to zakończenie to porażka. Cały czas czekałem na rozwiązanie zagadki, co jest przyczyną tego wszystkiego, a tu lipa. Pod tym względem duży niedosyt.
tak naprawdę w tym filmie nie zostało wyjaśnione dlaczego ptaki atakowały no i możemy sobie sami dopowiedzieć co dalej. Podoba mi się takie coś. To jest ewidentna furtka dla drugiej części.
jak dla mnie nie mogło byc LEPSZEGO konca. Świetne! pieknie sfilmowana najlepsza scena całego filmu..
pzdr.
Koncówka jest rewelacyjna. Zdecydowanie najlepsza scena całego filmu. Nie wyobrażam sobie, żeby ptaki ich wtedy zaatakowały. Możemy się domyślić, że to co w tak dziwny sposób stało się z ptakami, w równie dziwny sposób odeszło. Idealnie.
Jak obejrzałam to pierwszy raz też uwarzałam że to beznadziejne zakończenie, ale teraz jednak uwarzam że nie mogło być lepsze, bo jest właśnie ten niedosyt i to nieodparte wrażenie że te ptaki jednak gdzieś się czają...
Pozatym ten film jest zrobiony na podstawie opowiadania, więc w sumie byłoby idiotyczne gdyby miało jakieś inne zakończenie
nie brakuje mi w zakończeniu ywjaśnienia, to jest ok, ale brak mi jakiegoś końca, żeby było, albo że polazły w ogóle, albo że.. no właśnie cokolwiek. Ale poza tym film odbry
A jakie miałoby być to zakończenie? Chyba nie wyobrażacie sobie, żeby widzowie otrzymali wyraźny komunikat, że ataki ptaków były kolejną boską plagą, wynikiem biologicznych eksperymentów, czy innej niedorzeczności. A z drugiej strony uważam, że bez kulturoznawczego wykształcenia ciężko ocenić wartość końcówki "Ptaków". Wyrośliśmy przecież na hitchcockowskich patentach wszelkiej maści horrorów i thrillerów, które ewoluowały. Rdzeń, czyli "Ptaki", to czysty oryginał i cokolwiek teraz powiemy będzie naładowane subiektywizmem i współczesnymi naleciałościami z kinematografii. "Ptaki" to ewidentny wzór, niewinny i, jak się okazało, godny naśladowania.
Zgadzam sie co do zakonczenia. Po Hitchcocku spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, żeby skopał końcówkę. No niestety nic nie jest niemozliwe. Po naprawde niesamowitej drogiej czesci filmu z genialnymi scenami w budce czy przed szkołą, taki nędzny koniec. No bo co, ptaki cała noc napieprzaja w okna drzwi itd, a z rana Mitch sobie wychodzi i odjeżdza z rodzinką i napis The End? No ku**a! Nawet nie chodzi o to, żeby te ptaki atakowały, czy tam dogłebnie wyjasniano o co chodziło z atakami, no ale cokolwiek jakies zakończenie, zamknięcie akcji, a nie coś się dzieję, napięcie rośnie, a tu nagle przebitka na ptaki i sru The End.
Mimo cienkiego końca i troche słabego zawiązania fabuły( no bo skąd wziął się mitch, skąd wzięła sie Melanie? Po co ona tam w ogóle jedzie, po co te karkołomne zabiegi z łódką itd? tylko po to żeby dac papózki siostrze kolesia, którego praktycznie nie zna?) film pozostaje bardzo dobry, no bo jednak druga połówka to jak już wspomniałem absolutna rewelacja, sceny z kominkiem budką i przed szkoła są wybitne.
8/10 ale niedosyt pozostaje...
Zrozumcie, takie zakończenie pozwala zachować filmowi wielopłaszczyznowość, doszukiwać się metafor, metafizycznych odniesień.
Scena ucieczki całej rodziny podszyta jest niesamowitym nastrojem grozy mistrzowsko zbudowanym przez Hitcha. Atak ptaków to swoista apokalipsa (kilkukrotnie powtarzana kwestia o końcu świata), kres ludzkości, człowiek musi się wycofać, czy to koniec jego panowania? Czy ptaki symbolizują zło, zarazę, czy też karę boską? Mnogość odniesień, alegoryczny charakter tego filmu czyni z niego arcydzieło.
Fabuła i związki przyczynowo-skutkowe (kto, komu i po co dał ptaszki) mają drugorzędne znaczenie. Napięcie budowane jest w jakże odmienny sposób niż w "Psychozie", ale efekt nie gorszy. Stopniowo narastające zagrożenie (ptaki), początkowo bardzo odległe, mgliste, aż staje się swoistym epicentrum wydarzeń. Scena, gdy Melanie wychodzi przed szkołę, siedzi na ławce, pali papierosa, a za jej plecami zbierają się wrony jest genialnym przykładem budowania napięcia.
Przy dosłownym, najprostszym odbiorze film wiele traci i współcześnie może wydawać się archaiczny. Docenienie wielkości mistrza nie jest łatwe.
Łatwe nie jest tez zrozumienie że jesli w filmie mistrza/geniusza/wybitnego artysty coś jest słabe to po prostu jest słabe i nie należy doszukiwac sie bóg wie gdzie ukrytych sensów, wydumanych znaczeń, alegorii, symboli itp. i wmawiac sobie, ze to zamierzone i wybitne. Może uczciwiek jest przyjąc że i mistrz mógł cos spieprzyć?
A może uczciwie jest przyznać komuś rację, a nie szerzyć swoją ignorancję?
Do prawidłowego odczytu dzieła filmowego, jak każdego innego rodzaju sztuki wymagana jest pewna wiedza teoretyczna, a także doświadczenie. Może Cię zdziwię, ale w tej materii są nawet studia wyższe, ba można doktorat i profesurę robić. Wbrew pozorom w ocenie danego utworu czynników subiektywnych nie jest tak wiele, są elementy niekwestionowalne, jednoznaczne. Radzę poczytać analizy filmowe, wywiady z reżyserem. "Ptaki" bez wątpienia były setki razy rozkładane na czynniki pierwsze przez niejednego filmoznawcę czy krytyka.
Musze podziękowac. Od dziś wiem, ze inne zdanie niż twoje to ignorancja, juz wiem ,że przed oceną jakiegoś filmu musze paść na kolana przed armia krytyków/recenzentów/filmoznawców wszelkiej masci i oddac hołd wszystkiemu czemu mi każą. Nie mam prawa do subiektywnej opini, a źródłem jedynie obiektywnej prawdy jestes ty. Posypuje głowe popiołem i stwierdzam, ze zakończenie "Ptaków" polegajace na braku zakończenia jest najwybitniejsze w historii kinematografi. amen.
Odwracasz kota ogonem. Ja Ci w żadnym razie nie odmawiam prawa do własnego zdania i subiektywnej oceny filmu. Nawet bym się nie zająknął jeśli byś napisał "MOIM ZDANIEM film jest słaby", albo "pewne rzeczy MI się nie podobały",...
W tym zdaniu ,
"Łatwe nie jest tez zrozumienie że jesli w filmie mistrza/geniusza/wybitnego artysty coś jest słabe to po prostu jest słabe i nie należy doszukiwac sie bóg wie gdzie ukrytych sensów, wydumanych znaczeń, alegorii, symboli itp. i wmawiac sobie, ze to zamierzone i wybitne.",
uzurpujesz sobie prawo do jedynej słusznej oceny filmu. Ludzie z większą wiedzą filmową mają większe pole manewru jeśli chodzi o interpretację, znaczenie pewnych symboli, ich kulturotwórcze aspekty, itp. Filmoznawstwo to nie jest "wydumana" nauka. Życzę na przyszłość więcej pokory przy odnoszeniu się do komentarzy innych osób.
Odwracasz kota ogonem. Ja Ci w żadnym razie nie odmawiam prawa do własnego zdania i subiektywnej oceny filmu. Nawet bym się nie zająknął jeśli byś napisał "MOIM ZDANIEM film jest słaby", albo "pewne rzeczy MI się nie podobały",...
W tym zdaniu ,
"Łatwe nie jest tez zrozumienie że jesli w filmie mistrza/geniusza/wybitnego artysty coś jest słabe to po prostu jest słabe i nie należy doszukiwac sie bóg wie gdzie ukrytych sensów, wydumanych znaczeń, alegorii, symboli itp. i wmawiac sobie, ze to zamierzone i wybitne.",
uzurpujesz sobie prawo do jedynej słusznej oceny filmu. Ludzie z większą wiedzą filmową mają większe pole manewru jeśli chodzi o interpretację, znaczenie pewnych symboli, ich kulturotwórcze aspekty, itp. Filmoznawstwo to nie jest "wydumana" nauka. Życzę na przyszłość więcej pokory przy odnoszeniu się do komentarzy innych osób.
Sorry, ale jestesmy na forum dyskusyjnym i nie sądze by było konieczne pisanie przed kazdym zdaniem, ze to moja opinia, mój osad czy moje zdanie - to się rozumie samo przez się.
Natomiast nie uwazam by jakiś filmoznawca miał wieksze prawo do oceniania danego obrazu niż ja, z tego prostego powodu, ze film nie jest krecony dla widza, który w 98% jest zwykłym człowiekiem, który nigdy nie miał styczności z jakimis filmoznawczymi studiami. No chyba, że jest to "wysokoartystyczne kino dla nikogo" ale robienie takich filmów mija się z celem.
Forsując swoją interpretację, czy też ocenę, negując przy tym czyjąś inną sformułowaniem, że jest "wydumana" narażasz się na śmieszność, bądź posądzenie o ignorancję. Każdy ma takie samo prawo do oceny danego filmu z tym, że opinia krytyka jest dużo bardziej wiarygodna, zwłaszcza na polu interpretacji, bo z subiektywnymi wrażeniami ciężko dyskutować. Uważam, iż zawsze najlepszym punktem odniesienia jest samo źródło, czyli wywiady i wypowiedzi reżysera.
Co do kina "wysokoartystycznego", pozwolisz, że się nie zgodzę z Twoją tezą. Target z pewnością nie jest tak szeroki, jak dla kina popularnego (masowego, rozrywkowego, etc.), ale nie jest i mały. Coroczny festiwal ENH jest tego najlepszym dowodem. Kino tego rodzaju wynosi film do rangi prawdziwej sztuki.
Co do forsowania swojej oceny - to chyba normalne, ze trzymam się mojej oceny filmu, nie padając na kolana przed wypowiedzią krytyka/recenzenta i nie przyznaje jej racji tylko dlatego że to krytyk czyli zna się leiej. Słowo "wydumana" odnosiło się do moich odczuć względem szukania głębokich sensów w końcówce filmu - więc nie rozumiem co jest smiesznego w tym, ze uwazam inaczej od ciebie czy kogokolwiek innego. Wydaje mi sie że to ty uzurpujesz sobie prawo do jedynej słusznej interpretacji nazywając "ignorancją" inna opinie/ocenę niz twoja.Natomiast wypowiedzi rezysera - to że on uwaza tak a nie inaczej jeszcze nie oznacza, ze tak jest. Widziałem wypowiedzi Gruzy z których wynikało że Gulczas to kino na dobrym poziomie...
Jesli chodzi o kino "wysokoartystyczne" nie jestem przeciwko niemu, tylko przeciwko "wysokoartystycznemu kinu dla nikogo". Jesli twórca znajdzie odbiorców swojego (arcy)dzieła to wszystko OK, ale jeśli zropbi bóg wie jak głęboki film, którego nie zrozumie nikt poza nim - to niestety jest to gniot, bo przeciez kino jest dla widza nie dla rezysera
W mojej opinni zgodzę się z Clifem. Film w miarę dobry ale po zakończniu pozostaje srogi niedosyt.
kwoyciech: "Zrozumcie, takie zakończenie pozwala zachować filmowi wielopłaszczyznowość, doszukiwać się metafor, metafizycznych odniesień."
Ok. Doszukiwać się można ale jaki jest tego sens jeśli nie ma szans na znalezienie odpowiedzi. Takie szukanie na siłę prowadzi do nadinterpretacji, która moim zdaniem, w Twoim przypadku miała miejsce.
Jeśli nie można czegoś zrozumieć trzeba się do tego przyznać a nie szukać ukrytych znaczeń tylko dlatego, że to dzieło mistrza. I Hitchcock mistrzem był ale "Ptaki", moim zdaniem po prostu mu nie wyszły.
I jeszcze jedno "Fabuła i związki przyczynowo-skutkowe mają drugorzędne znaczenie". Generalnie to zależy od tego jak interpretujemy słowo "drugorzędne". Dla mnie drugorzędne znaczy nie najważniejsze ale ważne. W "Ptakach" trochę mi tego zabrakło. Zabrakło czegoś co połączy historie bohaterów z atakami ptaków. W sumie wyszło jakby to były dwie różne historie. Ale może ja nie zrozumiałem. Chętnie wysłucham jeśli ktoś raczy mnie oświecić.
Wielopłaszczyznowość filmu, mnogość symboli i ich znaczeń, różnorakie interpretacje, te wszystkie elementy sprawiają, że film jest nietuzinkowy, zmusza do refleksji, zastanowienia się, zostaje w głowie dużo dłużej niż czas projekcji. Jeśli wszystko podane jest 'na tacy', z banalnym happy endem, film staje się 'płaski', tak jak tysiące hollywoodzkich filmów grozy, w których najważniejsze są efekty (te jak widać starzeją się najszybciej), a widza straszy się okrucieństwem i naturalizmem, bądź głośną muzyką.
Jeszcze raz podkreślę, refleksja na temat filmu, interpretacja pewnych wydarzeń, symboli to nie jest "szukanie na siłę".
"Doszukiwać się można ale jaki jest tego sens jeśli nie ma szans na znalezienie odpowiedzi." Każda interpretacja, której nie można podważyć jest swoistą odpowiedzią. Własny wkład intelektualny w odbiór książki, czy dzieła filmowego pozwala znacznie głębiej je przeżywać i o to w tym chodzi.
Napisałem, iż ciąg przyczynowo-skutkowy ma drugorzędne znaczenie, ponieważ najważniejszy jest nastrój, napięcie budowane poprzez odpowiednie rozwijanie fabuły. Atak ptaków jest nagły, zaskakujący, co potęguje efekt grozy. Wszystko co tajemnicze, nieznane, niewyjaśnione budzi obawy i przede wszystkim w te odczucia uderzał Hitchcock i z tymi odczuciami, pytaniami zostawił widza po scenie końcowej, co było genialnym zabiegiem imo.
Wielopłaszczyznowość, mnogośc symboli i ich znaczeń itd. Moim zdaniem podajesz za mało konkretów. Może przestań wymieniać a podaj rzeczowe przykłady powyższych elementów. Nikt na tym forum nie wspominał o tym, że lepsze są filmy "płaskie", w których wszystko jest podane na tacy. Ja uważam to za oczywisty fakt i chyba nie potrzebnie się tak na ten temat wyśilałeś.
"Każda interpretacja, której nie można podważyć jest swoistą odpowiedzią". O to właśnie w tym chodzi. Ja podważam Twoją interpretację. Uważam ją za zbyt mało skonkretyzowaną. Gdyba każda interpretacja było dobra, to w polskim słowniku nie pojawiłoby się słowo nadinterpretacja. I dalej uważam, że jeśli mówisz o refleksji, która powinna nachodzić kiedy się ogląda ten film, to może powinienieś się podzielić Twoimi przemyśleniami.
Widzisz, w moim przypadku nie było tak, że pewnych rzeczy nie zrozumiałem i od razu uważamłem film za beznadziejny. Szukałem i starałem się wywnioskować o co w tym wszystkim chodziło. Sam doszedłem jedynie do klatki. Jedyny symbol, który wydawał mi sie sensowny.
Zaraz na poczatku w sklepie Mitch powiedział(dokładnego cytatu nie pamiętam)"czy nie jest zbrodnią trzymanie ptaków w klatchach". Nieco później dowiadujemy się, że i on jest trzymany w "klatce" przez swoją zaqborczą matkę. Melanie z kolei była ofiarą zamknięcia w "klatce" jako córka sowjego sławnego ojca, osaczona na kżdym kroku przez reporterów. Dalej, już pod koniec, słyszymy radio w samochodzie o tym, że całe Bodega Bay jest zamknięte. Możemy powiedzieć, że całe miasto stało się "klatką" dla ludzi. No i jeszcze scena w budce. Tym razem to tak jakby ptaki zamknęły człowieka w klatce.
Po obejrzeniu zwiastunu na filmwebie utwierdziłem się w słuszności zinterpretowanego przeze mnie symbolu. W zwiastunie tym Hitchcock z ironią wypowiadał się o "przyjaźni" między ptakami a ludzmi. Mówił o polowaniu na kaczki, trzymaniu w klatkach, świątecznym indyku itp. I chyba rzeczywiśie o to chodziło. O zemstę ptaków na ludziach. Ale wyszło to moim zdaniem po prostu słabo.
Ja nie posiadam praktycznie żadnej profesjonalnej wiedzy filmowej. Ale kiedyś przewinęła się przez moje ręce książka "Jak Napisać Scenariusz Filmowy". Pamiętam, że w jednym dziale autorzy pisali o tym, że: świat przedstwaiony, bohaterowie oraz fabuła muszą mieć ze sobą ścisły związek. A dokładniej, że dana historia nie może wydarzyć się w innym miejscu i nie może być innych bohaterów. W filmie "Ptaki" związek ten był tyko symboliczny. Poza tym zabrakło kulminacji i katharsis.
Może Hitchcock chciał stworzyć coś nowego. Miał do tego prawo. Nie każdy pomysł geniusza jest genialny.
Film był straszny, trzymał w napięciu ale zabrakło czegoś czego Ty moim zdaniem próbujesz się na siłę doszukać.
Mój udział w dyskusji rozpoczął się od uwagi dotyczącej zakończenia, w pierwszym poście znajdziesz moje zdanie na ten temat, gdzie zasygnalizowałem drogi, którymi można pójść przy odczytywaniu filmu (temat apokalipsy, biblijne odniesienia, chętnie pociągnę ten temat, ale raczej w nowym wątku). Jeśli interesuje Cię dokładna analiza "Ptaków" to polecam sięgnąć do fachowej literatury, jednak nie to było przedmiotem powyższej dyskusji. Argumenty o symbolach, wielopłaszczyznowości, itp, które wyciągnąłeś z kontekstu nie dotyczyły bezpośrednio "Ptaków". Były to raczej rozważania o krytyce filmowej i analizie filmu jako takiej. Otóż starałem się polemizować ze stwierdzeniem, iż szukanie głębszych znaczeń, alegoryczne odczytywanie pewnych elementów jest 'wydumane'. Rozumiem, że dana interpretacja nie do każdego przemawia i można odbierać pewne zagadnienia na wiele sposobów, jednak podważanie samego podejścia i niedosłownego odbioru filmu ("Łatwe nie jest tez zrozumienie że jesli w filmie mistrza/geniusza/wybitnego artysty coś jest słabe to po prostu jest słabe i nie należy doszukiwac sie bóg wie gdzie ukrytych sensów, wydumanych znaczeń, alegorii, symboli itp. i wmawiac sobie, ze to zamierzone i wybitne.") budzi mój sprzeciw.
"Nikt na tym forum nie wspominał o tym, że lepsze są filmy "płaskie", w których wszystko jest podane na tacy. Ja uważam to za oczywisty fakt i chyba nie potrzebnie się tak na ten temat wyśilałeś."
A czy ja napisałem, że ktoś tak myśli? Uważam, iż m.in genialne zakończenie czyni z tego filmu dzieło nieprzeciętne. Wyjaśnienie fabuły, klasyczne rozwiązanie akcji tak oczekiwane przez autora wątku uczyniłoby z "Ptaków" jedną z wielu 'płaskich' produkcji i w tym kontekście użyłem tego sformułowania. Ponadto zburzyłoby fantastyczny efekt poczucia zagrożenia z jakim widz zostaje po napisach końcowych, pozwolę sobie zacytować własne słowa:
"Wszystko co tajemnicze, nieznane, niewyjaśnione budzi obawy i przede wszystkim w te odczucia uderzał Hitchcock i z tymi odczuciami, pytaniami zostawił widza po scenie końcowej, co było genialnym zabiegiem imo." Myślę, że w czasach powstania filmu, po wyjściu z kina niejedna osoba zaczęła inaczej (z lękiem) spoglądać na gromadzące się na drzewach w parku wrony. Według mnie, scena końcowa w takiej, a nie innej formie była świetnym środkiem do uzyskania tego efektu.
Zapraszam do zagłosowania w mojej ankiecie na najlepszy film Hitchcocka na: http://www.filmweb.pl/user/camillo_kp/blog Będę wdzięczny:)
faktem jest, że końcówka była naprawdę do niczego, nie wiadomo ani tego po co laska tam pojechała, ani tego dlaczego ptaki atakowały... w tym momencie nie obchodzi mnie to, co autor miał na myśli... może sam nie miał pomysłu na rozwiązanie tej zagadki? Rozumiem, że mógł to zrobić celowo, ale jak już powiedziałam- tylko stwierdzam fakt-spodziewałam się innego zakończenia. odczuwam ogromny niedosyt1
Gdy oglądałem ten film pierwszy raz (mogłem mieć
około 11-12 lat) to rzeczywiście zawiodłem się srogo na
zakończeniu. Oczekiwałem wyjaśnienia tajemniczych
ataków ptaków na ludzi np. interwencją ufoludków albo
ekserymentami szalonego naukowca. Byłem wtedy
małym dzieckiem i takie zakończenie
usatysfakcjonowałoby mnie w pełni. Teraz, będąc
świeżo po drugim obejrzeniu, mogę powiedzieć, że
chociaż częściowo zrozumiałem "Ptaki" a co do
końcówki nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń.
Trzeba najpierw zrozumieć o czym jest film żeby pisać,
że zakończenie jest bez sensu czy też że jest
spaprane. Zakończenie NIE MOGŁO BYĆ INNE bo
wtedy cały film byłby bez sensu. Ptaki symbolizują
ludzkie skrywane głęboko negatywne uczucia, antypatie,
nienawiść do innych ludzi, ból samotności, odrzucenia,
straty, lęki (np. zaborczej matki przed utratą syna) itp.
Film ukazuje niszczycielską, dziką i nieokiełznaną siłę
tych uczuć godzącą we wszystkich wokół. Ludzie w
barze boją się, mówią o apokalipsie, o zagładzie. Jedna
starsza pani ornitolog, w czasie kłutni z innymi osobami
tam przebywającymi, wypowiada mniej więcej takie
słowa: "to nie wina ptaków to to ludzie..." lub "to nie ptaki
to ludzie..." nie może dokończyć, bo przerywa jej (o ile
pamiętam) czyjś krzyk. Rozmowa ludzi w barze jest
bardzo ważna w filmie i nakierowuje na właściwy tor
interpretacji. Oto ptaki-ludzkie fobie i nienawiści(czy jak
to nazwać) zerwały się z uwięzi ("czy nie jest zbrodnią
trzymanie ptaków w klatchach") opuściły klatkę i szaleją.
W szale nie zwracają uwagi na to kto pada ich ofiarą.
Bohaterów filmu łączą bardzo napięte relacje: trudno im
żyć ze sobą, na wzajem siebie znosić, przemilczać to
co ich tak pali i akceptować różnice międzyludzkie.
Bohaterowie nie wiedzą co było przyczyną ataku
ptaków. W radiu podano, że podobne ataki miały
miejsce w innych częściach globu, więc problem ten nie
dotyczył tylko tej jednej osady rybackiej w Kaliforni.
Wiadomo, że ludzie wszędzie są tacy sami i relacje
między nimi na całym świecie są podobne i równie
napięte. Dlaczego ptaki nie atakowały ich, gdy wsiadali
do samochodu? Nie wiem. Może dlatego, że konflikt
został rozwiązany, atmosfera oczyszczona: była żona
gł. bohatera nie żyje, on i blondynka się kochają,
zaborcza matka zaakceptowała przyszłą synową,
dziewczynka ich lubi. Burza minęła ale nie jest to happy
end. Przyszłość przyniesie nowe konflikty, ludzie będą
ze sobą wiecznie skłuceni, świat się nie zmienił. Dopóki
ludzie nie nauczą się przebaczać i żyć w zgodzie mimo
różnic, będzie to trwać dalej i ptaki kiedyś i gdzieś
znowu zaatakują. Jeżeli dobrze zrozumie się "Ptaki" to
po prostu nie można być zawiedzionym zakończeniem.
TAK MIAŁO BYĆ i koniec. Gdzie tu miejsce na
kosmitów, szalonych naukowców lub jakiekolwiek
wyjaśnienie tych ataków. Jak mawiają nauczyciele od
polskiego: "wszystko jest w tekście", tak więc
parafrazując: wszystko jest w filmie. A oprócz tego
ciekawi mnie, jaką rolę odgrywały papużki nierozłączki?
Moja hipoteza jest taka, że były one symbolem miłości i
życia w zgodzie lecz zamknięte były w klatce. Miłość
więc jest więziona i nie może się wydostać. Klatka jest
zamknięta do samego końca filmu, chociaż biorą ją ze
sobą. Odczytuję to tak, że ludzie nie pozwolą miłości
wzlecieć, rozprzestrzenić się, chcą ją "mieć na wszelki
wypadek" korzystać z niej, gdy się okaże przydatna,
jednocześnie panować nad nią, żeby nie wyrwała się z
pod kontroli, nie sprawiła kłopotów.
Film uważam za arcydzieło, znakomicie opowiedziana, bardzo ciekawa historia z drugim dnem.
o! Widzę, że temat cieszy się wielką popularnością, ale fajnie :) no niech ktoś coś napisze
Nie spodziewałam się zakończenia, fakt, ale ogólnie sami możemy się domyśleć jak to się dalej potoczy i dlaczego ptaki atakowały ludzi. Rzecz w tym że to dawne czasy i ludzie nie mieli jak powstrzymać te ptaki. Jeden fałszywy ruch i hałas powodują że te zwierzęta wariują i zabijają. Nie chcieli ryzykować życia , więc wyjechali. :) Nie potrafię inaczej wytłumaczyć filmu :D