Przypadek 39

Case 39
2009
6,6 75 tys. ocen
6,6 10 1 75074
5,6 7 krytyków
Przypadek 39
powrót do forum filmu Przypadek 39

No, nie ma tutaj za dużo do opisywania. Po prostu od początku do końca zły film, który nawet na moment nie wybija się ponad status gniota kompletnego.

Historia dobrej pracownicy społecznej, która przygarnia biedną dziewczynkę po tym, jak ta o mało nie ozstała spalona...w piekarniku, przez swoich rodziców. Oni twierdzą, że siedzi w niej wielkie, niewyobrażalne ZUO. Oczywiście, dobra pracownica społeczna wkrótce się przekona, że to prawda...

Jadący na schematach i drunych rozwiązaniach reżyser chyba naprawdę nie do końca wiedział, co się dzieje na planie, podobnie jak aktorzy i autor muzyki. Aktorzy, bo niektórzy nie mogą się zdecydować, czy grać na poważnie (Ian McShane), wyluzować (Cooper), czy przeżywać, jakby się grało jakąś ekranizację Szekspira (Zellweger, ci, co grali rodziców tej małej, jakieś nołnejmy). Autor muzyki, bo chyba nie do końca wysłuchał reżyserskich wskazówek (o ile były), albo nie wiedział, o czym jest film. W każdym razie, przez cały seans byłem bombardowany ekletyczym, pozbawionym kompletnie wyczucia, asymetralnym brzmieniem, która nijak pasowało do tego, co w danej chwili działo się na ekranie.

Ale najbardziej z nich wszystkich to nasrane musiał mieć scenarzysta, który nawalił do swojego dziełka taką liczbę głupot, błędów i śmiechowych scen, że aż nieprawdopodobne wydaje się to, iż ktokolwiek dopuścił ten film do produkcji. Horror, w którym źródło grozy stanowi antypatyczna, koścista dziewuszka, mówića słodkim, niewinnym głosikiem, podczas gdy wokoł niej padają trupy, raczej nie miał prawa się udać. Przynajmniej nie w takiej arcypoważnej konwencji, jaką wybrał reżyser. Przez cały film myślałem, jak idealnie nadaje się ten syf do sparodiowania. Dopiero jakiś czas później dotarło do mnie, że przecież cały ten film wygląda jak parodia. Bradley Cooper i jego robaczki, Renee uciekająca przed zwidem do autobusu - te sceny miały prawdopodobnie straszyć. Coś chyba poszło nie tak, bo byłem o krok od głośnego śmiechu. Dosłownie.

W zasadzie jedyny, malutki plus tego czegoś, to to, że w miarę szybko się kończy i nie każe cierpieć katusz ani minuty dłużej, niż to potrzebne. Zastanawiam się jednak, jak facet, który w tym samym roku (!) nakręcił skądinąd niezły film, jakim było "Pandorum", mógł kilka miesięcy potem sygnować swoim nazwiskiem szajs, jakim jest "Przypadek 39"? W każdym razie, tych, którzy kiedyś tam będą chcieli obejrzeć jakiegoś sprawdzonego, stuporcentowego gniota, ze spokojem moge im polecić...tego gniota.

1/10

ocenił(a) film na 3
Pan_Nawrocki

Trudno obronić ten film przed powyższą kaskadą zarzutów, aczkolwiek nazywanie go,,statusem gniota kompletnego" doprowadzi do niekomfortowej sytuacji braku określenia dla takich wyczynów kinematograficznych jak ,,Monstrum" w oryginale ,,Behemoth" z 2011 roku, żeby pozostać w kinie gatunków.
Myślę, że pierwsze 15 minut , no może nawet 20 czegoś tam w obszarze zaciekawienia widza, dobrze zorientowanego na horror,jednak dokonuje. Nawet jeśli tenże widz bezbłędnie rozpoznaje, iż to klisze.Potem ,,ZUO"(intrygujący epitet) dotyka już całej materii filmowej...
Pozostając nieuleczalnym miłośnikiem gatunku, wielokrotnie zdradzanym i zawodzonym,przyznaję ,,Case 39" status filmu słabego bez przydawek. Good night, and good luck, esforty.
3/10