W deszczowy dzień pod mostem Rashomon spotyka się przypadkowo trzech mężczyzn. Wywiązuje się rozmowa na temat morderstwa, do którego doszło w pobliżu kilka dni temu. Wydarzenia z nim związane ukazane są z czterech perspektyw: drwala - przechodnia, męża - ofiary morderstwa, żony - ofiary gwałtu oraz przestępcy, sprawcy powyższych ofiar.
Kurosawa tym razem, w swoim kolejnym genialnym filmie, roztrząsa problem prawdy w życiu człowieka. Jaka jest jej istota, co nią tak naprawdę jest? A może jest to problem nie do rozwiązania- może prawda nie istnieje, a jest jedynie iluzją, złudzeniem, które przesłania oczy temu, kto o niej mówi?
Te iście poetyckie przemyślenia okraszone są wspaniałymi, czarno-białymi zdjęciami i kapitalną muzyką. Jednak to, co najlepsze w tym filmie, to aktorstwo. Genialne, można by o nim pisać godzinami, czego tu z oczywistych przyczyn nie będę robił. Zaznaczę jedynie bardzo istotną sprawę, a mianowicie: Toshiro Mifune to najbardziej nasycony ekspresją aktor, z jakim się spotkałem, nikt inny nie potrafi w taki sposób wyrażać emocji.
"Rashomon" to pozycja absolutnie obowiązkowa. Choć to dopiero drugi film Kurosawy, który widziałem, już pokochałem tego reżysera.
9/10