Vive la France! Zacząłem od tego gdyż europejskie kino jest coraz lepsze! Filmy made in USA są już oklepane i pomimo efektów za kilka milionów dolarów nie ma tam świeżej krwi... Moim zdaniem film warto zobaczyć. Tak naprawdę to było kilka drobnostek, które nie spodobały mi się jak np krew lecąca z głowy, która wyglądała raczej jak farba, czy zachowanie głównego bohatera po "przebudzeniu" (nie trzęsły się jemu zupełnie ręce. Gdyby mnie ktoś żonę porwał czy kogoś z rodziny to raczej taki spokojny bym nie był), potem skok między oknami i idealne wpasowanie się w drugie okno, i kilka innych tego typu. Ogólnie akcja goni akcję w tym filmie. Tak więc te półtorej godziny nie jest czasem straconym. Muszę też przyznać, że rola Sartet'a (Roschdy Zem) była też idealnie zagrana. Choć nie znam tego aktora to jego postać wywarła na mnie wrażenie. Wygląda na prawdziwego "zbója". ;)
Ocenę wystawiłem 9/10 (choć chciałem dać 8/10) ale tylko dlatego, że film moim zdaniem wart jest uwagi a szkoda, że ma ocenę główną tylko 7,0...
W skrócie polecam (!) i mam nadzieję, że więcej tego typu filmów powstanie w Unii.