Co prawda film jest ciekawszy od przypisywanego mu schematu "biedny żołnierzyk kontra krwiożercza
policja". Moim zdaniem policjanci zachowywali się całkiem w porządku, dopóki Rambo nie zaczął się
stawiać, a cała burza rozpętała się przez upór i głupotę jednego z funkcjonariuszy. Poza tym to bardzo
sprawna sensacja, ale dramat weterana wydaje się na siłę (co dobitnie można wyczuć w ostatnim
monologu, wybełkotanym przez Stallone'a).
Co nie zmienia faktu, że po końcowym "It's a long road" zakręciła się łza w oku. Do filmu będę wracał.