PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=882}

Przerwana lekcja muzyki

Girl, Interrupted
1999
7,9 254 tys. ocen
7,9 10 1 253867
7,1 39 krytyków
Przerwana lekcja muzyki
powrót do forum filmu Przerwana lekcja muzyki

Film Mangolda, podobnie jak chociażby ?Spacer po linie? powiela utrwalone w kinie schematy: zestawienie dwóch bohaterek Susann i Lisy, jedna jest postacią opozycyjną do drugiej, łączy je jednak pewna egzystencjalna zależność. Dalej mdłe przedstawienie szpitala dla osób chorych psychicznie: Siostra Valerie ? dobra, chociaż stanowcza, jest jakby aniołem stróżem pomagającym wydobyć swym pacjentkom prawdę o sobie. Jest Dr Wick, początkowo prawie jędza, później bardzo pomocna kobieta, umiejąca słuchać itd. No i oczywiście sami pacjęci, jak uśpione wulkany.

Film nie wnosi nic nowego do tego typu opowieści.

Aktorzy zagrali dobrze, ale Winona miała lepsze role. A Angelina i jej Oscar, cóż, zarówno Toni Collette jak i Chloë Sevigny były dużo lepsze, a nie miały aż tak dobrej bazy do swej roli. Bo każdy przyzna, że roli Lisy praktycznie gra się sama i nie wiem jak bardzo ograniczona aktorka by ją zepsuła. Zasługa Jolie przy jej tworzeniu to jakieś 30% i tyle.

Dla mnie osobiście ?Przerwana lekcja muzyki? to nie przebijający się przez schematy dobry film. Może zmieścił by się w pierwszej trzydziestce najlepszych widzianych przeze mnie w tym roku, a może nie. Na dzień dzisiejszy filmowi daję 7/10 a tak jakby na wyrost.

Acha, jeszcze muzyka. Sama w sobie ciekawa, ale nie zawsze pasuje do filmu.

ocenił(a) film na 9
Ove

Wiesz wydaje mi sie ze to kwestia gustu. Mi ten film bardzo sie podobal choc musze przyznac ze temat filmu byl juz wczesnij wykorzystany. Ale chyba za surowo oceniasz ten film.

ReDevil_2

Nie mówię, że film jest zły, ale tak schematyczny i ograny, że czasem prawie naiwny. Zbyt wiele razy widziałem te same sceny, te same sytuacje, słyszałem te same dialogi, aby zrobiło to na nie większe wrażenie. To wszystko już gdzieś było, tylko twarze inne.

ocenił(a) film na 9
Ove

Moze chodzi ci o " lot nad kukulczym gniazdem". Ciekawi mnie jak postrzegasz ten film, w koncu jest to meskie wydanie "girl interrupted".

ReDevil_2

"Lot" to jeden z filmów, ale chociażby kilka tygodni wcześniej widziałem "K-Pax", nie wspominając o kilka innych kinowych produkcjach i całej masie telewizyjnych:/

ocenił(a) film na 9
Ove

NIe K-paxa nie mozna porownywac do "Girl..." calkiem inne kino a podobienstwo sie zaczyna tylko na szpitalu oblakanych i sie szybko na tym konczy. Nie odczulem zadnego wrazenia podobienstwa. Taki np "lot..." to jak go widze to od razu przypomina mi sie "girl..." i na odwrot.

ReDevil_2

Ale właśnie o to chodzi, o te podobieństwa w przedstawieniu szpitala, pacjentów, personelu. Mimo, że "K-Pax" jest filmem późniejszym, to jednak te same schematy łatwiej mi było przełknąć niż w "Przerwanej lekcji...", bo tam nie było całej tej ckliwości i sentymentalizmu.

ocenił(a) film na 9
Ove

Tylko miej na uwadze jedno ze k-pax powstal w 2001 a girl... w 1999 czyli wniosek jest jeden, jak juz to k-pax byl mniej oryginalny. A tak wogule to jak sobie mysle to trudno jest mi znalezc filmy ktore przypominaja "girl..". Nie widze zadnych propozycji. Moze ty masz jakies

ReDevil_2

No przecież napisałem w poprzednim komentarzu, że "K-Pax" jest filmem późniejszym. Napisałem też, że w tamtym filmie schematy były lepiej zakryte, łatwiej było je przełknąć.

Żaś co do filmów podobnymch do "Przerwanej lekcji..." to było naprawdę dużo produkcji telewizyjnych tego typu, które kiedyś byłem zmuszony oglądać (moj mama bardzo je lubiła), tytułów Ci jednak nie powiem. Zwyczajnie nie pamiętam.

ocenił(a) film na 9
Ove

fakt moj blad. drobne niedopatrzenie. Przypomnial mi sie jeden film ktory rowniez dzieje sie w szpitalu i opowiada w bardzo przekonywujacy sposob o dolegliwosciach pacjentow. Jest on nakrecony przez Polakow i nazywa sie "Szpital na perypetiach". Nawet mozna dostrzec drobne podobienstwa:)

ocenił(a) film na 9
ReDevil_2

Tak, mnie też zestawianie tych dwu filmów wydaje się nadużyciem. Tematyka obu utworów jest zupełnie różna. "Przerwana..." to kino społeczne z zacięciem psychologicznym, zaś "K-Pax" podejmuje temat iluzoryczności; tego, co się nam wydaje, a co istnieje lub nie istnieje naprawdę.

Klee

Drogi Klee, porównywać te dwa filmy jak najbardziej można, zwłaszcza że nie miałem na myśli podobieństw czy przeciwieństw w sferze ideologii, psychologii(nie jestem pewny czy to właściwe słowo, Ty jesteś specjalistą:D), ale sposobie sportretowania szpitala, personelu czyli w zasadzie przestawić schematy z jakich oba filmy (w mniejszym lub większym stopniu) czerpią.

ocenił(a) film na 9
Ove

Oczywiście, że porównywać można. Nigdzie nie stwierdziiłem inaczej. Porównywać można, a nawet należy według mnie, skoro sam to kiedyś zrobiłem w jednym ze swoich tekstów. Rzecz w tym, do jakich wniosków takie porównania prowadzą.

Mnie nie chodzi oczywiście o sferę psychologii (postaci, jak rozumiem), ani ideologii (cokolwiek miałoby to znaczyć), tylko zwyczajnie poziom treści. I tutaj filmy zdecydowanie się różnią. Przyglądanie się sposobom obrazowania świata przedstawionego bez pytania o cel takiego sposobu i bez pytania o skutki, nie ma dla mnie sensu. Wtedy bowiem arcygenialny film wykorzystujący utarte schematy ocenić przyszłoby tak samo jak jakąś sztampą te schematy powielającą.

Że oba filmy reliazują podobny schemat, zgoda. Czy jedak czerpią z tego samego źródła, miałbym wątpliwości. Bo jakie miałoby to być źródło? Jeśli już, to - jak zauważył Twój Współrozmówca - "K-Pax" czerpie z "Przerwanej lekcji...", daty są nieubłagane.

Klee

Ja się może usprawiedliwię, sam napisałem że ?K-Pax? jest filmem późniejszym, zanim napisał to mój rozmówca (żeby nikt się nie przyczepił, że nawet liczyć nie umiem).
Różnice w historii obydwu filmów są oczywiste, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
A źródło, które miałem na myśli, to wcześniejsze filmy o szpitalach, zarówno kinowe, jak i telewizyjne (zwłaszcza tych nie brakuje).

ocenił(a) film na 9
Ove

"Ja się może usprawiedliwię, sam napisałem że ?K-Pax? jest filmem późniejszym, zanim napisał to mój rozmówca."

No właśnie, więc o czym rozmawiamy?

"A źródło, które miałem na myśli, to wcześniejsze filmy o szpitalach, zarówno kinowe, jak i telewizyjne (zwłaszcza tych nie brakuje)."

A konkretnie? Bo stopień ogólności tego stwierdzenia jest tak duży, że czyni to je niemal pustym treściowo. Idąc tym tropem, można by powiedzieć, że każdy tzw. film szpitalny jest wtórny, bo czerpie z piewszego filmu, którego akcja rozgrywa się głównie w szpitalu. Podobnie z filmami sądowniczymi i innymi o specyficznej tematyce. No nie, samo miejsce akcji to chyba jeszcze za mało.

ocenił(a) film na 9
Klee

Zgadzam sie rownie dobrze mozna by zestawic wszystki kina sensacyjne w jednym szeregu bo jest tam uzycie broni i pokazanie poscigow. W dodatku mozna powiedziec ze kazdy kolejny film czerpie cos z wczwsniejszego.
jak wiadomo ludzie najlepiej potrafia uczyc sie kolektywnie. Mam tu na mysli ze jak ktos wynalazl maszyne do pisania to drugi ja ulepszy, nastepny wymysli pisanie na komputerze i tak dalej. To samo tyczy sie filmow. Kazda nowo produkcja bedzie czerpala jaies elemente z wczesniejszych obrazow raz z lepszym skutkiem raz z gorszym. Girl interupted na pewno robi to z tym lepszym skutkiem.

ReDevil_2

?Przerwana lekcja muzyki? pretenduje chyba do bycia czymś więcej niż ?film sensacyjny?, to nie ma być rozrywka, ale obraz przekazujący jakieś głębsze treści, a co do takich filmów mamy chyba większe wymagania?. Poza tym przecież są reżyserzy, którzy potrafią maskować te schematy, tak, że nie przeszkadzają one w odbiorze danego filmu. A w stwierdzeniu, że wszystkie filmy szpitalne (tego pokroju oczywiście) czerpią z tych samych wzorców (przez co są wtórne) jest dużo prawdy. Tytułów Ci naprawdę nie podam, bo ma pamięć szwankuje (resztą, kto by je wszystkie spamiętał).
Dziś już prawie każdy film czerpie z poprzednich i ja wcale nie uważam to za złe, wręcz przeciwnie (ale to temat do dłuższej dyskusji). Czasem (czytaj zazwyczaj) twórcy jednak idą na łatwiznę, wpadają w pułapkę. Mangoldowi już dwa razy tak się zdarzyło (z tym, że ?Spacer po linie? jest jeszcze gorszy pod tym względem) na 3 filmy, które widziałem (nie wliczam ?Kate i Leopolda?, bo wszak to inny typ) . W ?przerwanej lekcji? to czerpanie jest zwyczajnie przeciętne.

ocenił(a) film na 9
Ove

"?Przerwana lekcja muzyki? pretenduje chyba do bycia czymś więcej niż ?film sensacyjny?, to nie ma być rozrywka, ale obraz przekazujący jakieś głębsze treści, a co do takich filmów mamy chyba większe wymagania?"

Gatunek nie ma znaczenia. W każdym gatunku wykorzystuje się wypracowane wcześniej schematy, można torobić w sposób twórczy lub wtórny, powielając.

"A w stwierdzeniu, że wszystkie filmy szpitalne (tego pokroju oczywiście) czerpią z tych samych wzorców (przez co są wtórne) jest dużo prawdy."

Prawdy w tym jest sporo, bo jest to konsekwencja tego, o czym napisałem przed chwilą i o czym pisałem wcześniej. Jest to jednak stwierdzenie o tak wysokim stopniu ogólnośći, że w odniesieniu do pojedynczego filmu staje się bezużyteczne.

Jeśli w "Przerwanej..." powiela się rozwiązania z innych filmów (nie mówię, że nie), ale nie potrafisz sobie przypomnieć, jakie to, to chyba powiela się je w mało wyrazisty sposób, a może nie powiela się ich wcale, co? ;-) Mamy Ci tak wierzyć na słowo? Jeśli formułujesz jakąś opinię, ale nie jesteś w stanie jej uzasadnić, nie oczekuj, że inni zaczną ją podzielać. Porównań można dokonywać tylko z konkretnymi tytułami, szukać podobieństw i różnic.

Klee

Klee, ja tak jeszcze pozwolę sobie wrócić do gatunków. Ja staram się oceniać filmy ze względu na poziom w odniesieniu do ogólnie przyjętych przeze mnie kryteriów. Jednak jednym gatunkom jestem w stanie wybaczyć więcej, innym mniej. Chociażby taki przykład: oglądając np. melodramat oczekuję głównie emocji, mogę, więc przymknąć oko, na tzw. ?dłużyzny? jak chociażby przy okazji ?Angielskiego pacjenta?. Musicalom, które uwielbiam, jestem zdolny wybaczyć naiwność fabuły, niedopracowanie historii, bo przecież takie rzeczy leżą w naturze tego gatunku. Idąc na sensację, nie oczekuję specjalnie zawiłej, wielowątkowej czy niejednoznacznej fabuły, owszem scenariusz musi ?trzymać się kupy?, ale ważniejsze jest to, aby film mnie wciągnął, nie pozwolił się nudzić, odstresował itd. Natomiast co do dramatu czy filmu psychologicznego mam większe oczekiwania. Chcę się czegoś nauczyć, chcę aby reżyser skłonił mnie do refleksji. Nie lubię jak ktoś pokazuje mi palcem emocje, wolę je sam odgadywać i interpretować (dlatego tak bardzo uwielbiam ?Godziny?). Tak, więc moim zdaniem gatunek ma znaczenie.

ocenił(a) film na 9
Ove

Oczywiście, może mieć znaczenie dla widzów, może mieć znaczenie w ogóle. Kiedy pisałem, że nie ma znaczenia, to nie chodziło mi o to, że nie jest istotny (choć dla mnie samego jednak umiarkowanie), a jedynie o to, że bez względu na to, o jakim gatunku mowa (to nie ma znaczenia), zawsze jest tak, że korzysta się w wcześniej wypracowanych schematów fabularnych, gdyż ich ilość jest ograniczona, w każdym gatunku.

ocenił(a) film na 9
ReDevil_2

"W dodatku mozna powiedziec ze kazdy kolejny film czerpie cos z wczwsniejszego. Jak wiadomo ludzie najlepiej potrafia uczyc sie kolektywnie."

Z tym nie do końca się zgadzam. Oczywiście jest tak, że ilość schematów fabularnych obecnych w literaturze i filmie jest ograniczona i tworzenie nowych dzieł polega na prztwarzaniu schematów już raz wykorzystanych, ukształtowanych. Nie oznacza to jednak, że nie powstają rzecz zupełnie nowatorskie. Jeszcze wciąż na szczęście tak, przynajmniej przez jakiś czas. ;-)

ocenił(a) film na 9
Klee

Nie do konca mnie zrozumiales. Mowiac ze uczymy sie kolektywnie mam na mysli ze jak ktos juz wynalazl np. rower to druga osoba tez go zrobi bez zbytniego wysilku, natomiast trzecia osoba moze znowu pojsc do przodu, podazy tropami swoich poprzednikow i wybuduje motorower. Jak najbardziej nowa rezcz. Nie wiem czy mnie zrozumiales o co mi chodzi, ale grupowo mozna sobie przekazywac duzo szybszej informacje.

ocenił(a) film na 9
Ove

Aha jeszce jedno. co ci sie nie podoba w roli angeliny. Wydawalo mi sie ze zagralo bardzo przekonuwujaco. Trzeba przyznac ze tak rola nie jest latwa.

ocenił(a) film na 10
ReDevil_2

wtrącę się do dyskusji ;-)
chcę tylko napisać, że po tym filmie inaczej patrzę na angelinę, po prostu przekonałam się że żle ją oceniałam. pokazała w tym filmie, że jest aktorką na poziomie i ze umie dobrze grać. oscar jej się należał i złoty glob też.

Ellen_Grace

Jak napisałem rola Lisy gra się sama. Tu trudno coś zepsuć, wystarczy wyjść, trochę się porzucać przed kamerą na innych, pokazać porę razy język, popłakać, pokrzyczeć i już. Angelina trafiła na dobrze napisana rolę, ciekawą, bo Lisa jest ciekawą postacią, atrakcyjną dla widza i aktora. Kino zawsze kochało buntowników. Zobaczcie, że poza tą rolą Angelina nie pokazała za wiele. Tu jej się udało trafić na coś, do przedstawienia czego wystarczyło jej umiejętności i tyle, cała filozofia.

Natomiast rola Toni Collette była o wiele trudniejsza do zagrania, bo była bardziej ograniczona, ledwie zarysowana i to w jaki sposób postać ta jawi się widzowi to całkowicie jej zasługa. To postać bez fajerwerków, prawie cień całej opowieści. Chyba każdy kto widział ?Szósty zmysł? zwrócił uwagę na delikatny, acz stanowczy sposób w jaki zaprezentowała bohaterkę i to był prawdziwy pokaz talentu.

Podobnie Chloë Sevigny w ?Nie czas na łzy?, była rewelacyjna. Jej rola była z kolei wyzwaniem, bowiem sportretować tak skrajnie różną postać było trudno. A Chloe robi lepsze wrażenie niż nagrodzona Oscarem Szwank.

Mają za rywalki dwie tak świetne role aż dziw bierze, że Akademia wyróżnia Jolie, bo jej rola jest dobra i tyle. Za drugim czy trzecim razem zupełnie nie robi wrażenia. Rozumiem, że rola może się podobać i mi też się podobała, ale co innego robić dobre wrażenie, a co innego tworzyć naprawdę dopracowane i wartościowe kreacje. Ja Anie mam nic do Angeliny, może ona sobie grac w jakich filmach chce, umawiać się z kim chcę, mnie jej życie nie interesuje, ale od najważniejszych nagród niech trzyma łapki z daleka, dopóki nie stworzy naprawdę godnej ich kreacji.

ocenił(a) film na 9
Ove

Naprawde trudno jest mi cos wymyslic zeby zarzucic Angelinie. Krytykiem filmowym nie jestem wiec wymyslac nie bede. Natomiast W filmie "Nie czas na lzy" trzeba przyznac ze rola Chloë Sevigna byla fantastyczna.

ocenił(a) film na 10
Ellen_Grace

o tak. Zgadzam się z tobą. Przedtem uważałam Angelinę za marną aktorkę.
Ale prawda jest taka, że podobała mi się tylko w tym filmie...

ocenił(a) film na 10
Echidna

tj, zgadzam się z hallyyo...







za krótki....









Ove

to stwierdzenie, ze rola jolie gra sie sama - kwintesencja. ;p
poza tym podpisuje sie za niezasluzonym oscarem, aktorka z bohaterka maja chyba podobne charaktery, wiec gdzie tu jest granie, TWORZENIE postaci?
i dosyc juz oscarow dla roli psychicznie chorych

ocenił(a) film na 9
overkill999

rownie dobrze mozna powiedziec ze rola Nicholsona gra sie sama bo maja pewne podobienstwa w charakterze. Wydaje mi sie to absurdalnym twierdzeniem. Aha jeszce jedno kiedys jakis aktor powiedzial ze trzba dac troche czastki samego siebie zeby rola byla dobrze zagrana.

ocenił(a) film na 9
ReDevil_2

chodz mi o film "lot nad kukulszym gniazdem"

ReDevil_2

Pan Nicholson i jego rola to zupełnie inna bajka, inny kaliber, inny talent. Angelina naprawdę nie musiała się wysilać nad rolą Lisy, trochę pracy to oczywiście kosztowało, ale tak porównując z w/w panem Jackiem to aż chce się zapytać ?z czym do ludu?. I chyba nie powinno łączyć się ?Lotu? z ?Lekcją? aż zanadto, chociaż można bronić stwierdzenia, że ?Lekcja? to wersja ?Lotu? dla? ubogich.

A zresztą ?ról, które grają się same? jest jeszcze kilka w zanadrzu, oby Angelina na nie nie trafiła kosząc kolejne Oscary.

Ove

hmm proponuje oscara za role pani smith..

ocenił(a) film na 9
Ove

widze ze masz wyraznie jakies uprzedzenia do Angeliny. Wydaje mi sie ze jak dobrze by nie zagrala to i tak bys cos wymyslil(a) na jej niekorzysc. Wiesz nic nie jest idealne i zawsze mozna znalezs jakas skaze, ale nie mozna jej zaraz wyolbrzymiac. Napewno Angelinie nie mozna odmowic przedewszystkim wdzieku oraz talentu(chociazby odrobine). co do rol Angeliny to nie jestem znawca bo malo ogladalem z nia filmow. Ale przypomnialem sobie jedna ciekawa role. "Bone collector" film ktory byl juz nawet w pierwszej setce, Angelina gra tam policjantke i ta rola bynajmniej nie gra sie sama. Radze zobaczyc jesli ktos nie widzial.

ReDevil_2

Ja kilka filmów z Angeliną widziałem, także ten wspomniany przez Ciebie, ale w żadnym mnie jakoś nie uwiodła, nie zaskoczyła, nie porwała swoją grą. Czasem męczyła. Kto wie, może przed nią są jakieś wielkie role, może nas oczaruje w momencie, w którym nikt nie będzie się tego spodziewał. A Oscara wtedy zgarnie ktoś, kto nie zasłużył.

Na dzień dzisiejszy jednak jest ona dla mnie tylko dodatkiem do filmu, raz lepszym jak w ?Przerwanej lekcji muzyki?, raz gorszym. Traktuję ją nie jak aktorkę, a jak gwiazdę filmową, a i to nie pierwszej wielkości.

ReDevil_2

to ciekawe, bo pisząc poprzedniego posta moim pierwszym odruchem było podanie roli policjantki w kolekcjonerze.. tak wiec widac że na temat kina i gry aktorskiej mamy troche inne zdanie.
do angeliny owszem mam to że generalnie kawał drewna mogłby czasem zagrać lepiej niż ona, osoby nie potrafiące wykrzesać z siebie emocji, które by wcisnęły widza w fotel nie powinny być wogóle nazywane aktorami[co nie znaczy, że nie ma tysiąca aktorów gorszych od niej].teraz znajdź sobie trailer do tego nowego filmu good shepherd, jej płacz to męka dla widza, a dla niej samej to już na pewno
a zupelnie inną sprawą jest jej uroda i figura, absolutnie nie będę polemizować z wiekszą częścią publiczności uważającą że wyglądała bosko jako lisa albo chociażby lara croft;p, bo faktycznie ona jest nieziemska
tylko świetny wygląd nie jest przyczyną bycia świetnym aktorem

ocenił(a) film na 9
overkill999

Och, oczywiście, że masz rację z tym wyglądem Angeliny i że świetny wygląd nie jest przyczyną bycia dobrym aktorem. Ale co powiecie na to, że większości Angelina się w tej roli podobała, mimo że za nią nie przepada? To musi coś znaczyć, prawda?
A co do innych świetnych filmów Angeliny, polecam "Gię".

ocenił(a) film na 9
Aimee

Z ciekawoscia obejrze ten film. Mysle ze potwierdzi on tylko to co bylo wczesniej pisane ze Angelina nie jest tylko produktem hollywood, ale posiada takze talent.

Aimee

No tak, kiedy człowiekowi zaczyna brakować argumentów to pisze ?większość ma rację?, ?większości się podoba, to musi cos znaczyć? i inne bzdury. Otóż to nic nie znaczy. Większości podobają się filmy takie jak ?American pie?, ?Wieczny student?, ?Szkoła uwodzenia?. To coś znaczy, prawda?? Ale co, to zostawię dla siebie, bo nie chcę nikogo obrażać.

ocenił(a) film na 9
Aimee

Wlasnie ogladalem "Gia" i trzeba przyznac ze Angelina zagrala brawurowo. Oczywiscie mozna powiedziec ze Ta rola byla dla niej stworzona tak jak bylo w "lekcja...". No ale jesli ma tak juz byc to ja moge ja ogladac w takich rolach bez konca. NIe wyobrarzam sobie innej aktorki ktora mogla by bardziej pasowac. Nie mam nic przeciwko temu zeby dostala kolejna role ktora bedzie pasowac do niej samej i niech nawet dostaje za to nagrody. Czy to faktycznie takie wazne. Przypuszczam ze w jakis sposob przemawia przez was zawisc do tej aktorki.

ReDevil_2

No tak, teraz zawsze jak coś mało pochlebnego napiszę o czymś to przemawiać będzie przeze mnie zawiść. Napiszę, że ?Nagi Instynkt 2? to gniot, bo przemawia przeze mnie zawiść do Sharon. Jak pisałem mnie Angeliny życie nie obchodzi, nie jestem do niej uprzedzony i jeżeli zasłuży na pochwały to będę pierwszym, który je wygłosi. I to aktor ma się dopasować do roli, a nie rola ma pasować do aktora. Na tym to polega, ?to? czyli dobre aktorstwo.

ocenił(a) film na 9
Ove

Prosze sie tylko nie denerwowac...zlosc biegunce szkodzi, a tak powaznie to kazdy ma tu swoje zdanie na ten temat i wydaje mi sie ze nikt z nas sie nie myli, kazdy ma po troche racji. Osobiscie rowniez nie jestem fanem Angeliny, ale musze(trzeba) przyznac ze w dwoch wyzej wymienionych filmach patrzylo sie na nia z przyjemnoscia i nie mam tu na mysli urody.
Jakis czas temu ogladalem z nia "Pan i pani.." tam z tego co pamietam nie pokazala nic specjalnego, ale tamten film a te dwa tutaj to calkiem inna bajka. Pomimo tych licznych nominacji do malin jakie posiada na swoim koncie czasem potrafi blysnac jak najjasniejsza gwiazda kina co oczywiscie nie czyni ja odrazu najlepszym, ale mozna przyznac ze ma swoj styl...ktory nie jest az taki zly jak niektorzy pisza...

Ove

Rzeczywiście odniesienia do "Lotu(...)" są jak najbardziej na miejscu, ale nie o tym ma być ten post.

To zaś że z Lisą nie do końca jest w porządku pokazują sceny, kiedy ta trafia na wolność - o ile w szpitalu jej zachowanie było temperowane (w różny sposób), to na wolności pokazuje w pełni "na co ją stać".

Uważam, że to co zrobiła z Daisy, było 1. - nieludzkie, 2. Chyba trzeba nie mieć uczuć, żeby tak zrobić. Dziewczyna starała się jakoś żyć, to jak rozmawiała z Susan i Lisą świadczy, że miało wystarczająco dużo (czym mnie zaskoczyła, bo myślałem wcześniej, że nie potrafi trzeźwo myśleć) zdrowego rozsądku - pytając obie czy mają gdzie się podziać, pieniądze na życie i pomagając jak mogła. To Lisa - chyba tylko z wredności i chęci wyżycia się - wygarnęła jej - jak to słusznie określiła Susan - każdą słabość. Może i ojciec ją "posuwał" (tego tak naprawdę nie wiadomo, ale można wywnioskować na podstawie "urazów psychicznych", jakich ta się nabawiła), może lubiła jeść jedynie kurczaki - niektórzy ludzie chyba mają większe "udziwnienia" i nie trafiają do czubków. I teraz rozpieszczona (choć można polemizować jak to naprawdę było, bo jeśli ten ją wykorzystywał obiecując różne rzeczy, to wówczas tylko ona mogła wiedzieć co czuje) jedynaczka, izolowana od innych ("dzięki" ojcu), musiała siłą rzeczy w końcu nabawić się kompleksów (aż trafiła do czubków). Kto wie, może gdyby ktoś okazał jej więcej zrozumienia stałaby się mniej dziwna (dziwna była, bo widocznie ojciec ją molestował i nic dziwnego, że była zakompleksiona), a czując się kochana, ufniej zaczęłaby podchodzić do innych osób. Trochę mi jej żal, ale tylko trochę. Jej życie i tak było "nędzną" imitacją tego prawdziwego, zarazem jednak (i to jest ważniejsze) miała jakąś namiastkę swojego szczęścia - może to co jej robił ojciec chciał wynagrodzić kupując jej wszystko na co miała ochotę, przyzwyczaiła się żyć w świecie iluzji, a Lisa w jednej chwili obróciła wszystko to co dla tamtej przedstawiało jakąś wartość w niwecz, można powiedzieć wręcz, że to Lisa zawiązała stryczek na szyi Daisy. Za pierwszym razem byłem w szoku, jak patrzyłem jak Lisa znęcała się nad Daisy. Ta ją gościła, pomagała, służyła radą, a tamta zupełnie bez powodu dokonała osobistego "linczu". Może to śmiałe stwierdzenie, ale sądzę, że Daisy nie była złą dziewczyną, nawet jeśli pełną traumatycznych przeżyć zw. z jej ojcem. Nie mogła po prostu się odnaleźć, to co ją spotykało, przerastało ją (kto zna trochę klasyki dobrego kina może się przekonać, że nie ona jedna nie wytrzymała "brzemienia" faktu, że była "posuwana" przez ojca i nic nie mogła jednocześnie zrobić, bo żyła z ojcem pod jednym dachem).

Nie zgodzę się natomiast z tym, że zasługa Angeliny w odtwarzanej przez nią roli jest mizerna. Nie wyobrażam sobie innej aktorki, która na tą chwilę tak dobrze oddałaby to, co ta postać miała do zaoferowania. Lisa w jej wykonaniu jest "magnetyczna", nieprzewidywalna, autentyczna. Angelina idealnie pasuje do tej roli i jest to jedna z jej lepszych. Podoba mi się jej kreacja. Wcale nie miała łatwej roli, bo grając taką postać, trzeba być naprawdę przekonywującym, a jej się to w pełni udało. Poza tym wyczuwało się wyraźną "chemię" między tymi dwoma aktorkami.

Ja to widzę tak - podobieństwo między Lisą a Susan pokazuje m.in. taki oto obraz z filmu: Lisa jest tą osobą, którą Susanna mogła się stać, gdyby ta nie postanowiła "zrobić coś ze sobą" i poddać się leczeniu. O ile w przypadku Jacka Nicholsona sądziłem, że ten gość znalazł się tam nazwijmy to "omyłkowo", tak Susanna trafiła do zakładu, bo chciała się targnąć na własne życie, miała problemy ze sobą, więc rodzice uznali, że tak "będzie dla niej najlepiej". Jasne, że gówno wiedzieli, co się dzieje z jej córką, ale myśleli, że zakład to syt. na krótką metę - zwł. ojcu wyraźnie zależało, żeby mieć córkę z powrotem w domu. Nie rozumieli jej, bo Susanna jest klasycznym przykładem osoby cierpiącej na depresję, więc zdrowa to na pewno nie była.

U Lisy zaś stwierdzono "socjopatię" trochę na wyrost. Jak dla mnie ta wykazywała się objawami, jak u ludzi z ADHD (czy jak to się zwie, chodzi mi o zespół "wrodzonej nadpobudliwości). Jeśli idzie o sprawność umysłową, to była bez zastrzeżeń. Była na swój sposób okrutna (patrz zdecydowanie scena w domu Daisy (czy lepiej rzec jej ojca)),ale przede wszystkim (i tą jej stronę pokazano w pierwszej części filmu) dobra. W szpitalu rozweselała szare i smutne życie kuracjuszy (nie było osoby, która by jej nie znała, a z niektórymi osobami z personelu była na "Ty"). Po prostu czuła się tam trochę jak w domu, bo zżyła się z lokatorami tegoż "przytułku" (tu znowu nasuwają się skojarzenia do Jacka Nicholsona). To była swego rodzaju jej ucieczka od rzeczywistości - tam ze swoimi wybrykami była kimś - rozpoznawana. Dobrze wiedziała, że na zewnątrz jest zdecydowanie ciężej. Dlatego każda jej ucieczka z zakładu kończyła się (moje spostrzeżenie) jej "bezwarunkową kapitulacją" - pobyła trochę na "wolności", gdzieś coś zaczęła, ale znając jej nieprzystosowanie w relacjach z ludźmi, szybko musiała uciekać i tak w kółko, aż ostatecznie wracała tam skąd uciekła. Definicja socjopatki pasuje jak ulał - każdy kto był "normalny" był przez Lisę traktowany jako jakiś "robal", którego należy zgnieść . W ten sam sposób potraktowała Daisy, kiedy ta opuściła mury szpitala, tylko dlatego, że zobaczyła, że tamta "Jest szczęśliwa, ma kogoś kto się nią zajmuje i że Daisy się udało" i nie mogła tego znieść.

Wg mnie film naświetla słusznie wiele problemów, które zwykło się "zamiatać pod dywan", jednocześnie niekiedy "nie kończąc pewnych spraw". W pewnych sytuacjach z Susan wychodziło szydło - jej odzywki względem Valerie były "szczeniackimi popiskywaniami" urażonej dumy młodej smarkuli, której ktoś powiedział prawdę w oczy. Wyglądała wtedy żałośnie, a nazwanie Valerie "zwykłą, czarną siostrą" było chwytem poniżej pasa, co na tamtej zresztą nie zrobiło wielkiego wrażenia, bo jak sama powiedziała: "Jestem przyzwyczajona do różnych wariactw różnych pomyleńców".

Tyle, że tak czy siak Susan i tak była "najlżejszym przypadkiem" tam. Z depresji ludzie wychodzą (ona sobie poradziła). Bo czy można powiedzieć, że Polly była kiedyś normalna? Czy normalnej osobie przyszłoby kiedyś do głowy wziąć kanister z benzyną, polać się nią, a następnie podpalić? Chyba nie. Gheorgina wybrała świat iluzji/złudzeń/bajki, sama tak na dobrą sprawę wymyślając swoją chorobę. A Lisa po prostu albo była nieprzystosowana do życia w normalnym świecie (stała się socjopatką, na skutek wyrodnych rodziców, którzy jej po prostu nie chcieli i oddali do zakładu), albo zwyczajnie osobą nadpobudliwą.

ocenił(a) film na 9
introverder667

"Rzeczywiście odniesienia do "Lotu(...)" są jak najbardziej na miejscu."

A do "K-Pax" to już nie? Też są, przyglądałem się kiedyś sprawie. Ove nie jest w ciemię bity. :-)

introverder667

I jeszcze jedno:

nie jestem fanem broń Boże Daisy, ale potrafię zrozumieć skąd u niej syndrom "skrzywdzonego dziecka". Dobrze wiedziała, że jej ojciec pod osłoną "opiekuńczości" i dobrego tatusia w zaciszu domowym staje się potworem. Właściwie trudno sobie wyobrazić, żeby wyszła "nienaruszona" z takich traum.

Część pacjentek znalazła się w szpitalu po prostu z powodu tego, że rodzice nie dawali sobie z nimi rady/ nie rozumieli lub (w przypadku Lisy) nie kochali i chcieli się jak najprędzej pozbyć (Gheorgina, Polly, Lisa oraz Susanna).

Swoją drogą b. celne są spostrzenia, które płyną z ust Lisy na temat tego, że gdy się trafi do zakł. psychiatrycznego, to trzymają Cię tak długo, aż się przyznasz, że jesteś "chory, obłąkany", żeby oni mogli Ci wykazać Twoją chorobę i "naprowadzić na właściwą drogę". Że ona i Susanna są skazane tam na dożywocie, bo tak naprawdę nie są klasycznymi przykładami "klinicznymi", a przecież administracja personelu nie przyzna się do błędu lub że zdrowi ludzie przebywają tam razem z chorymi. Na zasadzie, że każdy kto ma problemy ze sobą, jest szalony (taka teza postawiona przez ludzi zawiadujących tam).

introverder667

Z całym szacunkiem "K-PAX" jest dla mnie filmem, którego nie można wsadzać do tego samego worka co "Lot(...)" lub "Girl Interrupted"(o ile od biedy można pokazać podobieństwa między dwoma ostatnimi).

ocenił(a) film na 9
introverder667

Do worków to w ogóle lepiej filmów nie wkładać, korzyść się z nich ma, kiedy się je ogląda, a nie w workach upycha. ;-) No i w tym wypadku worki trza by mieć dwa, bo "Lot..." to klasyk i na pewno by się z dwoma pozostałymi filmami pogryzł, gdyby chcieć je w jednym worku, czy też na jednej półce trzymać. A na podobieństwa, owszem, między "Przerwaną..." i "K-Paxem" można wskazywać, podobnie jak na różnice zresztą i podobnie jak na różnice i podobieństwa między "Przerwaną..." i "Lotem...". "Przerwana... się świetnie między tymi dwoma filmami sytuuje, choć bliżej jej, jak Ove pisze, do "K-Paxa" - wspólonta poetyki i poziomu artystyczego. Co do "Lotu..." to zbieżność jest tylko tematycza, choć to zbieżność raczj intencjonalna, niż faktyczna. :-)

Klee

Wrócę jeszcze do Angeliny, ona miała naprawdę pole do popisu, ciekawą rolę i ktoś zarzuci mi mały zasób słownictwa, ale ta rola naprawdę ?gra się sama?. Oczywiście trzeba nad nią panować, jednak sama jej konstrukcja ogranicza ilość błędów jakie aktorka mogła popełnić. Kiedyś sam Leo powiedział o swojej roli w ?Co gryzie Gilberta Grape'a?, że po prostu robił całą masę głupstw na planie, szalał, zachowywał się jak dziecko. Angelina też robiła coś podobnego; rzucała się na pielęgniarzy, krzyczała, szarpała się, zrobiła kilka spojrzeć ?spode łba? i już. Była bezczelna, arogancka, ale zdobywała sympatię widza. I Akademii. Dla porównania rola Toni Collette, moim zdaniem aktorki bardzo niedocenianej. Scena w samochodzie, kiedy syn mówi jej że rozmawiał z babcią lub kiedy koledzy zamykają go na górze domu, to jest stopień aktorstwa do którego Jolie w swojej roli nie zbliża się ani na sekundę. Jeśli mnie pamięć nie myli to Toni miała znacznie mnie miejsca na ekranie niż Angelina, a rozbiła na mnie o wiele większe wrażenie, jej emocje przedzierały się do mnie przez ekran. Jej rola była ledwie zarysowana, nie tak wdzięczna jak Lisa w ?Przerwanej?.
Natomiast z drugiej strony mamy Chloë Sevigny i jej Lanę, postać, której obecność na ekranie jest już wyraźniejsza niż postaci Collette. Chloë włożyła w Lanę tyle siebie ile tylko mogła, nadała jej tak przerażająco ludzkiego wymiaru, że dla mnie przyćmiła Swank. Sevigny zrobiła ze swoją postacią coś własnego, Toni była świetna technicznie. Przy tych dwóch rolach Lisa to zwyczajnie druga (czy nawet trzecia) liga. Moim zdaniem gdyby nie nazwisko (a raczej nazwisko ojca, nie oszukujmy się że ktoś dał się nabrać na Jolie zamiast Voight) Oscara by nie było.

ocenił(a) film na 10
Ove

Nie jestem krytykiem filmowym, ale swoje zdanie wyrazić mogę. Otóż jak dla mnie film jest fantastyczny, uwielbiam taką tematykę, a Angelina świetnie zagrała swoją rolę i sądzę, że to wyłącznie jej zasługa. Jest bardzo dobrą atorką drugoplanową, rola Lisy tylko to podkreśliła.
Kobieta ma talent. Wydaje mi się też, że osiągnęła w tym filmie dużo więcej niż Winona Ryder, aczkolwiek i ta pani świetnie poradziła sobie w roli Susanny.
Oglądałam ten film już chyba z 10 razy i nigdy mnie nie nudził.
Uważam, że jest bardzo dobry, polecam go tym, którzy jeszcze go nie widzieli.

ocenił(a) film na 8
Ove

Które role Winony uważasz za lepsze?