Stranger than fiction - Przypadek Harolda Cricka???
Dirty Dancing - Wirujący sex???
Die Hard - Szklana pułapka???
Znacie jeszcze jakieś dziwne? :)
Drogi pennywise i inni użytkownicy Filmwebu,
jeśli poczuliście się urażeni serdecznie przepraszam. Faktycznie mogłem nie używać stwierdzenia "burak". Jednak moja wypowiedź, mimo że emocjonalna była merytoryczna. Mam wrażenie, że jej nie zrozumiałeś. Zgadzam się z Tobą, że polskie tłumaczenia są czasem śmieszne a czasem całkowicie nieuzasadnione. Mi jednak chodziło o ludzi, którzy myślą, że jest to tylko polska specyfika.
Pennywise, proszę przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź, pomiń wyrażenie "burak" (które zresztą było poprzedzone słowem "proszę") i zgódź się ze mną ;] Zwróć uwagę na powtarzające się stwierdzenia w niektórych wypowiedziach: "polskie tłumaczenia", "nasi tłumacze", "Polska to dziwny kraj".
Chcę zwrócić uwagę tylko, że geniuszy tłumaczących śmiesznie lub bezsensownie tytuły filmów jest więcej i nie są oni tożsami szerokością geograficzną.
Pozdrawiam!
Ale się przestraszyłem. A tak na serio my buraki myślimy sobie, że, jeżeli inni głupio tłumaczą tytuły, to nie oznacza, że my również powinniśmy.
najlepsze tłumaczenie z jakim się spotkałam to "Bufallo 66" jako "Oko w oko z życiem". nie wiem o co chodzi :o
ew. oddawali przez tłumaczenie sens filmu.
"A single man" przetłumaczony jako "Samotny mężczyzna". Niby prosto, ale mnie się podoba. Oczywiście można by się zaqłebiać w coś typu: "Samotnośc", "Sens życia", "Utrata sensu życia", ale po co to komu? Jest świetny tytuł. Przez te dwa słowa przenika naprawdę więcej.
Sex Drive -Sekspedycja
Danny the Dog - Człowiek pies
Biker Boyz -Pokonaj najszybszego
Jacket - Obłęd
Knockaround Guys -Synowie mafii
Major Payne - Szczeniackie wojsko
Home of the Brave - Odwaga i Nadzieja
Lord of War - Pan życia i śmierci
Home Alone - Kevin sam w domu
Big Stan - Wielki Stach
Three Kings - Złoto pustyni
Jak będę miał czas dam więcej przykładów
Dla mnie mistrzostwem zostanie "Entropy", w Polsce tłumaczone jako "Sex & Przemoc" :D Najlepsze jest to, że polskie tłumaczenie nijak nie ma się do fabuły, a co dopiero do oryginalnego tytułu.
Kiedyś się nad tym zastanawiałem długo.
W przypadku idiomów, slangu i tym podobnych rzeczy no to chyba proste, że trzeba dać "zdjadalny" tytuł.
Nie wiem czemu u nas tak jest, że zamiast na żywca dać świetne tłumaczenie z oryginalnego tytułu to wymyśla się cuda na kiju. "The Hunger" - "Zagadka nieśmiertelności". Tytuł oryginalny - Głód - byłby o wiele lepszy.
U Harolda by to chyba nie przeszło, ale polski odpowiednik jest prosty i też daje tą ja wiem... Zagadkowość? Wzbudza też ciekawość jak "Stranger than fiction".
Wydawało mi się, że największą naszą wpadką był pierwszy obcy..
"Alien" - "Obcy - ósmy pasażer Nostromo".
A najlepszą sprawą są polskie tłumaczenia w napisach, ale to już inna i o wiele dłuższa batalia :D
Bandits - Włamanie na śniadanie
Beach - Niebiańska plaża
Spanglish - Trudne słówka
Click - Klik: I robisz, co chcesz
Fast Five - Szybcy i wściekli 5
polskie tlumaczenia sa ogolnie gorsze od orygnialnych, tj.:
Good Will Hunting - Buntownik z wyboru
ale zdarzaja sie lepsze (tlumacza tresc filmu), np.:
Crash - Miasto Gniewu
Każdy ma swoje zdanie a ty już tu sypiesz do mnie wyzwiskami SATANISTO. Jak dla ciebie Stalin był Jezusem to albo jesteś chory na umyśle dzieckiem który nie wie co to była II wojna światowa albo jesteś zwykłym RedTubowiczem
Co ty nie powiesz? Pisz co chcesz jedź po mnie po mojej rodzinie, mnie to nie rusza, tylko będzie to świadczyć o tobie jakim jesteś, jak to powiadasz "DEBILEM"
Pozdrawiam
@ cotypowiesz, szymas93
Może wymieńcie się mailami i tam do woli udowadniajcie sobie kto jest głupszy, ok? Tutaj już pokazaliście swój poziom inteligencji...
Ja pokazałem taki poziom inteligencji że uważam temtego prowokatora za TROLLA 12letnieg bo tylko gnojki się zachowują jak on.
Powiedz kto dopuszcza idiotów do internetu? Dobra nie bd już więcej zniżał się do twojego poziomu. RÓB DALEJ Z SIEBIE IDIOTĘ. TROLU KTÓREGO NA PEWNO BIJĄ PONIEWIERAJĄ W GIMNAZJUM A W INTERNECIE SIĘ WYZYWA BO PRZEZ MONITOR NIE DA SIĘ KOMUŚ WPIER....Ć
Bez przesady, akurat Sekspedycja i Człowiek pies a nawet Kevin to dobre tłumaczenia. Pewnie, że samo "Sam w domu" też mogło by być. Reszta to faktycznie bzdurne.
Nadawanie polskiego tytułu należy do polskiego dystrybutora filmu. Proszę zatem - nie róbcie z ludzi, którzy odpowiadają za kampanię reklamową w firmach dystrybutorskich, idiotów nie znających angielskiego - bo oni doskonale wiedzą co robią, nawet jeśli nie tłumaczą tytułu dosłownie. Tak to działa... czasem to brzmi fajnie, czasem gorzej - ale oryginalne tytuły często też pozostawiają wiele do życzenia. Więc nie narzekać na tytuły tylko oglądać filmy!
I zapamiętajcie - to nie są t ł u m a c z e n i a tylko p o l s k i e t y t u ł y!
Dokładnie. Tytuły wymyśla dział marketingu. Chodzi o to żeby się szybko kojarzyło z 1. gatunkiem 2. innym filmem, 3. memem kulturowym, wtedy szeroka publiczność wie czego się spodziewać. Tytuły oryginalne, też raczej piszą copywriterzy, a nie jakiś "autor", ktokolwiek nim jest. Podobnie jest z książkami. Zdarza się nawet, że funkcjonuje kilka tytułów w języku oryginału.
Zgadzam się, nie zawsze są to hasła trafione, ale marudzić każdy Polak potrafi :P
To nie jest kwestia tego, że jestem Polakiem i nic mi się na tym świecie nie podoba.
Jeżeli będąc reżyserem stworzyłbym film i nadał mu tytuł, to nie chciałbym, żeby w jakimś kraju przetłumaczono go w tak, że zupełnie nie oddawałby tego, co sobie zamierzyłem. Nawet jeśli w ten sposób miałby się lepiej kojarzyć z innym filmem, gatunkiem, czy wywoływać jakieś skojarzenia kulturowe w danym państwie.
Tytuły filmów są ich integralną częścią, a to, że Polacy tłumaczą je na swój własny, oględny sposób, jest tylko przejawem zarozumiałości, przeświadczenia, że wie się wszystko najlepiej ("Co tam taki reżyserzyna wie o nadawaniu tytułów. Już ja go "przetłumaczę/przełożę" tak, jak powinien brzmieć").
A ja mówię, że jako reżyser niekoniecznie miałbyś coś do gadania w kwestii tytułu. Reżyser jest jednym z twórców filmu, nie twórcą filmu. I nawet gdybyś był autorem książki, którą napisałbyś od początku do końca sam, to wydawca mógłby zmienić jej tytuł, jeśli uznałby że nie jest chwytliwy. Bo dla przemysłu filmowego i wydawniczego liczy się SPRZEDAŻ a nie fiu bździu twórcy!
Tytuł jest hasłem pod jakim zna się dany obraz.
Jak ktoś już wcześniej zauważył, polskie tytuły często nie są rodzimym wytworem, tylko tłumaczeniem z czyjegoś tłumaczenia.
Co do całego wątku, to spoko, spoko, można sobie tak zamarudzić, ale Ty nie dyskutujesz, nie przyjmujesz żadnych racjonalnych argumentów, więc uznaję, że jest to tylko narzekanie dla narzekania, na temat na którym jesteś zafiksowany.
Zamiast wyśmiewać anonimowe osoby i ich radosną twórczość, sam zostań tłumaczem i zmień świat, albo przekonaj się jak działa ten biznes. Wątpię żeby ktokolwiek, walcząc z deadlinem miał myśli typu takiego jak domniemywasz. Zastanów się czy to przypadkiem nie Twoje własne cechy. Powodem niefortunnych tłumaczeń jest prędzej zatrudnianie ktoś niekompetentnego lub korzystanie z innego tekstu, niż tekst oryginału (innych tłumaczeń). Można powiedzieć, że Polacy nadal często przedkładają cenę nad jakość, albo znajomości nad kompetencje. Można powiedzieć, że brak jest specjalistów w wielu dziedzinach. Ale powiedzieć, że Polacy są zarozumiali, jest jak plucie sobie samemu w twarz.
Na marginesie, chciałbyś oglądać/słuchać Shreka w dosłownym tłumaczeniu?
No ale ja jestem tłumaczem ;-) I może dlatego cały ten temat tak mnie drażni. Sam gdy pracuję nad napisami do filmów staram się, aby w miarę możliwości były one dokładnym odzwierciedleniem oryginalnych dialogów. To samo z tytułami - dobieram zwroty tak, aby całość brzmiała ładnie po polsku, ale ogólne znaczenie zawsze musi być takie samo, jak oryginału. I nie piszę tego, aby się przechwalać kim to ja nie jestem, tylko żeby pokazać, że ten temat nie jest mi obcy i nie jestem jakimś tam kanapowym pieniaczem.
Co do naszej rozmowy, to nie mogę się zgodzić z tym, że nie dyskutuję. Odpowiadam merytorycznie na Wasze argumenty nikogo przy tym nie obrażając. Na tym właśnie polega dyskusja, nie? A to, że nie zmieniłem jeszcze zdania pod wpływem „racjonalnych argumentów” oznacza tylko tyle, że nikt mnie jeszcze nimi nie przekonał do swojej racji.
"Polacy" [w domyśle] osoby w naszym kraju, które zajmują się tłumaczeniem filmów. Nie miałem na myśli wszystkich 38 mln naszych rodaków.
Podsumowując: uważam, że polskie tłumaczenia / odpowiedniki / tytuły (jakkolwiek by je nazwać) są zupełnie niepotrzebnie spłycane poprzez oględne ich tłumaczenie z języka oryginalnego. A fakt, że tytuły są wymyślane przez działy marketingu wydawnictw filmowych, które mając na uwadze tylko zysk, ubarwiają je poprzez dodawanie takich chwytliwych słów, jak: "seks", "nagość", "śmierć" itp., nie oznacza, że nie można się temu sprzeciwić, wyrazić swojego zdania. Chyba nie jesteśmy bandą baranów, która nie zainteresuje się filmem, jeżeli jego tytuł będzie zbyt mądrze brzmiał, nie?
Nie obraź się, ale z Ciebie taki tłumacz, jak ze mnie matematyk - amator, i to z takich, którzy lepiej by zrobili dla siebie i innych, żeby zmienili hobby. Takie mam wrażenie, jak czytam tę dyskusję, może się mylę. Niemniej niedorzeczności jakie tworzysz, np. "Wieczny blask nieskazitelnego umysłu" sprawiają, że wypada jedynie się za głowę złapać.
Mam wrażenie, że Ty zupełnie nie rozumiesz - mimo znajomości obcych języków - że te się między sobą znacząco różnią. Co jest nie lada osiągnięciem! W negatywnym tego słowa znaczeniu. Poczynając od tego, że angielski jest bardziej zwarty, niż polski (zwartość ma bardzo wiele wspólnego z atrakcyjnością hasła, podobnie jak z humorem), poprzez to, że - jak w przypadku każdego języka - angielskie słowa żyją w innym kontekście, niż polskie i mają odmienne odcienie (dlaczego tłumaczenie po słownikowych definicjach to często najgłupsze co można zrobić), a kończąc na tym, że pewne zwroty w ogóle są niemal w ogóle nie do przetłumaczenia (muszą po polsku wiele utracić).
Jak często myślisz o czymś, szukasz słowa, nie możesz znaleźć, gdy nagle Cię oświeca - nie możesz, bo nie ma oddającego dokładnie ten sens słowa w jęz. polskim, chodziło Ci po głowie angielskie? Jak często, Panie tłumaczu?
Już nie mówiąc o tym co tłumaczy Ci MryMry - tytuł filmu (pomijając kino autorskie, szczególnie ambitne, ekranizacje książek itp.), to bardzo często sprawa marketingu, a nie wyrazu artystycznego. Już nie pytam o to dlaczego uważasz, że to akurat reżyser ma mieć coś do powiedzenia o tytule, a nie np. scenarzysta :P
I przestań z łaski swojej bredzić o Polakach. Jak na osobę znającą obce języki masz zadziwiająco nikłe pojęcie o tym, jak wygląda świat. Takie tłumaczenia to nie jest polska specyfika. To normalna praktyka na świecie.
Okruch oświecenia dla Ciebie w związku z antypolskimi bredniami jakie produkujesz. Jedna z setek top list absurdalnych tłumaczeń tytułów filmów: http://www.ranker.com/list/the-50-most-absurd-translations-of-film-titles/molly- mahan
A tutaj, na marginesie, jak potrafią wyglądać Stany Zjednoczone (wklejam, bo ostatnio jeden ignorant z filmwebu chciał się popisać i wyraził zdziwienie, że gdzie to bohaterowie dotarli w jednym z amerykańskich filmów, że taki zapyziały krajobraz jak w Polsce dane mu było ujrzeć; a Ty masz podobne nastawienia):
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?s=cdc4dbf9d8d89a616c6e300acde6be10& t=300803
Więcej możesz znaleźć np. wpisując sobie South Bronx w Google i klikając na wyszukiwanie grafiki.
PS. To w końcu Polacy tłumaczą w "oględny" sposób, dodają takie słowa jak "seks", "nagość", czy "śmierć" (co by tej 'oględności' przeczyło), czy po prostu nie rozumiesz co oznacza przymiotnik "oględny"?
PPS. Jeśli uważasz, że potraktowałem Cię za ostro, to sorry, ale nic mnie tak nie irytuje, jak pop-psychologiczne brednie oparte na ignorancji i - najpewniej - kompleksach, o tym jak to Polacy z powodu kompleksów, niedowartościowania itp. we wszystkim są najgorsi i żałośni. Takie gadki są żałosne, ludzie, którzy się im oddają są żałośni. Nie Polska i nie Polacy.
Po prostu nie chce się wierzyć, że "Hamlet" leci w Polsce pod tytułem "Hamlet"!
Kiedy mogłoby być na przykład: "Krwawa jatka na zamku Elsingor. (Tylko sufler zostaje przy życiu!)".
W takim razie Polskie tytuly są złe. Nikt tu nie twierdzi, że odpowiadający za polskie tytuły filmów są idiotami, nie. Co nie znaczy, że źle czynią. Powinna być jakaś ustawa na coś takiego. Na skrajne przypadki oczywiście.
King's speech - Jak zostać królem ... czyli coś czego kompletnie nie rozumiem [oba tłumaczenia mają podtekst -.-]
Wracając do tematu. Uważam, że nic nie przebije - "Saving Grace" - polski tytuł uwaga.... "Joint Venture"
Jak dla mnie mistrzostwo świata, a może nowy trend...
Mój ulubiony:
Eternal Sunshine of the Spotless Mind - Zakochany bez pamięci
Z dramatu psychologicznego zrobili jakąś komedię romantyczną...
Albo Despicable Me - Jak ukraść księżyc... Jednakże nie da się oczywiście zapomnieć o Despicable Me 2 - Minionki rozrabiają.
Jakby nie można było przetłumaczyć: Wieczny blask nieskazitelnego umysłu. Czy nie brzmiało by lepiej, ciekawiej? Zakochany bez pamięci... ciekawe w jaki sposób ten tytuł odnosi się do naszej kultury... Minionki rozrabiają? Say what????
Zgoda, istnieją tłumaczenia bardzo wątpliwej jakości, tutaj nie ma o czym dyskutować. Nie oznacza to jednak, że dobrym pomysłem jest tłumaczyć wszystko niemal dosłownie. Najlepiej by było, żebyście przestali się tutaj popisywać swoją znajomością angielskiego ;), a zamiast tego spróbowali przetłumaczyć jakiś subtelny wierz. To może Was oświeci.
The King Speech - czyli "Królewska przemowa" co nasi polscy dystrybutorzy przetłumaczyli na "Jak zostać królem"...
Bo Die Hard po polsku to po prostu uparciuch. Tu gdzie mieszkam mowi sie 'dandruff is a die hard!', 'Die hard' - to okreslenie czlowieka, rzeczy albo sytuacji, ktora ciezko zmienic, pozbyc sie. Np. polityk, ktory nie ma poparcia na scenie politycznej i wciaz nie chce zrezygnowac jest nazywany 'Die hard', ale tez goraczka, napastliwy sasiad, ktos, kto Ci d**e zawraca i nie mozesz sie go pozbyc, bokser, ktory przegrywa i wciaz nie mozna go polozyc na deski,... Mowienie i myslenie po angielsku jest zupelnie inne, tak samo jak budowa zdan, okreslen, Doslownie to by znaczylo 'ciezki do zabicia', lub 'trudny do zabicia'... mysle, ze Uparciuch bylby najstosowniejszy, no ale...