Myślałem, że nowy X-men nie miał za grosz sensu z tą podróżą w czasie, ale ten w pierwszej chwili wydaje się być jeszcze głupszy. Wychodzi na to, że koleś, poza sobą, był też swoimi: ojcem, matką, kochanką, kolegą, itd. itp., przyczyną, celem i skutkiem. W tej sytuacji to musi być kompletny gniot. Ale jeśli spojrzeć na ten film, jak na próbę znalezienia odpowiedzi na odwieczne pytanie "co było pierwsze: jajko czy kura?", to trochę nadgania w ocenie. Mimo wszystko główny motyw to wciąż kompletnie spalony temat podróży w czasie, więc w porównaniu z X-menem zyskuje tylko 1*.