Film opisuje ostatni dzień z życia gangstera Vincenta Vegi. Gościu wraca do USA po pobycie w Europie i przeżywa chyba najbardziej zakręcony dzień w swoim życiu a jak się później okazuje także ostatni. Odebranie walizki wcale nie idzie tak gładko jak się spodziewali, ledwo co uchodzą z życiem bo wszystkie kule wystrzelone z pistoletu jakimś cudem ich omijają, następnie przypadkowe zastrzelenie zakładnika w samochodzie i wszystkie następstwa z tym związane ( odwiedzenie Jimmy'ego, wezwanie Wolfa, sprzątanie itp ). Następnie dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają do restauracji w której właśnie odbywa się napad i po raz kolejny wychodzą z tego bez szwanku. Oddają walizkę Bossowi, później wizyta u znajomego dilera i pełen wrażeń wieczór z żoną szefa - po raz kolejny szczęśliwe zakończenie. Następnego dnia jednak Vincent ginie z rąk Butcha i teraz nasuwa mi się pytanie czy gdyby Vincent postąpił tak jak Jules tzn. podjął decyzję o wycofaniu się z branży po cudownym uniknięciu kul ( Jules doszukiwał się w tym znaku od Boga ) to pewnie los by go oszczędził a tak wykorzystał on limit szczęścia i niestety zginął zastrzelony przez boksera.