Oglądany po raz kolejny zawsze zaskakuje mnie jakimś nowym szczegułem którego wcześniej nie zauważyłam a który zmienia mój sposób pojmowania tej sceny. Dla mnie bomba!
Ot, zabawy postmodernizmem, właściwie film składa się z kilku krótszych "opowieści", połączonych pretekstowym wątkiem głównym. Nic nowego, Quentin czerpie garściami z pop i klasyk kultury, widzę tu nawet coś z ducha Potockiego.