Kiedy w ostatniej scenie chłopcy fikają na plaży jak małpki w cyrku, Teresa idzie w przeciwnym kierunku. I dobrze. To najwłaściwszy moment na zakończenie historii. Nie mogę ocenić tego filmu, bo bardzo mi się nie podobał i zamierzam być bardzo nieobiektywna.
A co mnie tak wkurzyło? To, że Seidl jako facet mówi o kobiecie w taki sposób, jakby była workiem kartofli. Z iście austriacką finezją.
Jak wiadomo, uroda rzecz względna, nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba. Teresa oprócz obwisłych piersi i brzucha, oprócz zmęczonej twarzy, oprócz pięćdziesiątki na karku, jest jeszcze człowiekiem, a Seidl zdaje sie być ślepym na tę wadę bohaterki. Ona jedzie na wakacje, każdemu wolno. Na wakacjach są palmy, plaża i morze. I nic więcej, jeszcze durne zabawy w zrzucanie klapek, z prawej a potem z lewej nogi... czy coś w rodzaju aqua aerobiku w basenie. Spotkane w hotelowym strzeżonym raju stałe bywalczynie zachęcają ją do grzechu. Co ma do stracenia poza pieniędzmi? Może godność, choć to takie niedzisiejsze słowo.
W filmie jest sama sztuczność i wyłącznie wyobrażenie Seidla o tym, jak taka historia mogłaby wyglądać. W y g l ą d a ć. To za mało na film, bo psychologii tu zero, chyba że za mocną psychologiczną scenę uznać mordobicie kochanka-oszusta. Ciemnoskórzy odtwórcy ról mają drewniane ciała i palce, nawijkę też mają drewnianą, żeby nie powiedzieć prostacką.Do bólu.
Streszczenie filmu mogłoby więc wyglądać tak: starsza pani na wakacjach sprowokowana zachętą koleżanek, daje się zwieść magii tropików i rzuca się w ramiona kilku domorosłych żigolaków, którzy naciągają ją na pieniądze, kolejne pieniądze, na jeszcze więcej pieniędzy...
Wystarczy, po co kręcić dwie godziny o niczym?
Opowiastka, bez treści, feelingu, wyczucia i bez klasy.
Ten sam temat (seksturystyka) porusza Laurent Cantet w filmie Vers le Sud i ten film wzbudza jakieś refleksje. Seidl natomiast morduje na oczach widzów film, człowieka i nawet seks. Dla mnie to reżyserskie samobójstwo. Zobaczyłam na ekranie autoportret przerażająco zimnego i monstrualnie zawiedzionego mizogina o zacięciu patologa.
Nie zgadzam się z Twoją wypowiedzią, moim zdaniem Seidl sportretował idealnie jak mogłaby taka sytuacja wyglądać. Drewniani murzyńscy aktorzy? Czy Ty kiedykolwiek byłaś napastowana, przykładowo przez Cygańskich żebraków, o pieniądze? Właśnie tak to się odbywa: gadka-szmatka, wyuczony na pamięć schemat; to nie aktorzy, to zwyczajni ludzie. Nie było tu żadnej psychologii ciemnoskórego kochanka, bo nie było czego pokazać- on nie darzył żadnymi uczuciami partnerki, miał rodzinę do utrzymania i szukał naiwnej turystki do sponsoringu. Może nawet nie przyszło mu do głowy, że ona wezmie to tak na serio? Zresztą, chyba nie przyglądałaś się wystarczająco uważnie, bo wyraz lekkiej konsternacji i zażenowania (wręcz zawstydzenia), odbijał się na twarzach 'żigolaków' dosyć często, co nadało autentyczności ich rolom. To jedno.
Druga sprawa: rzeczywiście przykry temat kryzysu wieku średniego, biedna, starsza pani, (która ma uczucia a seidl o tym zapomniał ;c). Jestem bardzo ciekawa jakby wyglądała Twoja recenzja, gdyby zamiast emerytek byli to obleśni, spasieni piędziesięciolatkowie, którzy przyjechali na wakacje zgrzeszyć z młodymi, ślicznymi Kenijkami. Bo 'co mają do stracenia' jak to pięknie ujęłaś. Wtedy traktowanie ich jak worek kartofli jest już w porządku czy może nadal nie? Przecież to jest historia o zupełnie zwyczajnej prostytucji. I owszem, nieatrakcyjny wygląd bohaterek ma tu ogromne znaczenie.W innym wypadku rzekłoby się: poruchał, kasę zarobił- praca marzenie. Jednak reżyser ukazał upokorzenie młodego mężczyzny, sprzedającego swoje wdzięki równie sprawnie co biżuterie obrzydliwym (można polemizować) starszym kobietom w kontraście z dramatem głównej bohaterki, która chce po prostu BYĆ KOCHANĄ. Równocześnie wskazując na przewrotność ich ról: każdy w tym układzie wykorzystywał i był wykorzystywanym.
Masz własne zdanie, ja własne... Wolno nam je mieć. Ty nie zgadzasz się ze mną, ja z tobą... Czy byłam napastowana? Pozwolisz, że nie odpowiem, to sprawy zbyt osobiste, na pewno byłam w kilku miejscach na świecie, gdzie różne rzeczy widziałam i różnych doświadczyłam, ale nie o mnie mowa tylko moim widzeniu filmu.
Myślę, że o rozmowa o seksturystyce czy wielu innych ciemnych problemach, w twojej wypowiedzi jest zdaje się nawiązanie do pedofilskich wycieczek (bo „śliczne Kenijki” są wielokrotnie nieletnie), może toczyć się bez końca, ale oparta na przykładach innych ludzi a nie własnych i tak jest bez sensu. Dopiero doświadczenie powoduje, że ma się jakie takie pojęcie o tym, o czym się mówi. Gdybym była bohaterką filmu Seidla albo Canteta, przeżyła taką sytuację i opowiedziała o niej i tak prawdopodobnie nikt by mi nie uwierzył, bo ludzie są tak skonstruowani, że wolą wierzyć tym, którzy produkują informację a nie tym, którzy biorą udział w konkretnych zdarzeniach. Co do „konsternacji i zażenowania na twarzach żigolaków” , w mojej opinii wynika ona z tego, że mężczyźni w tym filmie nie byli aktorami profesjonalnymi, a kamera wychwyciła raczej ich prawdziwe emocje a nie te związane z odgrywaną rolą. Zaś mężczyźni wyjeżdżający na seksualne safari są na pewno innym zjawiskiem niż biorące w tym udział kobiety... Polecam historię niewolnictwa i kolonizacji, wbrew pozorom ma wiele związku z problemem. I jeszcze jedno: NIE MA „zwyczajnej prostytucji”.
Chwila, czy Ty twierdzisz, że muszę sama być Kenijską prostytutką, żeby móc wypowiedzieć się na ten temat? :)
I czy nie uważasz, że sztuka filmowa (oprócz tego teatr i literatura ) zostały stworzone przez ludzkość właśnie po to, żeby rekompensować nam niemożność poznania wszystkiego empirycznie? To właśnie substytuty, które pozwalają nam wejść w rolę, zastanowić się nad problematyką, nauczyć się empatii. To co napisałaś neguje sens kina. Zabrzmiało jak: nie mogę współczuć bohaterom titanica, bo sama nie byłam na statku i nie utonęłam. Pisząc 'zwyczajna prostytucja' miałam na myśli, że jest tak samo upadlająca jak ta, która dotyczy kobiet. "mężczyźni wyjeżdżający na seksualne safari są na pewno innym zjawiskiem niż biorące w tym udział kobiety" no tak, pierwsi mają penisy, drugie waginy, właśnie taka jest różnica. Pytanie o napastowanie przez żebraków było retoryczne, chodziło mi o to, żebyś sama zdecydowała czy wizja Seidla tak odbiega od dnia codziennego, a nie o opowieść o przeżytych traumach. I być może aktorzy byli amatorami, a ja zinterpretowałam ich zachowanie w sposób najbliższy moim potencjalnym odczuciom w takiej sytuacji. Zauważ jednak, że będąc sam na sam z kamerą już nie wyglądali na takich onieśmielonych, pojawiało się to tylko kiedy, np. byli dotykani przez swoje starsze partnerki publicznie.
czy Ty twierdzisz, że muszę sama być Kenijską prostytutką, żeby móc wypowiedzieć się na ten temat? :)
Ależ skąd... Po prostu wiem co innego, widzę inaczej, myślę inaczej, postrzegam inaczej i pojmuję inaczej niż ty... A to cię chyba nie dziwi?
Co do mężczyzn i kobiet, uważam, że penis i vagina to jest między nami najmniejsza różnica, jeśli chcesz rozmawiać z takiej perspektywy; a serio - te biologiczne szczegóły świadczą raczej o tym, że jesteśmy wręcz idealnie dopasowani, ale to już nie jest rozmowa o filmie; pozdrawiam
ludzie się dzielą na tych, którzy ruchają i są ruchani - taka mnie myśl teraz naszła;p
buhaha twoje zarzuty do filmu są określeniami które ja z chęcią użyłbym do określenie dzisiejszego świata i dzisiejszych ludzi. Bohaterka jest workiem na kartofle, bo wszyscy tacy jesteśmy. U Siedla nie ma miejsca na psychologizm, jest zwyczajnie dokumentowanie otoczenia z iście dokumentalistycznym zacięciem, bo nim właściwie jest twórca. To jest jego główna cecha, ze nie ma psychologizmu, ale dzięki temu daje bardziej po gębie niż najgłębszy psychologizm. Moim zdaniem reżyser świetnie odwzorował dzisiejszy świat, tak zepsuty, tak pusty, tak marny. Stachura śpiewał, że człowiek człowiekowi wilkiem, ale dzisiaj człowiek człowiekowi workiem służącym do spuszczenia się. taki raj, a miłości, no cóż, nie ma czegoś takiego na tym świecie...
sporo u ciebie w komentarzach odniesień do wydzielin, pominę to jednak i odniosę się do braku psychologizmu u Siedla; prawdziwy dokumentalista pokazuje 'nagi bruk' i w ten sposób „daje po gębie”, ale robi to tak, żebyś miał ochotę ten nagi bruk przytulić, zaadoptować, ucałować, zakochać się, Seidl takiej zdolności nie posiada, bo według mnie nie posiada uczuć; to jaki jest wpółczesny świat to wiemy, nikt go nie musi odwzorowywać, na to szkoda czasu, a już na pewno nie ktoś taki jak Seidl, poniewaz robi to najbardziej nieudolnie i nieumiejętnie jak potrafi (bo nie potrafi); zyję w tym świecie i zapewniam cię, nie jestem niczyim workiem do niczego, jak również mam przyjemność wiedzieć czym jest miłość i jej doświadczać, więc nie pleć mi tu bzdur
prawdziwy dokumentalisty pokazuje świat bez komentarza, tak jak go widzi, ale nie ma takich dokumentalistów, każde spojrzenie jest zakrzywione przez subiektywizm. Twoja wizja dokumentalistyki jest nasiąknięta tak bardzo ideologią, że aż strach. Jednym słowem, gdy ktoś kręci o seksturystyce, to powinien albo przedstawić jak świetną rzeczą jest, albo potępić do potęgi entej, a nie tylko pokazywać i dać ocenę widzom. To jest właśnie piękne u Siedla, że nie rozkazuje widzom w co mają wierzyć, każdemu daje wolny wybór. Mój znajomy streścił ten film mówiąc, że jest to film o "wielorybie, który jedzie pie... przyć się z murzynami" i ma prawo do takiej oceny. Oburzenie jakie wywołuje ten film jest moim zdaniem jego sukcesem, bo pokazuje prawdę jakiej ludzie pojąc nie mogą, to tak jak Spike Lee pokazując, że rasistą może być również murzyn, tak Seidl pokazuje, że wszyscy jesteśmy podobnie brudni, ale nie ma się czego wstydzić, errare humanum est:)
Wiem, że to smutne ale jesteś workiem, jak każdy. Jesteś workiem dla rządzących, workiem dla bliskich, workiem dla drugich, którzy w każdej chwili mogą wykorzystać cię jako worek nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Jesteś workiem płacąc podatki, chodząc do sklepu itd. Worek to daleko idąca metafora, której ty jako pierwsza użyłaś, ale bardzo mi się spodobała:) Nic na to nie poradzimy, że jesteśmy workami, za to obłuda i hipokryzja kryje się w tych ludziach i instytucjach które udają, że możemy nie być workami, ale wszystko to takie samo oszustwo jak miłość w filmach Seidla;)