Na poczatku myslalem, ze pisarka wie o istnieniu Harolda, uwazalem ja za wariatke, ktora zabija niewinnych ludzi i decyduje kto ma zyc a kto nie. Ale pozniej sie okazuje, ze o niczym nie wie i na dodatek - jest jej przykro, ze skrzywdzila tyle ludzi (o ile naprawde zyli tak jak Harold).
Z jednej strony film bylby ciekawszy gdyby Harold umarl, ale z drugiej strony Karen wyszlaby na szalona kobiete, ktora stawia swoja kariere ponad zycie czlowieka, ktory dopiero co odnalazl swoje szczescie. Nie bez powodu na poczatku filmu narratorka podkresla o tym, ze Harold robi wszystko sam.
Podobalo mi sie tez jak kierowca (kierowczyni?) autobusu i chlopiec nie byli pokazani na samym koncu, ale wtracani w obraz co jakis czas. Od razu wiadomo, ze beda mieli wazny udzial w filmie, poza tym to dobrze pokazuje, ze mimo bycia wolnymi ludzmi, tak naprawde nie decydujemy o swoim zyciu sami. Wszystko i kazdy ma na nas wplyw, nawet to, ze teraz ja pisze ten komentarz ma wplyw na swiat.
Fajny film, ciekawy pomysl, chyba nawet podobny do filmu z Eddiem M. 1000 slow - oczywiscie - zdecydowanie lepszy.
Gra aktorska Emmy Thompson strasznie mi sie podobala.
Zaczecam oczywiscie ogladac film w wersji anglojezycznej (szukalem bardzo dlugo, w koncu znalazlem na yt, ogladajac w przyspieszonej wersji, bo oryginal jest bardzo wolny), kompletnie inaczej sie go odbiera. Polski lektor psuje klimat calego filmu.
7/10