Wyjaśnienie puenty dla pewnego absolwenta filmoznawstwa, który nie ogarnął prostego filmu... Reżyser prowadzi nas przez fabułę w sposób pełen manipulacji i emocjonalnych pułapek. Widz od początku darzy sympatią głównego bohatera – przysięgłego. To człowiek zmagający się z codziennymi problemami: ma wymagającą pracę, ciężarną żonę, która wcześniej straciła ciążę, i ogromne poczucie odpowiedzialności za swoją rodzinę. Jest kimś, kto chce postąpić słusznie, choć popełnił błąd. Ale kto z nas nigdy nie spojrzał na ekran telefonu podczas jazdy? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto jest bez winy. W jego przypadku ten błąd kosztował życie człowieka, choć on sam był przekonany, że potrącił jelenia.
Z kolei niesłusznie oskarżony to postać, która łatwo budzi uprzedzenia. Jest człowiekiem o wątpliwej moralności: ma tatuaż gangu, nie wyznał miłości swojej dziewczynie, nie chciał z nią zamieszkać, a w najgorszym momencie zostawił ją samą w ciemnościach, w deszczu. Główny bohater, kierowany emocjami, uznaje, że taka osoba zasługuje na karę. Przekonuje do tego samego siebie i – co ważniejsze – nas, widzów. W jego wizji "dobry" człowiek, taki jak on, zasługuje na szczęśliwe życie z rodziną i odpuszczenie win.
Jednak to piękne, emocjonalne oszustwo zostaje brutalnie przerwane w ostatniej scenie. Dzwonek do drzwi staje się symboliczną pobudką. Pani prokurator przypomina, że Temida powinna być ślepa, a ludzie muszą ponosić odpowiedzialność za swoje czyny, niezależnie od tego, jak bardzo ich lubimy lub z kim się utożsamiamy. Sympatie nie mogą przesłaniać sprawiedliwości – to przesłanie, które pozostaje z nami po zakończeniu filmu.
Prawo to nie zawsze sprawiedliwość. Tutaj nie ma przestępstwa, był wypadek, ten gość nawet nie miał pojęcia, że potrącił człowieka. Z filmu wynikało, że groziłoby mu dożywocie, gdyby się przyznał, co trąci absurdem. On nie zbiegł z miejsca wypadku. Wyszedł z samochodu, zastanawiał się w co uderzył. Dopiero rok później, podczas procesu, dowiedział się co się naprawdę stało. Zatem dożywocie za wypadek? W jakim systemie prawnym coś takiego obowiązuje? Był trzeźwy, gdy prowadził samochód. Owszem, zagapił się na telefon, ale nawet bez tego w takich warunkach łatwo o nieszczęście. Ja bardzo boję się prowadzić w nocy samochód po nieoświetlonych drogach, a tutaj dodatkowo padał rzęsisty deszcz.