Z jednej strony dość dobry film, na pewno doskonale zagrany. Rażą mnie nieprawdopodobieństwa scenariuszowe. Dla każdego milicjanta było jasne, że nie wolno utzrymywać bliższych stosunków z agentką, a na pewno z taką agentką, która donosi na bardzo znanego pisarza opozycyjnego. W realu byłaby pod pełną ochroną i żaden ubecki buc by jej nie nachodził. O zdekonspirowaniu agentki mowy być nie może. Facet byłby trupem, bo nie tylko że działał wbrew wszelkim regułom to prowadził do utraty wyjątkowo cennej agentki. Zupełnie nieprawdopodobne było samobójstwo Warczewskiego. Jak ktoś decydował sie ówcześnie na blisko współpracę z Wolną Europą to kalkulował długoletnie więzienie. Wycofanie ksiązki z druku czy kampania szkalująca to były rzeczy nieprzyjemne, ale wagi lekkiej w porównaniu z ciężkim więzieniem.
Nie do końca się zgadzam, że Warczewski popełnił samobójstwo, ale to nie zostało całkiem wyjaśnione, więc można dyskutować. Tak samo jak to, czy Rożek (chyba tak się nazywał) rzeczywiście był Żydem. Łudzę się, że jednak nie, bo inaczej to byłaby najbardziej nieprawdopodobna i naiwna rzecz w całym filmie.
A co w tym byłoby nieprawdopodobnego - w SB bylo mnostwo ludzi pochodzenia
zydowskiego i w latach 67-68 na pewno sie tym nie chwalili.
Nieprawdopodobne nie jest to, że był Żydem, tylko że dość bezkarnie doprowadził do utraty cennej agentki. Po pierwsze taka operacja jest nadzorowana przez kilku oficerów i nie doszło by do takich wypadków jak nachodzenie czy dekonspiracja agentki, po drugie, jeżeli już złamał by zasady, to poleciał by wczesniej i dramatyczniej na zbity pysk.
Większość z nas nie służyła w SB (np. z racji zbyt młodego wieku), więc trudno nam polemizować z ESMERALDEM. Esmeraldzie, czy masz jakieś doświadczenia zawodowe ? Może jako historyk zajmujesz się Służbą Bezpieczeństwa ??
o boze czlowieku rozwaliles mnie na lopatki, a juz sie zastanawialem czy czasem nie jestem za glupi na ogladanie filmow :D
Początkowo, na najwyższych stanowiskach w aparcie bezpieczeństwa, osoby pochodzenia żydowskiego stanowiły 37%. Potem liczba ta uległa mniejszeniu do ok. 34%. Dlatego pochodzenie tego funkcjonariusza nie powinno dziwić. Co ciekawe żona Gomułki, który rozpętał 'kampanię antysyjonistyczną' była Polką żydowskiego pochodzenia.
Za zdekonspirowanie agenta, funkcjonariusza dyscyplinarnie zwalniano z pracy i kończyła się jego kariera w bezpiece. Takie rzeczy zdarzały się dość często. A zakazy, czymże one są wobec...
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. 19 III '68 r. podczas wiecu w Sali Kongresowej (jest taka scena) po przemówieniu Gomułki towarzysza Wiesława, aktywisci partyjni wznosili okrzyki - "Wiesław Gierek", co w filmie zostało pominięte. Niby szczegół, ale istotny.
„Co ciekawe żona Gomułki, który rozpętał 'kampanię antysyjonistyczną' była Polką żydowskiego pochodzenia. ”
Za tym stał Moczar, znany kosmopolita...
Różek mógł wiedzieć, że ma pochodzenie żydowskie. Jest taka jedna scena, kiedy Różyczka tłumaczy się z napisanego raportu. Wywiązuje się między nimi taki mniej więcej dialog:
-Masz napisać, że jest syjonistą, Żydem, bleble...
-Nie mogę tego napisać, przecież to nie jest prawda. Chciałbyś, żeby ktoś na Ciebie rzucał takie oskarżenia? (sic!)
Różyczka mogła oczywiście nie wiedzieć, że Rożek jest Żydem. Ale nie wiemy, co wiedział Rożek.
Dla mnie to bardzo dobra scena, dużo wyjaśniająca.
Przecież film 'miętki' był. Prawdziwa Różyczka donosiła do końca, nawet raport z pogrzeby Jasienicy napisała.
A Więckiewicz jako agent jest wręcz sympatyczny, a poza tym wszyscy ponoszą straty i nie wiadomo, czyim dramatem mamy się wzruszać.
Seweryn w roli pisarza też 'miętki' jest i nie bardzo interesujący (intelektualnie oczywiście, postać sztampowo romantyczna). Jeżeli film ma czerpać inspiracje z historii Jasienicy, to różnica wieku między nim i drugą żoną nie była tak duża, a w filmie jest bardzo znacząca.
Jasne, "sztampowo romantyczna" :)) Gdyby Warczewski doznał niemocy łóżkowej, nam zaoszczędzono by kilku scen pościelowych a postać stałaby się niebanalna... Pasowałoby Ci ?? Jeżeli film ma czerpać inspiracje z historii Jasienicy, to widocznie czerpie z pominięciem różnicy wieku między pisarzem i jego młodszą żoną. Wybaczysz ?
kurcze, sorki ze tak cie spamuje, ale bardzo fajnie realizujesz swoja misje naprawiania swiata :) duzy szacunek
Jakie samobójstwo ? Przecież znaleziona róża na klatce schodowej koło windy i przerażenie jakie wywołała u Kamili, wyraźnie wskazują jakie to było "samobójstwo" i kto je "wywołał". Zwykłe morderstwo porzuconego przez dziewczynę byłego UBeka. Jaki facet zaraz po ślubie z taką laską, mając przed sobą świetlaną przyszłość na Zachodzie (Sorbona) popełnia samobójstwo ?
Zakończenie jest fatalne i po prostu z innej bajki. Napisy o wyjeździe Żydów z Polski (a w filmie jest wyjaśnione, że Warczewski miał korzenie austriackie, a nie żydowskie) sugerują, że film był o "ciężkiej doli Żyda pańszczyźnianego w PRLu" czy coś w tym sensie. 8 marca 1968 miałem niecałe 16 lat, przez przypadek znalazłem się w okolicach Uniwersytetu i zaliczyłem pierwszą "ścieżkę zdrowia" w przejściu do cukierni Pomianowskiego obok UW. Rodzice mojego najlepszego kolegi z liceum (ojciec był dyrektorem zjednoczenia produkującego już nie pamiętam co) skorzystali wtedy z Dworca Gdańskiego w drodze do Wiednia. W napisach kończących film mówi się o studentach, profesorach ale nie o dyrektorach przedsiębiorstw. Nie rozumiem dlaczego. Albo dlatego, że autorzy filmu nie mają nic przeciwko wyrzucaniu Żydów będących dyrektorami przedsiębiorstw (to nie były rzadkie przypadki, także np. "Marcowe migdały" mówią o tej sprawie) albo świadomie chcą zafałszować historię. Dlaczego?
Natomiast jeśli chodzi o treść zasadniczą. Co zmienia kwestia, że Różyczka (być może, chociaż nie jest to pewne, skoro widzimy, jak oszukuje Warczewskiego nad donosem na niego) miała jakieś uczucia dla Warczewskiego? Wydaje mi się, że tak ohydnej postaci nie widziałem w żadnym filmie. No i oczywiście, odnieśmy się do naszej podstawowej publicznej dyskusji o poznawaniu przeszłości. Pamiętajmy, że porządek był taki: Związek Sowiecki -> PZPR -> MO + SB -> tajni współpracownicy. A więc najpierw trzeba rozliczyć ZSSR, potem członków PZPR, potem MO i SB a na końcu tajnych współpracowników, którzy rzeczywiście byli ofiarami tych wszystkich wcześniej wymienionych. W tym kontekście rozumiem film jako jednoznaczny głos za uznaniem PZPR, MO i SB za organizacje przestępcze, którymi w rzeczywistości były.
'film był o "ciężkiej doli Żyda pańszczyźnianego w PRLu" '
W kwestii żydowskiej film fajny był, niejednoznaczny, z jednej strony zdwolnienia i wyjazdy, z drugiej wielu ich było w SB - i te dwie strony medalu film pokazuje.
Ale zgadzam się, że film pokazywał coś więcej, budzenie się ducha niepodległości i wydarzenia 67-68 roku, które były jakąś zapowiedzią powstania później KOR-u czy Solidarności, dlaczego napisy do tego się nie odnoszą?
„Zakończenie jest fatalne i po prostu z innej bajki.”
Zgadzam się. Ostatnie ujęcie, IMHO, jest nie fair. Odjeżdżający pociąg w czarnobiale kojarzy się z KL, a pozbawienie ludzi wysokich stanowisk nie jest równoznaczne z wyrokiem śmierci...
Po róznych dyskusjach, w tym również uwagach pod recenzją na blogu: http://fotelprzykominku.blox.pl/2010/04/Rozyczka-rez-Jan-Kidawa-Blonski-Polska-2 010-Autor.html przyznaję, że poczatkowo nie zaskoczylem prawidłowo, o co chodzi z samobójstwem Warczewskiego. Oczywiście film sugeruje, że było to takie samo "samobójstwo", jak "upadek" Pyjasa, czyli mówiąc językiem tamtego czasu, nieznani sprawcy.
Ja się cieszę, że ktoś podjął w ogóle taki temat. O ile się orientuję, jest to dość wierne przedstawienie wypadków. I nie ma sie co czepiać drobiazgów. Film ciekawy i chyba zasłużył na Złote Lwy (nie znam innych konkurentów). Czy odstępstwa od prawdziwych wydarzeń były duże?
Niestety film mocno podkolorował rzeczywistość - w realu Nenna O'Breteny donosiła do ostatnich chwil zycia Jasienicy, a nawet później. Nawet po śmierci szkodziła Jasienicy, bo spór o prawa autorskiej z jej dziećmi z innego małżeństwa skutecznie zablokował na wiele lat wydawanie książek Jasienicy.
Film nie jest dosłowną historią Jasienicy, więc jak mozna mówić o "podkolorowaniu" lub o "nieprawdopodobieństwach scenariuszowych". Nieprawdopodobieństwem by było, gdyby Adam Warczewski trenował boks, a oficer prowadzący Różyczki zaczytywał się w Miłoszu. Prawdziwa historia Jasienicy mogłaby być ... niestrawna - szara codzienność prl-owska i rutyna cotygodniowych raportów jego żony. W kinie potrzeba bardziej skondensowanych historii, mocniejszych wrażeń, nieprzewidywalności. Świetna gra aktorska znakomicie doprawiła fabułę. Proszę, abyście nie wszczynali dyskusji historycznych, jest duzo literatury n.t. marca 1968 i każdy kto chce, może poczytać ==== Forumowicza, który napisał coś takiego, CYTAT: "Albo dlatego, że autorzy filmu nie mają nic przeciwko wyrzucaniu Żydów będących dyrektorami przedsiębiorstw (to nie były rzadkie przypadki, także np. "Marcowe migdały" mówią o tej sprawie) albo świadomie chcą zafałszować historię. Dlaczego?" upraszam o zastosowanie lodowego okładu na czoło...
Zgadzam sie, że kryterium zgodności z historią nie jest kryterium najważniejszym w ocenie filmu, ale problem w tym, że ta realna historia była chyba ciekawsza i bardziej dramatyczna niż jej filmowe odwzorowanie. Niech ktoś spróbuje odtworzyć stan psychiczny żony regularnie donoszącej na swojego męża, z którym jest tak po ludzku chyba szczęśliwa. Rozdwojenie jaźni, dr Jackyl i Mr Hyde? Cała "kuchnia" organizacji współpracy z taka agentką pachnie atmosferą z LeCarre'go. A zamienił to wszystko Kidawa na historię o miłości. Ale oczywiście te uwagi nie przekreslają ogólnie bardzo dobrej oceny filmu. Wydaje się tylko, że mogło być lepiej.
Historię o miłości łatwiej sprzedać, łatwiej na takim filmie zarobić. Zgadzam się w 100% z Tobą, że zrobienie Różyczki w konwencji filmu "szpiegowskiego" czy thrillera psychologicznego byłoby interesujące, ale trzeba by włożyć dużo pracy w przygotowanie fabuły, która trzymałaby w napięciu przez 90 min. Ale... chętnie bym taki film obejrzał, nasączony złymi emocjami i fałszem niczym "Dom zły". Byłoby nie tyle lepiej, co inaczej...
Zupełne niezrozumienie filmu.
Nie było żadnego samobójstwa (ale to wyjaśnił już ktoś w tym temacie).
Druga sprawa to Kamila - była TW a nie agentką, więc nie pisać tu o jakiejś szczególnej ochronie. A "nasz" SB-ek wpadł tylko dlatego, że najwyraźniej miał na pieńku z tym drugim.
Za duże słowa o "kompletnym niezrozumieniu".
Agentka i TW to dokładnie to samo, z tym że agentem może być również zawodowy pracownik służb i nie ma powodu, żeby nie traktować tych okresleń wymiennie. Wszystkie tajne źródła informacji są zawsze (!) przez służby chronione i rozszczelnienie w tym zakresie jest ciężkim naruszeniem zasad zawodowych (jesli można tak powiedzieć). No i problem w tym, że SBek Więćkiewicz poleciał co prawda, ale za coś zupełnie innego.
Sprawa samobójstwa został wyjasniony i sam go sobie wyjasniłem również, ale niestety nie mogę poprawić wcześniejszego wpisu.
"Agentka i TW to dokładnie to samo, z tym że agentem może być również zawodowy pracownik służb i nie ma powodu, żeby nie traktować tych okresleń wymiennie. "
Jest powód. Słowo agent kojarzy się raczej właśnie z pracownikami SB. TW to tylko źródła informacji. SB nie byłoby w stanie zapewnić ochrony wszystkim TW. TW często byli szantażowani i terroryzowani. Bezpośredni kontakt z TW najczęściej miał tylko SB-ek prowadzący.
"No i problem w tym, że SBek Więćkiewicz poleciał co prawda, ale za coś zupełnie innego."
Nie tylko. Pierwotną przyczyną byłą raczej niechęć obydwu SB-ków do siebie. Ten drugi znalazł pretekst i udupił tego "naszego". Złożyło się na to zarówno ujawnienie TW jak i narodowość.
Z czym się komu kojarzy slowo agent to sprawa inna, ja mówię o znaczeniu zobiektywizowanym, dość powszechnie przyjętym w literaturze odnoszącej się do służb. Agent to człowiek realizujący tajne zadania, głównie pozyskiwania informacji, ale nie tylko, to także agent wpływu. Agentem może być zwerbowany cywil lub etatowy pracownik służb na niejawnym etacie. Znaczy dokładnie coś przeciwnego niż jawny pracownik służb. Próbę określenia jawnego, zawodowego pracownika służb "agentem" spotykam po raz pierwszy w życiu, a trochę już przeczytałem na ten temat (z publicystyką włącznie).
Jakby film był całkowicie prawdopodobny to byłby tak nudny że nikt by go nie obejrzał. Dla mnie jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat i jak mówisz doskonale zagrany.. Warczewski nie popełnił samobójstwa przynajmniej ja nie widzę podstaw żeby tak sądzić.
Też myślę, że ktoś mu pomógł, samobójstwo jest mało prawdopodobne. Mimo, że może rzeczywiście film odrobinę mijający się z rzeczywistością to i tak strasznie mi się podobał. Najlepszy polski film ostatnich lat.
"Jakby film był całkowicie prawdopodobny to byłby tak nudny że nikt by go nie obejrzał." No w tym właśnie problem, że real był w moim rozumieniu ciekawszy i bardziej fascynujący niż fabuła.
Pewnie, że nie popełnił. Został wypchniety.
Różyczka na dole koło windy może wskazywać Rożka, bo on ciągle dawał Kamili róże i stąd nawet kryptonim.
Też tak myślę. Rożek popełnił sporo głupot kierując się w gruncie rzeczy zazdrością.
Nie będę oceniał tego filmu bo po 15minutach byłem zmuszony wyłączyć. Nie wiem co miało wnieść usilne pokazywanie piersi Boczarskiej i te pseudo erotyczne sceny. To piękna kobieta ale nie zmienia to faktu, że już od początku oglądania ręce opadają. Zniesmaczyli mnie zupełnie bo jak słaby musi być film żeby od początku zachęcać do oglądania go tylko gołymi cyckami aktorki. Być może to piękna historia, być może trzyma w napięciu, być może film daje do myślenia... Ja po 15minutach utwierdziłem się w tym, że polskie kino padło na pysk lata temu i jest coraz gorzej.
Nie myśle tak źle o polskim kinie. Pojawia się jedna trochę naprawde interesujących filmów, a Różyczkę do nich zaliczam. Na poziom Kieslowskiego ciagle jednak jeszcze czekamy...
Co do kina polskiego to zachęcam do "Generał Nil" i "Honor generała".
Jan Kidawa-Błoński - to ekspert w partoleniu nawet najlepszego scenariusza "Skazany na bluesa" toż to dramat dla widza istna szmira. niech lepiej sobie filmy robi w stylu "Wirus".
Myślę, że jakiś tam cel w tych scenach łóżkowych mieli. Pogłębiło to jeszcze przepaść między tam co Różyczka otrzymywała od Rożka, a tym co od pisarza. Dwa różne podejścia do kobiecości - jedno nastawione na przedmiotowe traktowanie, drugie zupełnie odmienne. Chociaż nie sposób się nie zgodzić z tym, że scen tych mogłoby być trochę mniej.
w zupelnosci sie zgadzam; taka to juz specyfika poslkich filmow jesli rezyser ma ladna aktorke to ta bedzie musiala sie jak najczesciej rozbierac na planie - i to wszechobecne pitolenie o nagosci "uzasadnionej glebia postaci"
Niestety nie oglądałem "Honoru generała", natomiast "Generał Nil" jest filmem nierównym. Obok fenomenalnych scen, głębszej refleksji, są fragmenty o niczym. Poza tym temu filmowi zabrakło bigla, zaskoczenia widzenia. Choć przyznaje, mimo zastrzeżeń film oglądałem z przyjemnością.
Fajna ta dyskusja. Po wymianie opinii z Esmeraldem zajrzałam do książki Joanny Siedleckiej i wydaje mi się, że odstępstwa od historii nie są takie duże. Ten film raczej dopowiada rzeczy, których w aktach nie ma, na przykład tworzy uzasadnienie do motywacji Różyczki, aby donosić. A co wy sądzicie?
Zwróćcie uwagę, że słowa "dyktatura ciemniaków" oraz pobicie Seweryna przez "nieznanych sprawców" to wątki z życia Stefana Kisielewskiego. Ciekawostka.
Film beznadziejny. Mdławy romansik, który ma pokazać, że teczkami można było w prosty sposób manipulować (scena, gdy Więckiewicz spisuje zeznania Boczarskiej!), oraz, że SB "napuszczała" swoich TW na ich figurantów. To a propos TW Bolka i argumentów, jakie padają w jego obronie.
Jedyny atut - cycki Boczarskiej. Cała reszta dość słaba, zaś końcówka całkowicie ciężkostrawna.
Też uważam, że wątek romasowo-melodramatyczny to najsłabsza część filmu. Ciekawiej i dramatyczniej byłoby pokazać prawdziwą grę służb wokół Jasienicy i szczególne predyspozycje charakteroliczne Neny O'Bretenny. Real jest ciekawszy niż udrapowana fabuła.
Wydaje się, że niektórym marzy się ciężki dramat psychologiczny, podający jedynie historycznie udowodnione (?) fakty być może nawet w formie biografii...
Cóż, to by był zupełnie inny film. I pewnie zupełnie smętny.
Dla mnie Różyczka to olbrzymie zaskoczenie. To najlepszy polski film ostatnich lat. To przede wszystkim kawał żywej historii, z ciekawą fabułą, charakterami, świetną scenografią i retrospektywnymi ujęciami.
Cholernie miłe zaskoczenie. O ile lepszy jest ten film od zmarnowanych szans "Ile waży koń trojański?"?? O parę długości.
To tak podaje się dzisiaj historię i pokazuje realia (choćby uproszczone)!
Też uważam, że to jak na polską kinematografię kawałek dobrego kina i o ważnym okresie historycznym. Co do "Rażą mnie nieprawdopodobieństwa scenariuszowe" - mnie w sumie tylko dwie rzeczy bardzo mocno rażą: pierwsza i najważniejsza to to, że 'poszukiwacz Żydów' okazał się Żydem, no oczywiście mogłoby tak być, ale tu chyba twórcy chcieli aż za dużo informacji naszpikować do filmu, a dwa to ten ślub... hmmm może i miał racje bytu ale przy pierwszym obejrzeniu troszkę mnie to 'zdziwiło'.... właśnie naruszyło realizm...
ps. co do ślubu mam jednak wątpliwości.... może i był sensowny. Zależy jak na to patrzeć. Jeśli czuł, że ma przy sobie osobę którą kochał ale zawiodła jego zaufanie.... to stopniowo ta miłość wygasła (BO WIADOMO ZE ONA NIGDY NAGLE SIĘ NIE KOŃCZY, DO TEGO TRZEBA CZASU) i wtedy czuł coraz większy ból z którym nie mógł sobie poradzić.... nie oglądałem jeszcze komentarzy (audio) twórców zamieszczony do filmu na dvd i ciekawy jestem jak oni to skomentują (o ile w ogóle skomentują tę sekwencje zdarzeń).
Mogę powiedzieć jak było w realnej rzeczywistości. Agentka donosiła na Jasienicę, a on o tym nie wiedząc chciał wyjść za nią za mąż, ona zresztą też. Obiekcje miała SB, bo naruszało to zasady pracy agentury, ale ostatecznie się zgodziła i do ślubu doszło. A Jasienica dopiero pod koniec życia zorientował się, że ktoś z bliskich go szpieguje, ale chyba nie przypuszczał, że to żona...
Według mnie film mija się z rzeczywistością. Przecież w ostatnim raporcie rozyczka pisze, ze od poprzedniegop raportu nic sie nie wydarzylo. Rozyczka nie doniosla o tym, ze to Warczewski byl autrorem "widziane z warszawy". W rzeczywistości zona Jasienicy donosila na niego bez przerwy. Rózyczka poprostu prawdziwie pokochola Warczewskiego. A kto kocha nie donosi.
A teraz chcialbym sie zaptyac o pewna kwestie. W ostaniej scenie widze jakby rózyczka byla w ciazy. Myslicie ze w filmie moglo tak byc? Jesli tak to czyje wedlug was jest dziecko po tej scenie?