Po pierwsze urzekła mnie sceneria. Lubię filmy rozgrywające się w biednych okolicznościach południa Stanów Zjednoczonych, Karaibów, rybaków, polowania na tuńczyki, łodzi motorowych, spelunek w których podają rum itp. Za to punktuję.

Potem mamy thriller, momentami dramat psychologiczny i rozterki bohatera a la "Niemoralna propozycja". I to jest ok.

Ach i nagi McConaughey, z mojego kobiecego punktu widzenia, też jest ok.

A później... Później mamy "Matrix". Niektórych to, jak czytam wpisy, zachwyca, innych zaskakuje. Mnie nie. Niestety nie trafiło to do mnie zupełnie. Jak dla mnie mocno infantylne, coś co przed chwilą było poważna sprawą i moralna zagwozdką okazało się nic nie znacząca ułudą. Szkoda, że poszło w tę stronę.