Co do samego filmu nie będę się wypowiadać, ocena mówi sama za siebie, a poza tym uważam, że wszystko co wartościowe zostało o Pulp Fiction powiedziane bądź napisane. Niezrozumiałe jest dla mnie jedynie przedstawienie TWARDEGO narkotyku jakim jest heroina, jako dobrej zabawy. Rozumiem, że dilerowi zależy, aby sprzedać towar, ale każdy kto pakuje się w to gówno wie jakie są tego konsekwencje. Heroina, to nie marihuana, po której czujesz się rozleniwiony, wyluzowany. Wystarczy zobaczyć zdjęcia narkomanów ćpających ten syf i zobaczyć ich rany od wbijania igieł, nie mówiąc już o stanie ich psychiki. Tymczasem mamy postać Vincenta Vegi, którego może i stać na towar najwyższej klasy co może i oznacza większy odlot, ale i większe tego konsekwencje. Tymczasem jest on zadbany, elegancko ubrany, ręka mu nie drży nawet podczas egzekucji Bretta, zawsze opanowany i trzeźwo myślący. Nad tym NIE DA SIĘ panować i najczęściej uzależniasz się po pierwszym razie, a powrót jest niemal niemożliwy.
Być może popadłem w moralizatorski ton, nie chce nikogo pouczać, ale zanim się tego dotknie warto może przypomnieć sobie Mię Wallace po przedawkowaniu i moje słowa.
Pozdrawiam
Kopulator2000
Próbowałeś że jesteś takim specem czy sugerujesz się informacjami z internetu , koleszków z monaru i pozostałych urban legend ? Ja nie próbowałem i nigdy nie zamierzam ale nie oceniam czegoś o czym nie mam pojęcia , za to mam pojęcia o ludziach którzy jednak mieli z tym kontakt i to Twoje "NIE DA SIĘ panować" ma się nijak ...nie neguje że to syf
btw. podział na narkotyki miękkie i twarde również jest co najmniej śmieszne
Najlepszy był Vega, wciągał koks jak parowiec, popijał browarem, popalał fajką i przy okazji jeździł autem.
Travolta to najbardziej wyrazista kreacja tego filmu.