Film cieniutki. Mam przebłyski wydarzeń w pierwszej części i zdaje mi się, że było lepiej. Jedyne, co mnie zachwyciło, to postać Soni, grana przez piękną Aishwarya'e Rai Bachchan...
Bez jaj. Rozumiem, że Aishwarya może się podobać jako kobieta, jednak zachwycanie się jej grą aktorską jest zwyczajnym nieporozumieniem. Tak się bowiem składa, że postać Soni wykreowana przez panią Rai była najbardziej drętwą i nieciekawą postacią w filmie. Na dodatek Ayshwarya mówiła z jakimś dziwnie egzaltowanym akcentem, tak jak gdyby chciała być bardziej brytyjska od samych Brytyjczyków, że działało to na mnie strasznie irytująco.
Film natomiast całkiem niezły, na podobnym poziomie jak część pierwsza. Dość mocno różni się od wcześniejszych filmów z P. Sellersem, co nie znaczy jednak, że jest gorszy. Po prostu inny. No i "francuski akcent" S. Martina jest po prostu boski ("It iz e najs łeza" ;))