Nie wiem jak ten film był odbierany w dniu premiery ale dziś wydaje mi się trochę pretensjonalny. Razi szczególnie końcówka, Kurosawa niepotrzebnie uderzył w moralizatorskie tony. Fabuła intryguje ale wolałbym więcej niedopowiedzeń i swobody w odbiorze. Za to zdjęcia, muzyka i aktorstwo - znakomite.
Jeśli chodzi o końcówkę to zwróć uwagę kiedy powstał Rashomon. Mamy 1950 rok. Kilka lat wcześniej II wojna pokazała, że człowiek jest "zdolny" do wszystkiego. Kurosawa chciał zakończyć nutką optymizmu (bo przecież przez większość fabuły krytykuje ludzi pokazując ich jako jako osoby kłamliwe, obłudne, nie przejmujące się innymi) by pokazać że jesteśmy też zdolni do czynienia dobra. Niby to banał, ale wojna jest dowodem że niekoniecznie.