Lubię filmy z zapętleniem czasowym, dają trochę do myślenia. Jednakże moim zdaniem ich potencjał jest niewykorzystany... jak choćby ten horror, w którym grupa bohaterów płynąca jachtem odnajduje statek widmo gdzie ulega zapętleniu, (kurcze wypadł mi tytuł z głowy, pomożenie? Klimat był trochę jak w Statku Widmo, ale nie było diabłów, tylko całość nakręcała bohaterka która wciąż wracała do pętli starając się nie doprowadzić do wypadku syna) w każdym razie tam zapętleń było dużo więcej ale jakże niedopracowanych.
Ale do rzeczy!
Przeznaczenie pokazuje lepszy poziom, dzięki czemu nawet laik zrozumie i wczuje się w klimat. Dla mnie film był przewidywalny. O tym, że bohater spotka samego siebie domyśliłem się tuż po ujawnieniu wehikułu, a to że ze jest przyszłym barmanem po spotkaniu w latach 70. Więc samo wyjaśnienie na końcu nie dało mi satysfakcji. Brakowało mi czegoś jeszcze... np: gdyby jako zamachowiec przeżył i okazało się że później został Panem Robertsonem, a potem spotkałby się we czworo na raz. O! To by było coś ;)
Zgadzam się mam podobne odczucia (w tych samych monetach sie połapałem :d). A pisze, żeby tylko dodać to twojej wizji końca, ze gdy zamachowiec (który by przeżył) staje sie panem Robertsonem, to okazuje się również, że jest wynalazca wehikułu, którego nigdy nie wynalazł, tylko miał cały czas ze sobą (niezdezaktywowany egzemplarz :D). I to by było coś :D