Przecież to kompletny debilizm! Podsumowując film powiedzieć mogę, że facet podróżuje w czasie po to żeby dawną! siebie przekonać i wkręcić w wydymanie siebie samej jeszcze dawniejszej, a na koniec po to żeby tamta ona po wydymaniu urodziła - i tu ciekawostka - urodziła samą siebie, która później stanie się min! I kolejny debilizm - bomber którego szukają cały film to on sam.
Nie wiem po jakich narkotykach to pisali.
"Efekt Motyla", jest dla Ciebie arcydziełem a temu filmowi dałeś 1, czyżbyś z wiekiem stawał się przesadnie poważnym ? :)
Tolerancja na ilość gówna jaka wylewa się z ekranu spada z wiekiem i ja go doskonale rozumiem.
Generalnie nie pomieściło się to w mojej głowie. A "Efekt motyla" mówi w zasadzie o czymś podobnym ale nie wykracza poza granicę absurdu. Oba filmy mówią o związku przyczynowo skutkowym (i akurat to lubię) ale w "Efekcie motyla" nie cofa się gość w czasie po to by przelecieć swoją własną matkę, żeby ta urodziła jego samego. Tutaj za to poziom papki został przekroczony. I choć jest to scenariusz na podstawie powieści to nie mogę uwierzyć, że ktoś wymyślił coś tak idiotycznego, a jeszcze że znalazł się drugi debil co to nakręcił.
Pięknie spuentował to Logan_Slupsk ;-)
hahaha... Dorosły się odzywa, a ja przyznaje racje twórcy tematu. Film zalatuje "Efektem motyla" ale w sumie to takie ziemniaki gotowane w mikrofalówce. Pomysł dobry, realizacja identyczna, treść zabawnie-pierdaknięta (unikając wulgaryzmu) jest to "dzieło" tak skrajne jak film "Zaklęci w czasie". Jest dobrze zrobiony ale to tak jak z jedzeniem.. Pomidorówka z koncentratu smakuje podobnie jak pomidorówka zrobiona ze świeżych pomidorów... Ale jak czuje różnice to ocena lokalu (lub kucharza) jest oczywista- robi się podróbkę, a w tym przypadku marną ze względu na treść skrajną i niesmaczną. Twórca pewnie wiedział co robi. Tak jak tęcza w Warszawie miała swoich "fanów" tak takie filmy mają swoich.. nie urażając nieświadomości tych co są podatni na takie wypociny jakie przedstawia komentowany film. To marna imitacja "Efektu motyla".
Dokładnie. Odetchnęłam z ulgą czytając Twoją wypowiedź. Film mi się oglądało fajnie (pomijając, że każdą "niespodziewaną" akcję wyprzedzałam komentarzem "pewnie to będzie on", "pewnie to on sam" itd), ale kiedy się kończy czuję się jakby ktoś dał mi piękną bombonierkę, która po otworzeniu zalatuje kupą, która istotnie tam się znajduje. Czuję się urażona obejrzawszy ten film. Myślałam, że coś ze mną nie tak, a raczej z moją inteligencją, widząc 7,1 na filmwebie. No ale jak średnia, to średnia demokratyczna... każdy ma prawo głosu.