O kurde. Ktoś tu nieźle musiał się natrudzić nad tym scenariuszem, żeby taką kaszankę wymyślić... Poziom naprawdę godny The Asylum, bzdur ilość nieskończona. Ot, choćby sam fakt że wyspa góra dwa na pięć i dyktator z armią najemników nie jest w stanie znaleźć "poukrywanych" w lesie rebeliantów. Zbieranina wiarygodnych bohaterów? Tak wszyscy są przerysowani, że uwierzyć w ich realność nijak nie można. Do tego sceny akcji niespecjalnie dopracowane, mało w nich życia. I największe pytanie: co tu robią te wszystkie naprawdę znane twarze i głośne nazwiska?!? Bean, Slater, Rhames, Cromwell... Albo musieli otrzymać naprawdę ogromne gaże (w co szczerze wątpię, zważywszy na jakość pozostałych elementów filmu), albo to jest jakaś dużo grubsza sprawa, może jakiś zakład ze znajomymi producentami czy coś. Bo nie wierzę, po prostu nie wierzę, że nie mieli żadnych oporów przed przystąpieniem do tego projektu. Koniec końców jednak AŻ trzy gwiazdki podarować mogę. W końcu mimo, że film sprawia wrażenie robionego naprawdę na serio, wyszła całkiem zabawna karykatura i można się naprawdę nieźle uśmiać z kolejnych głupotek scenariusza czy niezrozumiałych fikołków reżysera. Oczywiście nie o to chodzi w kinie akcji, no ale jak się nie ma co się lubi...