Film oczywiście boski.
Ale ciekawi mnie wasza opinia nt. pewnej sprawy. Po tym jak Samuelowi i Travolcie cudem udaje się uniknąć śmierci, Samuel stwierdza, że to była boska interwencja - "Bóg zlazł na Ziemię i zatrzymał te pie*** kule". Travolta się z nim nie zgadza. Potem mamy scenę z Marvinem, gdzie Travolta przez "przypadek" rozwala mu łeb. Czemu w cudzysłowie? Przypatrzcie się dokładnie tej scenie, w której Travolta odwraca się ze spluwą do Marvina i przypatrzcie się jego palcu na spuście. Widać wyraźnie, że pociąga za spust.
I tu moje przypuszczenie, że sprawdzał on teorię Samuela o boskiej interwencji. Mianowicie, gdy celuje w Marvina i "niechcący" strzela w pysk Marvinowi, pyta się go - "czy ty myślisz, że to była boska interwencja, która...", bum, i Travolta upewnił się, że Samuel tylko chrzanił głupoty ;), bo Marvina nie uratował Bóg. Co o tym sądzicie?
ogólnie przyjęte jest to że w walizce była dusza Marcellusa Walleca. tak więc można się domyślić iż byli eskortowani z tą walizką do swojego szefa przez samego Boga. jeśli chodzi o dowody na to że była w walizce dusza Marcellusa to jest np szyfr walizki 666 i plaster na karku Marcellusa gdzie szatan miał wyjąć jego dusze właśnie przez kark jak to mówi biblia
czy ja wiem... pistolet zazwyczaj trzyma się na spuście, fakt, że był odbezpieczony, no ale sam Vincent się zdziwił gdy rozwalił tamtemu łeb...
Myślę, że nasz bądź co bądź, troszkę zwichrowany na psychice Travolta, raczej nie mógł spokojnie się zachowywać przy Samuelu tuż po rozwaleniu łba Marvinowi, bo dostałby niezły ochrzan + inne reperkusje za rozwalenie typa w biały dzień. Myślę, że udawał zaskoczenie po sprawdzeniu teorii o boskiej interwencji. Poza tym, by pociągnąć za spust trzeba do tego odpowiedniego nacisku, to nie jest takie tam, że mu palec niechcący się zsunął i pociągnął za spust, więc myślę, że zrobił to specjalnie. A może go zabił, bo mu się Marvin nie podobał, a może musiał odreagować przejście na emeryturę Samuela. To tylko moja teoria. Ale co do zabicia, jestem pewien, że zrobił to z premedytacją, szczególnie, że jak sam piszesz, pistolet był odbezpieczony.
Według mnie Vincent zachował się tak, jakby sam był zdziwiony tym co się stało. Może myślał, że pistolet jest zablokowany? A co do samego pociągnięcia za spust, może Samuel po prostu najechał na jakąś dziurę w drodze i to cała tajemnica? :D
Sam Samuel mówił, że nie najechał, stanowczo temu zaprzeczał, "Hey, the car didn't hit no motherfu***ng bump!" chyba powiedział ;), i to kilka razy, zresztą nawet patrząc na tę scenę widać, że auto nawet nie drgnęło, a musiałby to być niezły dół, żeby Vincent nacisnął spust z taką siłą, żeby pistolet wystrzelił. No chyba, że dosłownie w tej scenie gdy przechodzimy ze strzału do rozbryzgu krwi na Vincenta akurat wtedy najechali na dziurę - ale nic na to nie wskazuje. A zawodowy killer raczej pamięta o zabezpieczeniu broni. Sam pomysł o odwróceniu się do Marvina z pistoletem (po co?) daje duże do myślenia.
Totalne zaskoczenie :) Oglądałem ten film 4 razy i za każdym razem poznaję go na nowo. Teraz jak analizuję tę scenę z Marvinem myślę, że masz całkowitą rację! Jak mogłem to przeoczyć... Ale to tylko ukazuje geniusz Tarantino i tego filmu - btw. mojego ulubionego przez duże "U" :)