Film przyzwoity, a aktorstwo genialne. Jestem fanką Jane Austen i przeczytałam większość jej ksiazek. Nie wszystkie mi się podobają. Noweli o Lady Susan nie mialam w rękach. Kate Becknsale jest świetna, ale nie lubię jej bohaterki. Zazwyczaj główne bohaterki austen chodź nie są pozbawione wad to są sympatyczne. O Lady Susan Vernon nie mogę tego powiedzieć. Myślałam, że będę jej kibicować, a jest wręcz przeciwnie.oglądajac film czekałam kiedy nastąpi przełom,a ona się zmieni i ją polubię, ale nie doczekałam sie. W dodatku brak w filmie jakichkolwiek uczuć ze strony jej córki do byłego amanta matki. Przez cały film Reginald Decountry ugania się za Susan, aby pod koniec ożenić się z jej córką. Zazwyczaj główne bohaterki Austen wychidzą za mąż z miłości, a lady
Susan robi wręcz przeciwnie.zresztą ona nikogo tak naprawdę nie kocha , oprócz samej siebie.biedna jej corka, cały czas gnębiona i traktowana jak przedmiot niby wychodzi za mąż z miłości, ale jeden spacer z przyszłym mężem, ktory przez cały film uganiał się za jej matką nie jest dla mnie wystarczająco romantyczną wskazówką.W tej historii nie ma bohatera pokroju pana Darcy, kapitana Wentwortha, pana Knightleya, albo pułkownika Brandona, ale mam sentyment do Jane Austen, a film nie jest schematyczny.
Za to wielki plus za postać Jamesa Martina. Jego wypowiedzi są kapitalne. Nie wiedziałam, ze można poznac kogoś bardziej niedorzecznego niż pan Collins, ale jednak się udało. Najbardziej ubawiłam się przy jego wypowiedzi o poecie Cooperze i przyszłym ojcostwie.
Nastawilam się na uroczy film i rozczarowałam. Warte obejrzenia w nim są tylko stroje. Film totalnie beznamiętny. A Lady Suzan to wyjątkowo i paskudnie denerwujący babsztyl. Cały film miałam ochotę rozpierdzielic jej tę fryzurkę. Co za baba! Znam takie na wylot. Wyrachowane łajzy. Nawet jeśli sytuacja ubogiej kobiety w tamtych czasach nie była ciekawa, nie mam dla niej krzty zrozumienia.