Hmm... czy nazwałbym to arcydziełem? Owszem, ogólny sposób przedstawienia subiektywnej prawdy w obronie własnego honoru poprzez liczne zabiegi retrospekcji, świetne ujęcia kamery czy dobrą (i wyrazistą) grę aktorską, wyszedł nader znakomicie. Dialogi w filmie, bogate w liczne mądrości są umiejętnie poskładane, jednak postaci nieco zbyt bardzo patetyczne. W każdym razie to kolejna sztuka, która daje sporo do myślenia i zastanowienia się nad naturą człowieka. To naprawdę świetny film, niestety już mało kto nam takie perełki serwuje.
Myślę, że patetyzm postaci był bardzo często obecny w starym kinie. Teraz to się zmieniło. W sumie byłem tak urzeczony tą produkcją, że nawet nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Dzisiaj już nie gra się z tego typu wyrazistością.
Widzę, że masz ochotę obejrzeć Więźnia nienawiści". To tak samo jak "Rashomon" poruszający film :)
Jeśli rzecz się tyczy patetyczności postaci, to chyba masz rację. Kiedyś rzeczywiście postaci grano bardzo wyraziście, wystarczy oglądnąć takiego Ben Hura czy Spartakusa. Widz oglądając tego typu produkcje ma wrażenie, że bohaterowie są prawdziwie niezwykli, są kimś wyjątkowym, rzekłbym swoistymi półbogami : )