Bo nie uwzględnia gry i rozpisania dialogów z poziomu scenariusza.
Ich towarzyskie rozmowy przez 20 min filmu to tragedia, miałem jedno skojarzenie: sztuczne dialogi bohaterów podręczników angielskiego. Zero wiarygodności.
Tak czy inaczej film nadrabia realizacją pomysłu... "kwantowego", aż chce obejrzeć jeszcze raz i rozpisać sobie na kartce nachodzenie się różnych wariantów.
Mam zupełnie inne odczucie jeśli chodzi o naturalność dialogów i aktorów i ta cecha tego filmu rzuciła się w uszy i w oczy już na samym początku filmu. Dialogi są bardzo naturalne. Ich naturalność polega na tym, że właśnie nie są idealnie dograne jak w typowym filmie. W normalnym życiu zdarzają się nieidealne zdania, przejęzyczenia, niedokończone zdania. Typowa pogadanka ze znajomymi przy kolacji, to nie jest teatralnie idealna recytacja zdań z odpowiednim akcentowanie tak jak ma to miejsce w typowym filmie.
Tutaj dialogi jak i zdjęcia kręcone z ręki bardzo naturalnie ze sobą współgrają. Nie czuje się dystansu z tym co się dzieje na ekranie. Prawie czułem że siedzę razem z nimi przy tej kolacji :) I mówię to jako widz, który nie lubi filmów kręconych z ręki. Duży plus za ten zabieg i za całą niedoskonałość tego filmu.
Jestem pewien, że w tym przypadku dialogi były w dużej mierze improwizowane. Scenariusz zawierał głównie instrukcje, o czym maja rozmawiać i jak się w danej scenie zachować, oraz co ważniejsze dialogi.
Pisanie scenariusza "słowo w słowo" pod tak intensywna gadaninę a także uczenie się na pamięć tak mocno rozbudowanych kwestii byłoby zbyt pracochłonne i trochę mijałoby się z celem. Ta metoda bazuje na tym, że gdy człowiek mówi po swojemu, własnymi słowami, wypada wtedy bardzo naturalnie.
Pisał o tym Stradomski w swoich podręcznikach.