No dalej. Które dzieło Kurosawy jest lepsze. IMO Siedmiu Samurajów chyba trochę.
Oba filmy to arcydzieła, które umieściłbym w 20 najlepszych jakie widziałem. 7 samurajów pewnie wyżej, ale znaczącej różnicy pomiędzy nimi nie dostrzegam . Trzeba jednak przyznać, że Kurosawa miał jeszcze inne naprawdę wielkie dzieła - Ran, Sobowtór, Tron we krwi i Ikiru.
Kobayashi dominuje nad Kurosawą słusznym i chwalebnym przywiązaniem się do typowo wschodnioazjatyckiej tradycji kina. Kurosawa brudzi swoje filmy zaleciałościami z zachodu. Wku... to.
Kobayashi potrafi nieraz "umieścić" więcej zachodu w swoim kinie niż Kurosawa. Sądzę, że to Ozu oraz Mizoguchi są największymi filmowymi twórcami z Japonii którzy trzymają się ściśle kultury i tradycji kraju kwitnącej wiśni.
Ten "zachód", to chyba pojęcie względne będzie. Nie sądzę, że Kobayashi ściśle trzyma się japońskiej kultury i tradycji, ale wschodnioazjatyckiej tradycji KINA. Mam tu na myśli bardziej fakt, że filmy Kobayashiego przypominają w dużym stopniu wielkie spektakle, a nie filmy. Kurosawa już bardzo mocno poszedł w film. Takie są moje odczucia, tak to widzę, a za znawcę kina japońskiego się nie uważam.
Nie mniej jednak napiszę tak. Obejrzałem trzy filmy Kurosawy, trzy Kobayashiego i żaden film Kurosawy w moim odczuciu nie dorównuje klasą filmom Kobayashiego. Kobayashi to arcymistrz. Kurosawa jest dla mnie tylko mistrzem. To się nie zmieni raczej.
Ja też nie uważam się za jakiegoś znawcę kina japońskiego ale widziałem większość filmów Kurosawy. Jeśli nie widziałeś Ran albo Sobowtór to gorąco polecam, bo to są właśnie dzieła bardzo przypominające spektakle. Polecam też Opowieści księżycowe Mizoguchiego i Tokijską opowieść Ozu.