Trochę mogę spojlerować. Porywająca przypowieść Kurosawy o moralności, ludzkiej godności, sumieniu, cienkiej granicy między dobrem a złem, o prawdzie i trudności jej całkowitego poznania. Relacje czterech świadków całkowicie się różnią, i nawet jeśli przyjąć założenie filmu, że Drwal (jedyny, który ma jakieś wyrzuty sumienia) mówi prawdę, nie dowiemy się do końca, co wydarzyło się w lesie. Dzieło jest idealnie skomponowane, odznacza się niebywałą wręcz precyzją narracji, niezwykle płynnym przechodzeniem do retrospekcji i na odwrót (zwłaszcza w trakcie zeznań medium) i piękną oprawą wizualną Kazuo Miyagawy.
Jeśli nawet nie powyższe atuty, to zawsze powracam do filmów ze względu na jakieś pojedyncze sceny, które same w sobie stanowią małe dzieło sztuki. Tu było takich kilka, ale naprawdę niezapomniana jest relacja z wydarzeń Masako, rozegrana w baletowym rytmie dzięki muzyce Fumio Hayasaki. Mimo, że pozornie niewiele się dzieje, emocje sięgają zenitu.
Jeśli idzie o Kurosawę, "Rashomon" ustępuje chyba tylko "Ranowi".
Jednak 9/10,dokładam tę gwiazdkę za muzykę,która o ile mnie słuch nie myli jest parafrazą Bolera.Ów powracający motym muzyczny tak silnie komponuje się z materią filmu(kolejne wersje tego samego zdarzenia) czyni ten film jeszcze bardziej wyjątkowym.Ma 59 lat i nadal fascynuje.Ukłony ,esforty