Jedno pytanie po obejrzeniu tego filmu - dlaczego już nie produkują takich perełek? Pozostanie ono pytaniem retorycznym, bo jedyna odpowiedź, która przychodzi mi na myśl nie zaspokaja mojej ciekawości, ale ją uspokaja - po to, żeby rękopis mógł być filmem jedynym w swoim rodzaju.
Historia napisana przez Potockiego - Polaka, szlachcica, na pewno warchoła jak wtedy każdy, chociaz może już oświeconego, opowiada nie o barwnych, magicznych przygodach wąsatego Sarmaty, ale o przygodach hiszpańskiego szlachcica (nawet nie jednego), które z powodzeniem mogły być przełożone właśnie na realia polskie w owych czasach - może pokazałyby inną, zabawniejszą stronę polskiej szlachty, którą głównie kojarzymy z patetycznych kreacji w ekranizacjach trylogii Sienkiewicza, który przecież tworzył w XIX wieku, ku pokrzepieniu serc; Potocki natomiast tworzył ku zabawie, oddając przy tym ducha XVIII-wiecznej epoki, epoki barwnej, bogatej, lubującej się w zabawie.
Has stworzył coś niesamowitego. Takiego kina polskiego jeszcze nie widziałam, a takich właśnie filmów mi brakuje. Zaskakujących, zabawnych, magicznych, skłaniających do zastanowienia... epitety można mnożyć w nieskończoność. A przy tym świetna obsada - piękne, piersiaste panie, podbijający moje serce Cybulski i inni panowie... Naprawdę niezwykła i świetna zabawa, do której warto (a nawet trzeba) wracać. I ograniczać się nie będę - daję zasłużone 10 z serduszkiem.