Czy ja jestem tak durny czy jako jedyny uważam, że film nie ma kompletnie sensu i śmiać mi się chce jak czytam rozkminy?
Gdzie jest sens w urodzeniu samego siebie? Rozumiem jeszcze możliwośc uprawiania ze sobą seksu - ok, można wziąć chłopa 25letniego i cofnąć go o te 5 lat jak był jeszcze dziewczyną - to jest jak najbardziej możliwe w tej sytuacji. Ale nie da się zrobić samego siebie. Po prostu jakbym był babą i nie ważne kto mnie bzyknie - nie urodzę siebie, nie tłumaczcie mi że wieloświaty blablabla, podczas porodu czy zapłodnienia były matka i córka (czyli w sumie ta sama osoba) były w jednej linii czasowej i w sumie one dwie z tej samej pochodziły) tylko tatuś z innego czasu. Także nie. A i jeszcze jedna rzecz, skoro tak dobrze pamięta dokładnie faceta w płaszczu itd. a potem wspomina w barze, że ten mu zepsuł życie to po co znów się ze sobą bzyka jak wie, że zepsuje sobie życie, proste, mógłby nawet być z nią ale nie bzyknąć jej znając konsekwencje, ja nawet ich nie znając się zabezpieczam.
Czaję tam wypowiedź kogoś, że tu chodzi o symbolizm gonitwy za czymś w życiu itp. itd. dokładniej nie zacytuję bo zamknąłem kartę ale w sumie to wszystko.
Mi się film podobał, fajne show, fajne przedstawienie beznadziejnego życia i strollowania samego siebie, daje to fajne emocje. 8/10