Ciężko napisać coś o drugiej części, nie zdradzając przy tym zakończenia pierwszej. Historia bowiem łączy się bezpośrednio z wydarzeniami, które miały miejsce kilka lat wcześniej w Wiedniu. Oto dwoje niepoprawnych romantyków spotyka się ponownie, tym razem we Francji, podczas promocji ostatniej książki Jesse - książki o wydarzeniach, które znamy z "Before Sunrise". Celine mieszka we Francji, więc z łatwością trafia na swoją (jedyną, jak się okazuje) miłość, kiedy dowiaduje się, że Jesse będzie podpisywał w paryskiej księgarni swoją ostatnią książkę. Przez parę lat wszystko jednak zdążyło się skomplikować. Błędy popełniane przez bohaterów mają swoje okrutne konsekwencje, od których nie łatwo uciec. Spotkanie po latach zaczyna się podobnie, jak to pierwsze. Oboje trzymają się na dystans, jak para nastolatków, którzy nie znają się jeszcze dobrze i nie wiedzą, czego oczekiwać po drugiej osobie. Ponieważ Jesse nie ma wyboru i musi wracać do USA nocnym samolotem, kochankom ponownie będzie dane spędzić ze sobą niecały jeden dzień - tym razem do tytułowego zachodu słońca.
Okładki obu filmów, scenariusz, realizacja, czyli muzyka, dźwięk, dialogi, gra aktorska, zdjęcia i charakterystyczne nienaturalnie długie ujęcia we wspaniały sposób, tworzą z obu części jedną, cudowną historię. Pomimo wielu lat różnicy pomiędzy produkcją tych obu części, ma się nieodparte wrażenie, że realizatorzy oraz aktorzy stworzyli wszystko za jednym zamachem. Bardzo rzadko zdarza się, żeby druga część filmu, szczególnie dramatu lub pochodnych temu gatunkowi, przebiła pierwszą. Tutaj naprawdę ma to miejsce, bo "Przed Zachodem Słońca" urzeka tak samo, jak pierwsza część, a może nawet bardziej. Dostało nawet więcej nagród, w tym za samą genialną realizację. Zakończenie jest wg mnie jeszcze lepsze. Nawiązuje do samego początku filmu i interpretacji historii znanej z oryginału, którą zdradza czytelnikom główny bohater podczas podpisywania autografów w księgarni. Wszystko ma swój koniec, który jest jednocześnie początkiem historii i nadal pozostaje otwarty, podobnie jak otwarte pozostało zakończenie "Przed Wschodem Słońca".
Wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu monotonność filmu i sama historia. Dla mnie pozostaje jednak czymś przepięknym, delikatnym, prawdziwą ucztą dla fanów subtelnego kina, urzekającego minimalizmem środków i spójną całością, gdzieś na granicy romantyzmu, tragedii, marzeń, nadziei i nostalgii. Przy tym naprawdę niegłupie i oryginalne amerykańskie kino, ponownie zrealizowane w Europie.
bardzo podoba mi sie Twoja recenzja, zgadzam sie we wszystkich aspektach. Trafiłęs w sedno, Wczoraj właśnie obejrzałam ten film po raz trzecvi,żeby troche pomarzyć i wzbudzić w sobie zagłuszany czasem romantyzm.Piekny film, w ogóle nie nudził mnie. Uwielbiam takie spokojne hostorie, jednoczesnie pełne emocji i uczuć, które aktorzy przekazali całkwoicie. I dojrzewając i oglądając ten film w różnych momentach mojego życia,widze jak ja sie zmieniam i jak jak postrzegam pewne rzeczy, o których jest mowa w filmie. I jak bardzo rozumiem bohaterów i ich odczucia,pięknie pokazane, lubie czuc "to" co czuje ogladajac tego typu filmy, Jakas wiara, nadzieja, szansa na to,że może jednak sie udać. Pozdrawiam
Dzięki. Nie sądzę, że ten film można uznać za średni. Ludzie zazwyczaj uważają go za pomyłkę i porażkę albo za ich filmową biblię (albo coś w tym rodzaju). Wydaje mi się, że to coś dla secyficznie czujących świat - bardzo wrażliwych ludzi. Takie odniosłem wrażenie. Ludzie dorośli zamiast pieprzyć się po kątach i wysyłać sobie wyzywające spojrzenia, zachowują się dziecinnie, jak na dzisiejsze czasu - bardzo niewinnie. W ogóle już zapomniałem, że istnieje takie kino, dopóki tego nie zobaczyłem.
ja bardzo cieszę się,że takie kino istnieje. I polece go każdemu wrazliwcowi,bo inni nie poczują tego co poczuć powinni, i szkoda słuchać potem ich neagtywnych wypowiedzi, które w sumie i tak mi nie zepsują odbioru. Jesli chodzi o tego typu filmy to wczoraj zakochałam się w "Once" Polecam. Może juz widziałes? Bardzo podobny klimat, piękna historia i niesamowita muzyka. Cudowny. Znów dowje ludzi i to najwazniejsze uczucie, a muzyka jest kolejnym bohaterem. Bardzo mocno polecam
Właśnie, ja zobaczyłem okładkę tego filmu "Once" jakiś rok temu i od razu chciałem go zobaczyć. Czasami tak jest, że wyczuwasz, że to będzie film dla ciebie. Niestety było daleko do premiery nawet za granicą i zapomniałęm tytuł. A teraz mi przypomniałaś. Dzięx!
A co do gustów, to już tak jest, że jedni zachwycają się komediami typu "Dlaczego Nie!", "Tylko Mnie Kochaj" albo "Sposób Na Teściową", a inni odkrywają magię w ukrytych dla pozostałych ludzi rzeczach tak, jak to robiła Amelia w filmie.
nie ma za co;) włąsnie skończyłam seans z kuzynką, znów "once" -zarażam teraz rodzinke tym klimatycznym filmem. Musisz go koniecznie zdobyć.
Z innej beczki, byłam dzis na "21",całkiem dobry film, a ostatnio widziałam też dobry thriller psychologiczny, hiszpański" Od słów do smierci" .Lubie tego typu filmy też, przekrój psychologiczny psychopatów. Dobry thriller nie jest zły ;)
P.S co do filmów,ze wyczuwasz,że będzie to coś fajnego, to miałam tak właśnie z "once" ostatnio też z "August Rush"(też muzyka bohaterem), oraz kiedyś przy "Źródło" pozdrawiam
Ja znowu najbardziej lubię filmy pokazujące hipokryzjęludzi, wyśmiewające sztuczność i udawanie, wyśmiewające delikatnie i sarkastycznie zakłamanie np. w "Happiness", "Little Children", "Friends With Money". Romantyczne filmy mają sens, kiedy czowiek czuje sam trochę romantyzmu. Najlepiej być wtedy zakochanym.
Przekrój psychologiczny psychopatów zupełnie mnie nie pociąga, bo daleko mi do psychologa.
3maj się!
No ja chyba coś mam z psychologa ;) Wczuwanie się i rozbieranie wszystkiego na czynniki pierwsze to u mnie norma, niestety, Choć czasem sama ze sobą nie umiem sobie poradzić. Filmy o hipokryzji też lubie, choć nie widziałam tych co wymieniłes. Co powiesz o "21 gramów", "Prestiż", "Iluzjonista"? Mi się bardzo podobały. Wczoraj zaczęłam "Mgłe" ale jak tylko zobaczylam te komputerowe "kończyny" czy co tam było to wyłączyłam. Śmieszą mnie do tego stopnia niby straszne horrory. I rezygnuje z nich, wole porzadny thriller, albo dramat.
Niestety podobno psychologami zostają osoby, które same najbardziej psychologów potrzebują, więc nie idź na psychologię.
"21 Gramów" bardzo mi się podobał i zdołował mnie nieźle, "Iluzjonista" mnie zachwycił maksymalnie, "Prestiż" czeka na obejrzenie, bo czekam na dobrą chwilę, chcę obejrzeć to z kimś, bo to na pewno doskonały film. "Mgłę" oglądałem oryginalną Johna Carpentera i tą nową, bo moda na głupie remake'i nie przeszła - obie wersje są tak samo do dupy. Co do horrorów - oglądam je, ale to chyba mi zostało z dzieciństwa, bo jak jeden na 10 jest dobrym horrorem, to jest bardzo dobra passa. Natomiast dobrych filmów, które są horrorami prawie nie ma. Dla ciebie mogę tylko zarekomendować film, który dodałem do ulubionych - "Hellraiser: Inferno". Jak człowiek, którego dręczy sumienie znajduje się we własnym piekle, które sam sobie stworzył.
Trzymaj się!
Na psychologie narazie sie nie wybieram. już zaczęłam inne studia i właśnie kuję do sesji. Jak znajde chwilke i ten własnie horror na pewno obejrze. A "Prestiż" jest dobrym filmem i warto spędził miło czas z kimś oglądając go. Uwielbiam obu aktorów, fabuła bardzo ciekawa, ciekawe tricki, Z reszta sam zobaczysz i ocenisz. Miłego dnia, skrobnij czasem co ciekawego zobaczyłes i warto poświęcić temu czas, bo ostatnio trafiam na same badziewne producje.
Coś dla Ciebie więc: "Death Note" + "Death Note: The Last Name" - japońskie filmy fabularne oparte na japońskich anime. Najlepsze filmy, jakie w tym roku widziałem. Po prostu doskonałe. Masz coś z psychologii w tym. Podpisuję się tym własną krwią.