Uwielbiam te polskie tłumaczenia tytułów filmów akcji, z rodzaju "Masło maślane". Rampage po angielsku znaczy "szał, furia".
Oby spec od marketingu, który wpadł na pomysł tytułu "Furia: Dzika furia", nigdy nie został didżejem na dyskotece. Bo będzie przez cała noc puszczał jedną płytę, myśląc, że nikt na parkiecie się nie zorientował.
Bo to swego rodzaju kompromis między oryginalnym tytułem, a polską nazwą którą widz niezaznajomionym z angielskim łatwiej zrozumie sens i zapamięta.
Tylko, że taki kompromis tak naprawdę nie zadowala nikogo. Osoby, które znają angielski widzą jak ten tytuł jest idiotyczny. Za to osobom nie znającym angielskiego i tak będzie przeszkadzać to "Rampage" w tytule. Trzeba się było po prostu na coś zdecydować, pomyśleć, która wersja trafi do "targetu" tej produkcji. A nie bawić się w pseudo kompromis.