoro nic nie rozumiesz to uzasadnia twoją ocenę, bo kto daje 10/10, musi mieć inteligencję (teoretycznie), ponieważ widział i zrozumiał więcej niż inni, a jeśli daje 1/10 to też powinien być inteligentny do tego stopnia, aby móc uzasadnić ;D Jeśli ocena jest wynikiem braku inteligencji, to jest guzik warta. W skrócie obejrzałem + oceniłem - nie pomyślałem - nie zrozumiałem = guzik ;))
Acha, to ja nie wiedziałem, że jest taki obowiązek. Ale skoro już mnie uświadomiłeś, spieszę z wyjaśnieniem. Do udzielenia tak surowej oceny zmotywowała mnie moja (typowa zresztą dla ludzi ograniczonych, bądz tez calkowicie pozbawionych inteligencji) niepohamowana żądza zemsty- mianowicie na panu Rydleju, który zapewne regularnie odwiedza to elitarne forum i npewno ołysieje jak zobaczy com narobił! I nie wierzę mu gdy szlocha do słuchawki prosząc mnie o wybaczenie, gdyż, jak utrzymuje, nie wiedział co czyni. Gdyby dzwoniła Bogumiła Wander- moze bym wybaczyl. Ale Rydlejowi, co był jak chrabąszcz, jak gajowy??? No nie wierze ze nie wiedzial co czyni. Popuscil sz..ry, tego wybaczyc nie umiem.
Ok uzasadniłeś, na swój sposób, jednak niezbyt obiektywnie, o ile jesteś świadom własnych argumentów, iż nie do końca można obarczyć winą Scotta, aby go obarczyć, też trzeba uzasadnić, a mianowicie znać proces powstawania filmu i udowodnić, że istotnie w zepsucie filmu, Scott ma największy udział. A jak wiemy nie da się go obarczyć w 100%, bo w dużej mierze nie miał on decydującego wpływu. Kluczową rolę odegrało w tym przypadku nazwisko "Scott", "haczyk", by zwabić jak najwięcej ludzi do kin. Twojej "revenge" brakuje dojrzałości i wyrafinowania, aby sukcesywnie dokonać aktu zemsty, należałoby obnażyć Prometheus na czynniki pierwsze, w sposób na tyle dojrzały i sensowny, a jednocześnie poparty wieloma logicznymi argumentami, coś w stylu np. pracy magisterskiej, analizy. W przypadku amatorki, co najwyżej możesz się spodziewać, iż Scott widzi w tobie rozgorączkowanego "komika", zamiast kogoś, kto mógłby autentycznie wzbudzić jego respekt. Nie ma lepszej zemsty na sławnych, niż zmuszenie ich do poczucia swojej małości w zderzeniu z racjonalnym i trzeźwym myśleniem przeciętnego zjadacza chleba ;P
Oczywiście że to ostatecznie Scott jest odpowiedzialny, nikt inny, to on zaakceptował wszystko to co złożyło się na całokształt tej produkcji.
Jasne, że przyklepał, ale np. nie da się go obwinić za złe aktorstwo i klimat z tego tytułu, w realizację (czarną robotę) byli zaangażowani różne "typy", którym za coś trzeba było nabić sakiewki ;) Główny błąd Scotta leży u korzeni, bo zaakceptował nieodpowiedni zespół (miałby zmienić zdanie robiąc sobie wrogów)?, ale to nie on wykonał robotę. Poza tym miał potraktować niedoszłe "gwiazdy", jak typowy "pracodawca" ? Tzn. "Wyp...ać z planu, jesteście najgorszym zespołem z jakim miałem nieprzyjemność pracować". Staruszek przełknął porażkę, zrozumiał, że nic nie wskóra, na pewno jest świadom że upadł poniżej poziomu Nolana, którego filmy są oceniane wysoko, choć zawierają równie dużo niedoróbek i błędów.
Przecież to byli dobrzy aktorzy tylko że nie mieli czego grać przez zły scenariusz który zaakceptował Scott. Scott na jego podstawie nakręcił film ponieważ dobrze odzwierciedla to co ma do powiedzenia i na jakim etapie życia jest reżyser. Scott celowo postanowił usmiercić legendę obcego odzierając go z tajemnicy w tym pseudo prequelu ponieważ nie mógł już znieść jak inni ludzie od lat czerpią z jego dzieła korzyści. Powodowała nim zwykła zawiść. Trzeba było wytłumaczyć pochodzenie tego potwora i to w jak najbardziej banalny sposób aby ostatecznie zamknąć furtkę do ewentualnych kontynuacji. To czego nie uczyniły kaszanki w rodzaju Alien Vs Predator dokonał sam twórca oryginału. Po drugie nagle reżyserowi zachciało się zrobić bardziej osobisty "artystyczny" film i pokazać w nim starego bogatego dziadka (siebie samego) który desperacko chwyta się każdego sposobu aby przetrwać i pełen jest pytań i wątpliwości. Zostało to pokazane w głupi, infantylny i zdziecinniały sposób bo sam reżyser jest juz stary i zdziecinniały, jednocześnie wciąż żądny jakiegoś większego sukcesu komercyjnego. Dlatego pełno scen które wyglądają "cool" ale czynią film wyjątkowo tandetnym jak toczący się rogalik i śmierć Vickers. Duży budżet pewnie też wymusił pewne ustępstwa żeby każdego widza zadowolić ale to reżyser tutaj ponosi pełną odpowiedzialność za tą klęskę.
Ująłem to w swoim poście delikatnie, ale jeśli chcesz konkretów, proszę bardzo, mogłem napisać, ze jesteś rozleniwiony umysłowo, zresztą skoro nie rozumiesz filmu, masz prawo nie rozumieć też tego co czytasz. Przynajmniej nie w 100% jesteś świadomy tego co piszesz i tego co czytasz. To uzasadnia, dlaczego zadajesz bardzo proste pytania, bo przez "rozleniwienie" umknęła ci odpowiedź.
No dobra, przecież się nie spieram, odrazu zgodziłem się, że jestem intelektualnie ograniczony, a juz na pewno odstaję od średniej filmłebowej, więc po co tyle o tym pisać. Ja próbuję się tylko dowiedzieć skąd "Prometeusz". Bo jeśli istnieje jakiś powód, dla którego nawiązanie do religii pojawia się już w tytule, to może należałoby ten powód omówić, a kto wie, może kwestie religijne roztrząsane w tym wątku (min przez wiodących intelektualisów Eurazji) ukażą się w nowym świetle. Zostałem już zganiony, że pytanie jest proste i że wyjaśnia to Weyland w jakimś briefingu, ale czy mógłby mi to ktoś przypomnieć, bo, na Trygłowa, nie przejdę poraz drugi przez ten fim...
Tylko, że z X-files się wszyscy śmiali, różnego rodzaju skecze, aluzje i gagi odnosiły się bardzo często do tego serialu i nikt się tym nie oburzał, bo film trzeba było traktować z przymrużeniem oka.
W przypadku Prometeusza nie można już tego powiedzieć, bo jest nadmuchany i napuszony, jak by miał być jakimś krokiem milowym gatunku.