"Psychoza" to jeden z tych filmów, który chcielibyśmy by został zakopany głęboko i nigdy po tym nie był ruszany przez żadnego filmowca; jednocześnie to jeden z tych filmów, który MUSIAŁ mieć kontynuację, o czym świadczy część pierwsza, która zostawia wiele niedomówień i otwartych furtek.
Richard Franklin nie zrobił kolejnego, nieprzemyślanego sequela, który nastawiony był na to co wcześniej tylko w większym natężeniu.
W drugiej części "Psychozy", Norman Bates zostaje wypuszczony na wolność, wraca do swego Motelu, by wrócić do prawdziwego świata; przy okazji widzimy jego resocjalizację, Norman pracuje w barze, gdzie poznaje piękną i młodą Mary.
Muzyka stworzona przez Jerry'ego Goldsmitha oraz sceneria znana z pierwowzoru tworzą idealne tło dla zdarzeń, które mają nadejść tej nocy! Film w pewnych momentach jest naprawdę przejmujący, a postać Batesa wzbudza żal i współczucie (świetna scena w sypialni). Prócz pewnych niedoróbek i ułatwień jest to naprawdę świetny dreszczowiec.
Film nie jest w żadnym stopniu powiązany z książką, pozostaje mieć jednak nadzieję że i owa doczeka się wiernego kuzyna w świecie filmu. Natomiast tę część Psychozy polecam każdemu fanowi części pierwszej, a przynajmniej tym którzy cenią sobie rolę Anthonego Perkinsa!