...ani tym bardziej tak wysokiej oceny;-) Najlepsze były dzwony na końcu, czyli - w domyśle - Niebiosa pochwalały czyny głównej bohaterki. Może nawet została świętą ale cholera wie co Lars miała na myśli tworząc tak dziwaczny film i jakie niby miało być jego przesłanie?? Daję 3.
Ocena uzasadniona. Świetna forma, zaskakujący, zupełnie inny od wszystkich innych dramatów. Poza tym co jest tak dziwacznego w tym filmie, oprócz ostatniego ujęcia? Przez jedno, ostatnie ujęcie, które daje Ci wolną interpretację tak krytycznie oceniasz ten film? Bo tylko o tym napisałaś.
Dzwony według mnie oznaczały ogrom miłości Bess do Jana. Przecież jak brali ślub w ich kościele nie było dzwonów i on był tym rozczarowany. Nawet po śmierci chciała zrobić dla niego wszystko by go tylko uszczęśliwić.
Wydaje mi się, że dzwony stają się tutaj klamrą kompozycyjną - definiują one ziemską wędrówkę Jana i Bess. Ich bicie, przynajmniej w kościele katolickim, ale sądzę że i w innych odłamach, towarzyszy ceremoniom kościelnym. Tym samym reżyser podczas ślubu sprawnie wprowadza ten motyw by w finałowej scenie naznaczyć nie ceremonię tego pozbawionego wiary kościoła społecznośći ale właśnie zachowanie ukochanego jako ten prawdziwy pogrzeb.