Oglądając Pulp fiction czułem się jakbym oglądał jakiś film z lat 70. Tą tezę podkreślają:
- Świetna muzyka, przy czym wiekszość utworów z tamtego okresu, praktycznie żadnych nowszych,
- stare samochody,
- postać Jules'a a szczególnie jego wygląd :)
Ogólnie ten film bardzo mi się podobał, jest naprawdę zdrowo pogmatwany (końcówka w 3/4 filmu...), i kiedy chciałby połączyć te wszystkie wątki w tym filmie zawarte, to patrząc z kazdego punktu widzenia, wszystko się zgadza. Naprawdę, takich filmów jak ten nie ma zbyt wiele - arcydzieło.
Film jest jednym z najlepszych w historii kina (bez wątpienia), ale taki znowu mocno pogmatwany nie jest, to tylko przestawienie w kolejności kilku aktów (do tego wiemy dokładnie gdzie każdy z nich się zaczyna). Taki układ bardzo mi się podoba, ja oglądałem film kilka razy, za każdym razem można zauważyć coś nowego.