PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=161}

Psychol

Psycho
1998
5,2 9,6 tys. ocen
5,2 10 1 9583
3,9 12 krytyków
Psychol
powrót do forum filmu Psychol

Czekałem na ten film z niecierpliwością. Po dwukrotnym obejrzeniu "Psychozy" Alfreda Hitchcocka, byłem ciekawy jaką drogę obrał Gus Van Sant. Ciekawiło mnie jak bardzo będą się różnić od siebie dwa filmy opowiadające taką samą historię i czy w ogóle jakiekolwiek różnice będą coś znaczyły.
Jest, czołówka i od razu lekki szok - tak samo jak u Hitcha, nawet muzyka ta sama. Pierwsze kadry - jest kolor. Randka w hotelu. Następnie wizyta w miejscu pracy głównej bohaterki. Marion jedzie do motelu. Pojawia się Bates. Że co? Vince Vaughn? Nie dam się nabrać. Anne Heche idzie pod prysznic. Z oddali zbliża się niewyraźna postać. Uh, nóż! Ciosy, TA muzyka! Krew spływa do otworu odprowadzającego wodę z wanny. I od tego momentu w zasadzie już wszystko stało się jasne - nie udało się!
Kolorowy obraz jest nie na miejscu i sprawił tylko, że "Psychol" pod względem siły oddziaływania w żadnym wypadku nie może się równać z "Psychozą". Zresztą nawet czerń i biel by tu nic nie zdziałała, bo film Van Santa jest na tego typu zabieg po prostu zbyt słaby. Vaughnowi daleko do Perkinsa. Bardzo, ale to bardzo daleko. Z kolei Heche daleko do klasy Janet Leigh. Scena pod prysznicem zdecydowanie lepiej wypadła u Hitchcocka. Spory śmiech wzbudza końcowy atak Batesa zrealizowany z niezwykłą dbałością względem przestrzegania najwyższych norm kiczowatości.
Zmiany nowej wersji w stosunku do oryginału są kosmetyczne. Goła pupa Mortensena, Heche w okularach czy Bates-masturbant, to wszystko nie czyni z filmu Van Santa ani dzieła świeższego, ani lepszego. Irytują durne wstawki w czasie morderstw. To chmurki, to naga kobieta, to coś tam jeszcze. Bates w interpretacji Vaughna od razu wzbudza nasze podejrzenia. To już nie jest tajemniczy osobnik, tylko od razu na starcie główny podejrzany, psychol, czego dowodem jest zbyt przeszarżowana gra aktora, a także (zbędna moim zdaniem) scena masturbacji.
"Psychola" należy traktować jako ciekawostkę. Tylko z powodu czystej ciekawości i chęci porównania z dziełem Hitchcocka można ten film obejrzeć. Obraz Van Santa dobitnie pokazuje jak wielkim reżyserem był Hitchcock i jak wielkim filmem jest jego "Psychoza". Niby ta sama opowieść, a jednak szalenie ogromna przepaść dzieli Hitchcocka i Van Santa oraz ich filmy. Oczywiście, na bezdyskusyjną korzyść tego pierwszego.

La_Pier

Zgadzam się, marny to film i niesamowicie zbędny, bo nie rozumiem po co robić dokładnie to samo, tylko w kolorze. Jak Van Sant jest takim fanem koloru, to w dzisiejszych czasach można film pokolorować. Mi się Heche nawet tutaj podobała, ale gdzież jej tam do Leigh.
Podsumowując - zgadzam się ze wszystkim, ale tak od razu dawać jedną gwiazdkę? Chyba nie było aż tak źle ;)

Albertino

Dla mnie było aż tak źle. Zaledwie na jedną gwiazdkę.
Ten film nie potrafi się w żaden sposób obronić. Już nawet nie chodzi o to, że pod względem wizualnym jest niemal identyczną kopią "Psychozy". Gdyby Hitchcock nigdy nie nakręcił "Psychozy" i gdyby to Van Sant był tym pierwszym, "Psychol" i tak byłby skreślony w moich oczach. Zbyt intensywnie pachnie kinem klasy B. W kilku momentach jest okropnie kiczowaty. To wręcz niesamowite jak bardzo mogą się od siebie różnić dwa filmy opowiadające o tym samym.
U Hitchcocka wszystko jest płynne, klimat jest niebywale tajemniczy, u Van Santa ta historia jest jakaś taka nudna, źle poprowadzona i nazbyt kiczowata. "Psychol" pokazuje, że dobry scenariusz jest niczym bez dobrego reżysera. Hitchcock miał pomysł jak to pokazać, miał wizję całości, zaś Van Sant... szkoda gadać. Jego film jest zupełnie niepotrzebną i pustą parodią "Psychozy". Nigdy więcej nie obejrzę "Psychola" (bo po co marnować czas na taką słabiznę?). Za to "Psychozę"... ah, oczywiście :)

La_Pier

Ja też widziałem raz i nie zamierzam robić tego ponownie ;) Po co skoro można zobaczyć to samo w lepszej wersji :) Hitch rządzi... jak zwykle ;)

Albertino

No pewnie :) Już my wiemy co jest najlepsze ;)