Pierwsza część miała w sobie tę magię i czar młodzieńczej miłości. Ta natomiast gdzieś ją zgubiła. Niby się kochają i tęsknią, ale jednak na ekranie tego nie widać. Gdy Ares wraca jest drętwo między nimi. On od kiedy pojawia się jego psiapsi woli ją na każdym kroku od Rachel. Końcówka zaskakująca (Śmierć Yoshiego), ale nie wywołała we mnie aż takich łez jak oczekiwałam, może przez tą pretensję do Rachel, że zostawiła przyjaciela samego (choć wiedziała jak ją kocha) by zabawić się z innym, a jeszcze ma pretensje do Aresa, że nie zdołał go uratować. podsumowując jestem rozczarowana. A wy jakiego zdania jesteście?