Film bardzo interesujący, przyjemny w odbiorze. Świetny klimat, magia, urok, (strona wizualna i dźwiękowa to mistrzostwo świata!!!). Zabrakło jednak najważniejszego - przesłania... Bo teza, jaką wysuwa Sofia Coppola, (a raczej autor książki, na której podstawie film powstał), jakoby winę za samobójstwa i wszelkie nieszczęścia nastolatek byli obarczeni wyłącznie rodzice, zbyt surowe wychowanie, jakie otrzymały w domu rodzinnym do mnie nie trafia. Takie podejście do tematu jest niedojrzałe i po prostu błędne. Wielu młodych ludzi było surowo wychowywanych, ale jednak mało którzy z nich popełniali od razu samobójstwa. Dziewczyny miały praktycznie wszystko czego chciały, dostatek materialny, uwagę i opiekę rodziców (poza kilkoma ograniczeniami narzucanymi przez surową matkę niczego im nie brakowało), ale jednak to im nie wystarczało... Gdy patrzy się na to, co dzieje się z dzisiejszą młodzieżą na świecie (nie tylko w USA) to nie ma się wątpliwości, że tym młodym ludziom przydałoby się o wiele więcej uwagi, dyscypliny i wytyczania konkretnych celów do osiągnięcia niż jest w rzeczywistości. Pozostawiania im kompletnego luzu i podejścia takiego, że mogą robić, co im się żywnie podoba, prowadzi właśnie do takich skutków jak właśnie samobójstwa, narkomania, alkoholizm, przemoc, przestępczość. Uważam, że przesłanie filmu jest błędne. Więcej dyscypliny i rygoru dla współczesnych nastolatków, a lepiej na tym wyjdą w dorosłym życiu.
Czytałeś książkę Eugenidesa, na podstawie której powstał ten film? Wspominasz o niej, ale chyba raczej się z nią nie zaznajomiłeś. Pozwolisz, że zacytuję. "Wpływ miało tu wiele czynników-napisał doktor Hornicker-W przypadku większości osób samobójstwo jest jak rosyjska ruletka. Pocisk jest tylko w jednej komorze. Natomiast w przypadku córek Lisbon magazynek był pełny. Kula za psychiczne maltretowanie w rodzinie. Kula za uwarunkowania genetyczne. Kula za historyczny marazm. Kula za nieuchronny pęd ku autodestrukcji. Brak jest określenia dla dwóch pozostałych kul, ale to wcale nie oznacza, że komory były puste". A zbiorowy narrator dodaje: "Sama istota samobójstw nie opierała się na smutku czy nieszczęściu, ale na egoizmie. Dziewczęta wzięły w swe ręce decyzje, jakie powinien podejmować Bóg. Stały się zbyt potężne, aby żyć między nami, zbyt samolubne, zbyt wizjonerskie, zbyt zaślepione". Jeden z moich ukochanych cytatów. To jest cudowne w tej książce, że nie podaje gotowych odpowiedzi, nikogo nie oskarża. Autor (a właściwie narrator) wcale nie wysnuł wniosku, że jedyną przyczyną było zbyt surowe wychowanie. Ale to najprostsza ze wszystkich sugerowanych odpowiedzi i dlatego mniej więcej tyle zostało z tej pięknej powieści, gdy ją przesączono przez filmowe sito... Ciężko się przenosi na ekran tego typu książki. Choćby nawet ukazane wydarzenia były dokładnie takie same, choćby dialogi przepisano żywcem do scenariusza... zawsze czegoś zabraknie. Tak więc odsyłam do książki.
A tak poza tym dziwi mnie trochę twoje podejście, szczerze mówiąc. Jasne, że całe to bezstresowe wychowanie to jedna wielka bujda... Ale chyba mi nie powiesz, że metody pieprzniętej pani Lisbon są lepsze? Napisałeś "Dziewczyny miały praktycznie wszystko czego chciały, dostatek materialny, uwagę i opiekę rodziców (poza kilkoma ograniczeniami narzucanymi przez surową matkę niczego im nie brakowało), ale jednak to im nie wystarczało". A tobie by wystarczało? Cóż, sądzę, że nigdy nie byłeś na żadnej imprezie, nigdy nie miałeś w ustach papierosa ani alkoholu, nigdy nie wróciłeś do domu później niż ci kazano. Gdybyś był dziewczyną, dodałabym: że nigdy nie chciałeś założyć bluzki z większym dekoltem ani zrobić sobie makijażu? Nigdy? Na pewno? :) A gdybyś coś takiego zrobił, twoja matka zamknęłaby cię w domu i zabroniła chodzić do szkoły...? Nie wątpię. A teraz bez sarkazmu. To nie jest normalne. To jest idiotyczny rygor, który rodzi chęć buntu i czasem prowadzi do tragedii. Tak jak w "Przekleństwach niewinności".
Jak zwykle za bardzo się podjarałam tematem :) Wybacz ten agresywny ton. Chyba mam dzisiaj zły dzień ;)
Jak najbardziej zgadzam się z kolegą powyżej, natomiast moja osobista interpretacja przyczyny śmierci była troszkę inna. Gdy ścięto drzewo chore, które mogło zarazić inne drzewa swą chorobą do sióstr doszło, że Cicilia była takim drzewem, dopiero wtedy dotarła do nich tak na prawdę jej śmierć, zrozumiały, że zanim ich siostra została "ścięta" zdążyła je zarazić tym całym bólem istnienia jaki w sobie nosiła. Oczywiście warunki dookoła nie sprzyjały...Kolega rozpoczynający temat twierdził, że niczego im nie brakowało, ale brakoło...życia....Cóż z tego, że miały dostatek, opiekę, zdrowie i urodę skoro nie mogły się tym cieszyć? Odizolowano je od społeczeństwa, potraktowano trochę jak chorobę, którą trzeba zdusić w zarodku.Nie mogę pojąć jedynie co było ostateczną przyczyną śmierci najmłodszej siostry....Czy była to nieszczęsliwa miłosć do chłopca, który "skoczył z dachu przez tą dziwkę"? Czy wychowanie w takiej a nie innej rodzinie? Widoczna zazdrość siostrom? Może wszystko naraz, może nic z tego. Może była inna, może była wyjątkowa, może zrozumiała, że życie w świecie pełnym smutku i cierpienia, przemocy i zła nie ma sensu....Może to był po prostu impuls....A może, a może, a może...i można tak możować, a prawdy pewnie się i tak nie dowiem :)
Mi się zdaję, że Cicilia zazdrościła starszym siostrom, zwłaszcza Luxi. Czego? Najprawdopodobniej tej kobiecości, tego, że mają adoratorów. Spójrzcie tylko na atmosferę panującom na przyjęciu. Chłopaki zabieali główniwe o względy starszych siostrzyczek, a nią nikt się specjalnie nie przejmował. Czuła się trochę odepchnięta, niechciana. Praktycznie nie miała rzadnych kontaktów z rówieśnikami. Jeśli już jacyś faceci to starsi, ale tacy to raczej nie byli ją zainteresowani skoro mieli do dyspozycji piękne siostry. Czuła się brzydka, gówniarzowato. Czuła, że wszyscy traktują ją jak małe dziecko, a ona dorastała takrze emocjonalnie. Zaczęła inaczej postrzegać sprawy niż kiedyś. Duchowo dorastała, ale fizycznie w tym seksualnie, jeszcze nie. Musiało być jej przykro, że Dominik zakochał się w bogatej suce, jak ją nazwała, która za urodą nie miała nic do zaoferowania w przeciwieństwie do naszej Cecili.
.....
Co do Lux, nie chodzi tu jedynie o surowe wychowanie. Myślę, że zabrakło jej kogoś kto by ją pokochał, zrozumiał, pocieszył. Miała siostry, miała rodziców, ale to jej nie wystrarczyło. Każdy z nas czasem odczuwa potrzebę wyrwania się od rodziny, posiadania swojego drugiego świata, środowiska wypełnionego przyjaciółmi i naszą miłością, nie rodzinką. Siostry tworzyły coś w rodzaju sekty ograniczonej od świata, inaczej tego nie nazwę. Lux pociągała facetów, ale nie oszukujmy się tylko pod względem seksualnym:( Kiedy już było po wszystkim czar pryskał, tak było z Tripem, aczkolwiek nie osądzam go. Było to zauroczenie jakich wiele. Zabrakło między nimi tej emocjonalnej więzi. Luxi oddawała się, bo w ten sposób buntowała się przeciw surowym zasadom rodziców, a takrze próbowała na siłe znaleźć sobie kogoś, kto ją pokocha. Niestety nie zwracała nawet najmniejszej uwagi na porządnych facetów uważając ich za gorszych, tylko zajmowała się szmaciarzami:(
....
Trzeba przyznać, dziewczyny miały sporo miłości, ale nie samą miłością człowiek żyje, tym bardziej dorastające już prawie kobiety! Rodzicielska miłość odgrywa ważną rolę w życiu, ale potem nadchodzi taki okres kiedy domaga się też innych rzeczy. Jest to pierwsza miłość, przyjaźnie, a takrze zabawy, przygody, jakieś urozmaicenia dnia, zaczynamy nabywać jakieś zainteresowania, które pragniemy realizować, chęć poznania innych środowisk, nawiązania kontaktów z innymi ludźmi. Mamusia była przekonana, że wszystko jest idealnie. Są kochane, dobrze się uczą, nie buntują się, nie mają chłopców itd itp. Młodzieży trzeba czasem dać trochę luzu, pozwolić na bunt, ale w granicach rozsądku. Po prostu w ich domu nie było tego życia, tej witalnej energii, potrzebnej nastolatkom. Ta cała rodzina to była jakajś UTOPIA, to nie było środowisko dla nastolatek, a dla małych dzieci bądź starzych osób, które zdąrzyły już się naszaleć i przeżyć ciekawie życie, a teraz przyda im się odpoczynek.