Jedyny plus tej produkcji to przyzwoita gra aktorska i dobre nazwiska. I może jeszcze zakończenie. Ale fabuła przypomina paradokument na TVN, nawet zwroty akcji pasują czasowo do momentów, gdy w Annie Marii puszczane są reklamy.
Najbardziej obciachowa scena: głosy w głowie pani prokurator w po ogłoszeniu wyroku, olśnienie i wyszukanie w googlu męża ciężarnej.
Najbardziej niedomyślna postać: żona, która chyba nie śledzi procesu, w którym bierze udział mąż i nie ma pojęcia, o co chodzi z ulicą, o którą pyta ją prokurator.