do tej pory ekranizowano powiesci, opowiadania, nowele, komiksy nawet gry. pewien Japonczyk zekranizował jedno zdanie, ktore czytamy na koncu filmu. to pierwszy film tego rezysera jaki zobaczyłam i niewiele jest filmow, ktore tak bardzo by mnie cieszyły kazda wlasciwie sceną. natchnał mnie melancholijnym pieknem i poetyckoscia. zafascynowal oszczednoscia i precyzyjnoscia w wyborzensrodkow budujacych napiecie. w tym filmie jest tylko jeden glosny krzyk a glowny bohater nie wymawia nwet jednego słowa. nie sposob nawet odgadnac kim jest! zjawa. duchem, podroznikiem z innego wymiaru? rezyser filmu powoli oswaja nas z magia opowiadanej historii. niepostrzezenie zaraza niezwykłoscia klimatu, tak, ze zakonczenie nie jest ani niewiarygodne ani nieprawdopodobne. ile jest realu w snie i snu w realu? i co wazniejsze: ulotnosc i magicznosc emocji, silan naszego wnetrza, niezwykła moc naszej determinacji czy wszystko co jest namacalne, oczywiste, policzalne i materialne? czy te dwie sfery uzupelniaja sie nawzajem czy bezlitosnie wykluczaja? w moich uszach nadal brzmi rzewna ballada z tego filmu..........