ale jak dla mnie oprócz podobnej tematyki (czyli osoby zarażające się nieznanym wirusem po kontakcie z krwią), mało ma z wyżej wspomnianym filmem wspólnego. Głównym mankamentem tego filmu jest dla mnie monotonna akcja. Pewnym "ożywieniem" jest pojawienie się od czasu do czasu jakiegoś zombie, przed którym w sumie nie ma większego problemu, żeby uciec. Zombie, swoją drogą, są mało żądne krwi, ponieważ zostawiają na pastwę losu swoje potencjalne żarełko, które przecież siedzi nie aż tak wysoko, żeby nie móc jakoś go dosięgnąć. Pomijam fakt, że koleś przyjeżdża z Austrii do swojej byłej dziewczyny tylko po to, żeby oddać jej klucze, ryzykuje swoje życie, żeby wziąć komórkę, którą zgubił na klatce schodowej i w sytuacji kryzysowej boi się, że wspomniana była dziewczyna będzie miała do niego pretensje za zniszczone widelce. Cieszę się tylko, że ten film nie trwał dłużej niż godzinę.